czwartek, 2 maja, 2024

Trzaskowski może mierzyć się z Hołownią, realny czarny scenariusz dla PiS (WYWIAD)

Myślę, że w sytuacji, w której na prawicy nie ogłoszono nawet chyba castingu mającego wyłonić kandydata na prezydenta RP, to całkiem realnym scenariuszem jest wejście do drugiej tury Rafała Trzaskowskiego i Szymona Hołowni. Mamy w historii przykład Mariana Krzaklewskiego, który w wyborach 2000 roku zajął dopiero trzecie miejsce. A rok później jego AWS przestała istnieć. Dla PiS niewejście ich kandydata do drugiej tury byłoby katastrofą – mówi Nowemu Telegrafowi Warszawskiemu prof. Rafał Chwedoruk, politolog Uniwersytet Warszawski.

Faworytem wyborów na prezydenta Warszawy jest Rafał Trzaskowski, który już zapowiedział walkę o reelekcję. W Prawie i Sprawiedliwości pojawia się kilka potencjalnych kandydatur, wśród nich byłego wojewody Tobiasza Bocheńskiego oraz byłej minister sportu Danuty Dmowskiej-Andrzejuk. Oboje mają w stolicy przygotować się do powtórnego starcia z Trzaskowskim, tym razem w zaplanowanych na 2025 rok wyborach prezydenta Polski. Faktycznie wybory w stolicy mogą być preludium do starcia prezydenta Warszawy z kimś z PiS, czy może za ponad rok pojawić się może jeszcze ktoś trzeci?

Prof. Rafał Chwedoruk: Myślę, że w sytuacji, w której na prawicy nie ogłoszono nawet chyba castingu mającego wyłonić kandydata na prezydenta RP, to całkiem realnym scenariuszem jest wejście do drugiej tury Rafała Trzaskowskiego i Szymona Hołowni. To, że obecny prezydent Warszawy dostanie a priori poparcie w zasadzie całego elektoratu Platformy i Lewicy jest oczywiste. Jedyne co może mu zagrozić, to jakieś układanki wewnątrzkoalicyjne. Jeśli Rafał Trzaskowski zagospodaruje elektorat liberalno-lewicowy, a Hołownia pójdzie w kierunku bardziej prawicowego, ma szansę wejść do drugiej tury.

W przypadku Prawa i Sprawiedliwości partia ta traci kolejne tygodnie swojej egzystencji. Pomysły wystawienia w wyborach prezydenta Warszawy, a potem Polski, byłego wojewody łódzkiego i mazowieckiego, postaci absolutnie anonimowej, nawet dla elektoratu PiS-u, jest osobliwy. Wiara w powtórzenie drogi Andrzeja Dudy wydaje się dosyć naiwna, bo wtedy kontekst był zupełnie inny, podłoże społeczne także. Rządząca wówczas koalicja PO-PSL przeżywała jedne z najtrudniejszych dla siebie miesięcy i lat, między innymi po podniesieniu wieku emerytalnego i wielu innych, też obecnych w polityce wydarzeniach. Dziś PiS w skali kraju staje przed dylematem takim jak w każdych wyborach prezydenta Warszawy.

To znaczy?

PiS może nie eksperymentować i wystawić kogoś pod twardy elektorat jak niegdyś w Warszawie Jacka Sasina. Kandydata, który wybory na pewno przegra, natomiast zmobilizuje najwierniejszych wyborców i będzie dla nich czytelny. W ten sposób spróbować zabezpieczyć się przed utratą statusu numer dwa w wyborach prezydenckich. Bo jak pokazał casus Mariana Krzaklewskiego, lidera Akcji Wyborczej Solidarność, trzecie miejsce w wyborach może być początkiem końca. Tak, jak stało się z AWS, której kandydat przegrał wybory prezydenckie w 2000 roku, a rok później cała formacja nie weszła do Sejmu. Drugą możliwością jest podjęcie ryzyka, jakim w Warszawie było wystawienie Patryka Jakiego. To był eksperyment, który zarazem udał się i nie udał. Udał, bo Patryk Jaki dotarł do wielu nowych wyborców.

Nie udał, bo styl uprawiania przez niego kampanii raczej ułatwiał mobilizację liberalnego elektoratu w mieście, w którym prawica strategicznie jest w defensywie. Tak samo jest teraz w wyborach prezydenta RP. Podjęcie ryzyka oznacza może przedstawienie nowej osoby, odmładzanie partii. Może się udać, jeśli się jednak nie uda, to może oznaczać brak kandydata PiS-u w drugiej turze wyborów prezydenckich. Co byłoby dla PiS-u katastrofą. Jak sądzę PiS nie ma prostego rozwiązania. Polityczne przesilenie w tej formacji dokona się zapewne po wyborach samorządowych i europejskich. Wtedy okaże się, jakie są możliwości tej partii. Czy może podjąć eksperymenty, czy też jednak jest skazana na zamknięcie się, konsolidację, skupienie na twardym elektoracie tak, by doczekać do lepszych czasów dla PiS-u, a gorszych dla na przykład mniejszych formacji obecnie rządzącej koalicji?

Wybory prezydenckie za rok, a wcześniej, bo już w kwietniu tego roku samorządowe. Na dziś wydaje się, że pierwsze miejsce zajmie Trzaskowski i KO, drugie PiS, być może zamiesza Trzecia Droga. Czy jakieś inne formacje, lewicowe ruchy miejskie, czy prawicowe stowarzyszenia lokalne niezwiązane z PiS-em, mogą ugrać coś więcej w wyborach samorządowych w stolicy?

Tak, ale na poziomie rad dzielnic. A więc tam, gdzie często na agendzie pojawiają się codzienne problemy mieszkańców. Już w poprzednich wyborach widać było sporą dysharmonię pomiędzy strukturą poparcia w wyborach do Rady Warszawy a tym, co się dzieje na poziomie przynajmniej części dzielnic. Nie sądzę natomiast, żeby doszło do rewolucyjnych zmian na poziomie wyborów Rady Warszawy, czy prezydenta stolicy. Po pierwsze, bardzo istotną rolę odegra klimat po wyborach sejmowych, nastroje społeczne z nim związane będą wpływać korzystnie na notowania Koalicji Obywatelskiej.

Również fakt, że Rafał Trzaskowski unikał konfliktów z różnymi grupami i środowiskami, które nie były PiS-em, ułatwi KO prowadzenie kampanii wyborczej. Można za to spodziewać się niespodzianek, a nawet sensacji na poziomie niektórych dzielnic. Ze względu na cząstkowe konflikty i problemy tam tkwiące. Natomiast w skali całego miasta, jeśli chodzi o wybory prezydenckie, jeśli chodzi o wybory Rady Miasta, wielkich niespodzianek spodziewać się nie powinniśmy. A przynajmniej jeszcze nie w tych wyborach.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img