sobota, 4 maja, 2024

„Poważne konsekwencje błędu Trzeciej Drogi w Warszawie. Sojusz z Trzaskowskim posłużył tylko jednej stronie”

Sojusz Polski 2050 i Polskiego Stronnictwa Ludowego nie wystawił kandydata na prezydenta stolicy. To działanie Trzeciej Drogi było z punktu widzenia tej formacji błędem, i to błędem kosztownym. Bo na tym układzie zyskała tylko jedna strona. Rafałowi Trzaskowskiemu sojusz z Szymonem Hołownią i Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem pomógł wygrać w pierwszej turze. Trzecia Droga nie wprowadziła ani jednego radnego do Rady Warszawy. Przełożyło się to też na wynik do rad dzielnic.

Od wyborów samorządowych w Warszawie minęło już kilka tygodni. Początkowo wszyscy emocjonowali się wynikiem wyborów prezydenta stolicy. Rafał Trzaskowski wygrał w pierwszej turze, czym umocnił swoją pozycję jako kandydata Koalicji Obywatelskiej na prezydenta RP. Z kolei Tobiasz Bocheński raczej szanse na bycie kandydatem PiS pogrzebał. Wybory samorządowe to jednak też nowy-stary układ sił w Radzie Warszawy i radach dzielnic. Tu także możemy mówić o potężnym triumfie KO.

Dr Andrzej Anusz: Owszem, ale warto pamiętać, co na to zwycięstwo się złożyło. Oczywiście, że PO ma przewagę w Warszawie. Rafał Trzaskowski umocnił swą pozycję, ale było to w dużej mierze możliwe dzięki działaniu Trzeciej Drogi. Sojusz Polski 2050 i Polskiego Stronnictwa Ludowego nie wystawił kandydata na prezydenta stolicy. To ewidentnie ułatwiło Rafałowi Trzaskowskiemu wygraną w pierwszej turze. To działanie Trzeciej Drogi było z punktu widzenia tej formacji błędem, i to błędem kosztownym. Szczególnie, że liderzy TD rozważali start Adriany Porowskiej.

Kandydatka Trzeciej Drogi nie miałaby jednak szans. Może więc bardziej sensowne było poparcie urzędującego prezydenta?

Tylko, że na tym układzie zyskała tylko jedna strona. Rafałowi Trzaskowskiemu sojusz z Szymonem Hołownią i Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem pomógł wygrać w pierwszej turze. Trzecia Droga bez kandydata na prezydenta wystawiła listę do Rady Warszawy. Nie wprowadziła ani jednego radnego. Przełożyło się to też na wynik do rad dzielnic.

Przed wyborami mówił Pan, że w dzielnicach nastąpić może ich powolne odpartyjnienie. PiS jak w całej stolicy jest w odwrocie, a PO ma tam realną opozycję w postaci ruchów miejskich, stowarzyszeń lokalnych. Czy po ostatnich wyborach, gdzie jednak KO zwyciężyła w większości dzielnic, a jeśli gdzieś mogą rządzić wspólnoty lokalne to jedynie z KO lub PiS-em, wciąż widzi Pan możliwość innej polityki na najniższym szczeblu samorządu?

To zależy. Są liczące się listy lokalne, choć w zdecydowanej większości – 11 na 18 rad dzielnic – ponad połowa miejsc w radach przypadła Koalicji Obywatelskiej. W innych KO jest bliska większości, albo jak w Ursusie ma większość z koalicjantem – Stowarzyszenie Obywatelskie, które z KO rządzi od lat. Na Ochocie komitety te mogą układać się z PO, ale też poszukać szerokiej koalicji z PiS i Lewicą. Jednak będzie to bardzo trudne. Tak więc w tej kadencji samorządowej do jakiejś wyraźnej zmiany polityki w stolicy nie dojdzie. Nie zmienia to faktu, że dzielnice pozostają główną przestrzenią, w której stowarzyszenia i wspólnoty lokalne mogą budować swoją siłę większość rządzącą. Mówimy tu jednak nie o obecnej kadencji, ale o dalszej przyszłości.

