piątek, 26 kwietnia, 2024

Blamaż z Finlandią, Albanią, heroizm Zibiego. Między Hiszpanią a Meksykiem

Antoni Piechniczek przeszedł do historii. Dwa razy prowadząc polski zespół awansował do Mistrzostw Świata. W Hiszpanii w 1982 roku zdobył medal za trzecie miejsce. W Meksyku w roku 1986 jego zespół dotarł do drugiej rundy. Jednak pomiędzy oboma turniejami były fatalne eliminacje Euro’84 i męki w eliminacjach MŚ’86.

W przypadku selekcjonera Antoniego Piechniczka pamięta się albo czas bardzo dobry – medal w Hiszpanii i drugi awans na MŚ, z mniej udanym startem ale wyjściem z grupy. A także zupełnie nieudany powrót do kadry w latach 90-ych. Mało kto pamięta co działo się między medalem w Hiszpanii a średnio udanym startem w Meksyku.

Przegrane eliminacje Euro. Nic nowego, ale…

Po bardzo udanych Mistrzostwach Świata w Hiszpanii przyszły przegrane eliminacje mistrzostw Europy. To nic nowego. Polacy do 2008 roku ani razu nie awansowali na ten turniej. Z tym, że zespoły Kazimierza Górskiego w eliminacjach Euro’76 i Ryszarda Kuleszy Euro’80 odpadły po wyrównanych bojach z potęgami. Górski nie wyszedł z grupy z Holandią i Włochami, gdzie z Italią dwukrotnie zremisował. Z Holandią w Polsce wygrał aż 4:1 i przegrał na wyjeździe 0:3. Zdecydowały bramki. Kulesza odpadł przez stratę punktów z NRD. Z Holandią wygrał i zremisował, Pomarańczowi wyprzedzili Polaków dzięki lepszym wynikom z Niemcami ze Wschodu. Drużyna Piechniczka zawiodła na całej linii.

Blamaż kompletny

Rywalami były zespoły ZSRR, Portugalii i Finlandii. Pierwszy mecz to planowe, choć wymęczone zwycięstwo 3:2 z Finlandią. Potem była jednak porażka 1:2 z Portugalią na wyjeździe. Na wiosnę kompromitacja – remis z Finami na własnym stadionie. Potem remis u siebie z ZSRR. Na koniec dwie porażki – 0:2 z Sowietami w Moskwie, 0:1 z Portugalią u siebie. W tym spotkaniu cały stadion kibicował… Portugalii. Polacy i tak nie mieli szans. A ich porażka oznaczała awans Portugalii i odpadnięcie znienawidzonych Sowietów. Ostatecznie Biało-Czerwoni zajęli trzecie, przedostatnie miejsce w grupie. Awansowali Portugalczycy, którzy w turnieju we Francji zajęli miejsce 3-4. Złoto zdobyli Francuzi, srebro Hiszpanie. Polacy Euro obejrzeli w telewizji, celem nadrzędnym stał się  awans na Mistrzostwa Świata. Rywalami były zespoły Belgii, Grecji i Albanii. I eliminacje bynajmniej łatwe nie były…

Męki z Grecją, wpadka z Albanią

Pierwszy mecz Biało-Czerwoni rozgrywali w Zabrzu, z Grecją. Gdy w 35 minucie gola dla gości zdobył Tasos Mitropoulos zapachniało sensacją. Szczególnie, że Polacy nie wyrównali ani do przerwy, ani przez kilkanaście minut po przerwie. W 62 minucie doświadczony Włodzimierz Smolarek strzelił na 1:1. Trzy minuty później Dariusz Dziekanowski dał prowadzenie na 2:1. A w 79 minucie ten sam piłkarz ustalił wynik spotkania na 3:1. Zwycięstwo było, punkty się zgadzały, gra – niekoniecznie. Drugi mecz, który miał być formalnością, bynajmniej nie dał powodów do optymizmu. W Mielcu rywalem Biało-Czerwonych była Albania. Smolarek w 23 minucie dał Polakom prowadzenie 1:0. Jednak po przerwie zaczął się koszmar. Bedri Omuri w 55 minucie, Augustin Kola w 75 zdobyli bramki dla Albańczyków. W 80 minucie wyrównał Andrzej Pałasz, to było jednak wszystko, na co było Polaków stać. Wynik 2:2 był blamażem. A fragmenty spotkania z Albanią są wspominane w filmie „Piłkarski Poker”.

Droga na mundial usłana kolcami

Myślicie, że potem było lepiej? Nic z tych rzeczy! Biało-Czerwoni udali się do Brukseli, gdzie 1 maja 1985 roku na Heysel podejmowali ich główni rywale do wyjścia z grupy, Belgowie. Erwin Vanderbergh w 30 minucie dał gospodarzom prowadzenie.  Franky Vercauteren w 52 ustalił wynik na 2:0 dla Czerwonych Diabłów. 19 maja w Atenach zespół Piechniczka zagrał z Grekami. W 25 minucie prowadzenie dał Smolarek. W 47 wyrównał Nikos Anastopoulos. Potem jednak strzelali już tylko Biało-Czerwoni. Marek Ostrowski w 58, Zbigniew Boniek w 78 i Dariusz Dziekanowski w 90 minucie dali zwycięstwo 4:1. Kluczowy był wyjazd do Tirany na spotkanie z Albanią. Mecz był 30 maja. Dzień wcześniej na Heysel w Brukseli Juventus Turyn grał w finale Pucharu Mistrzów z Liverpoolem. Wygrał 1:0 w cieniu tragedii – śmierci kibiców na stadionie. W drużynie Juve kluczową postacią był Zbigniew Boniek. Najlepszy polski piłkarz.

Heroizm Zibiego, wymęczony awans

W kluczowym meczu o awansie do Mistrzostw Świata najlepszy zawodnik polskiej drużyny był dzień po morderczym finale, naznaczonym traumą. Dojechał na ostatnią chwilę. Miał prawo nie zagrać. Dziś najpewniej w takiej sytuacji zawodnik dzień po meczu by nie wystąpił. Pomijając fakt, że nikt dziś nie zorganizowałby meczu eliminacji MŚ dzień po finale Ligi Mistrzów. Boniek zagrał.  W 24 minucie zdobył bramkę na 1:0. Gol zdecydował o zwycięstwie Polaków. I dał im komfortową sytuację przed ostatnim spotkaniem. Biało-Czerwoni podejmowali Belgów. Zremisowali na Stadionie Śląskim 0:0. Awansowali z pierwszego miejsca. Belgia po barażu także zyskała awans. W finałach Czerwone Diabły zagrały wyśmienicie, zajmując czwarte miejsce.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img