W Warszawie nie było drugiej tury, miała ona miejsce w innych dużych miastach – Krakowie, Wrocławiu, Kielcach. Co mówią nam wyniki tych głosowań?

Najciekawszy jest Kraków, gdzie niemal cały elektorat PiS poparł w drugiej turze przedstawiciela środowisk liberalnych, Łukasza Gibałę. To może oznaczać, że wyborcy największej partii opozycyjnej mogą zachować się podobnie w wyborach na przykład prezydenta RP. W skali ogólnopolskiej koalicja rządząca chciała wykreować sytuację, w której wybory samorządowe będą „dobiciem PiS-u”. To nie zagrało. Kluczowa była tu frekwencja. W wyborach parlamentarnych biła rekordy. Z kolei w kwietniu wróciła do „normalnego” poziomu z wyborów samorządowych w poprzednich latach. A to oznacza, że do urn poszły zdeklarowane elektoraty.

Za miesiąc wybory europejskie, za rok wybierzemy prezydenta RP. W tych pierwszych frekwencja wielka nie będzie, ale już wybory prezydenckie cieszyły się zawsze największym powodzeniem. W dodatku to elekcja głowy państwa, nie głosowanie do parlamentu kształtują polską politykę na wiele lat. Czy za rok może być podobnie?

Zobaczymy, jaka będzie sytuacja. Natomiast przy wyborach prezydenckich, zwłaszcza jeśli to półtora roku będzie stało pod znakiem bardzo twardej polityki rządu i ostrych ripost prezydenta, i Andrzej Duda będzie dużo wetował, spodziewam się twardych napięć między dwoma obozami władzy. Wtedy narracja że aby uniknąć tych sporów prezydent powinien być z tej samej opcji co rząd, może dodatkowo zagrać na korzyść Rafała Trzaskowskiego.

Elekcja w roku 1995 wprowadziła ostry podział na postkomunę i Solidarność, pięć lat później wygrana Aleksandra Kwaśniewskiego już w pierwszej turze, utorowała SLD drogę do władzy. Doprowadziła też do przetasowania po stronie obozu posierpniowego, AWS, Unię Wolności i ROP zastąpiły PO, PiS i Liga Polskich Rodzin. Rok 2005 i starcie Lecha Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem wprowadziły trwający do dziś podział na PO i PiS. Kolejne dały pełnię rządów PO, zaś wygrana Andrzeja Dudy w roku 2015 zapoczątkowały triumfalny marsz PiS. Czy Pana zdaniem wybory w 2025 roku mogą mieć równie wielki wpływ na polską scenę polityczną?

Tak, bo faktycznie wybory prezydenckie zawsze dają pewne okienko na zmianę mapy politycznej w Polsce. W 2025 roku takie próby też bez wątpienia będą, oczywiście z różnych stron. PiS spróbuje wypromować kogoś, kto stawi czoła Trzaskowskiemu. KO będzie chciała zgarnąć pełną pulę i ostatecznie zakończyć rządy PiS-u. Pytanie jacy będą niezależni kandydaci, którzy na pewno się pojawią. Pamiętajmy, że co wybory startuje ktoś spoza partyjnego mainstreamu. Mamy tu syndrom Pawła Kukiza z 2015 roku oraz Szymona Hołowni z 2020. Taki kandydat może uzyskać nawet kilkanaście procent poparcia. Może się to przełożyć na próbę zbudowania wokół takiego kandydata nowego ruchu politycznego. Kukiz’15 był trzecią siłą w Sejmie, a Polska 2050 Szymona Hołowni jako część Trzeciej Drogi współtworzy obecny rząd. Takie ugrupowanie może w przyszłości decydować o kształcie koalicji rządzącej. Tak, wybory prezydenckie mogą mieć ogromny wpływ na polską politykę w kolejnych latach.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img