sobota, 27 kwietnia, 2024

Tragedia, skandale i… dobry turniej. World Cup’94

Gol samobójczy, który doprowadził do śmierci człowieka. Fenomenalni Albicelestes, którzy po pierwszych meczach wydawali się pewnym kandydatem do złota, tracący parę po wielkiej aferze dopingowej. Aferze z udziałem genialnych piłkarzy, z „boskim Diego” na czele. Fenomenalny Roberto Baggio, prowadzący bezbarwną w gruncie rzeczy Italię do finału. Pragmatyczna jak nigdy i zabójczo skuteczna Brazylia. Rewelacje z Europy Środkowej, niestety nie z Polski. Pobity rekord liczby goli w jednym meczu. I mistrzostwa w kraju, w którym kibice nie bardzo zdawali sobie sprawę, jaką dyscyplinę właśnie obserwują. W cieniu tragedii, skandali, wielkiej komercji, odbył się naprawdę dobry sportowo turniej. XV mistrzostwa Świata organizowały Stany Zjednoczone, w dniach 17 czerwca – 17 lipca 1994 roku.

Był to pierwszy turniej w nowej rzeczywistości geopolitycznej. Zamiast ZSRR była Rosja, nie było Czechosłowacji, Jugosławii, a Niemcy, broniący tytułu były już zjednoczone. Połączenie maszyny z RFN z solidnym NRD miało dać niepokonany team. A drużyna Berti Vogtsa, urzędujący mistrz Świata i wicemistrz Europy była głównym faworytem do złota. Choć oczywiście nie jedynym.

Faworyci i czarne konie

Oprócz Niemców fachowcy jako faworytów wskazywali też na cierpiącą wielki głód sukcesu Brazylię. Canarinhos złoto zdobyli w roku 1970, a ostatni medal w 1978. A w roku 1982 mieli zdaniem wielu najpiękniej grający team w historii mundiali, ale odpadli w fazie ćwierćfinałowej. Nie przeszli ćwierćfinału także w roku 1986 odpadając po karnych z Francuzami. We Włoszech w roku 1990 mieli słabszy zespół, jednak odpadnięcie w 1/8 z niewyraźną Argentyną było zdecydowanie przedwczesne. Na sukces liczyli też właśnie Argentyńczycy, gdzie do zespołu wracał po wielu perturbacjach Diego Maradona, a do dawnych gwiazd dołączyły nowe, z Gabrielem Batistutą na czele. Swoje apetyty meli mocni Holendrzy, a w roli czarnego konia eksperci widzieli Kolumbię, w której grało wybitne pokolenie zawodników. Te typy, a raczej nie spełnienie ich miały prowadzić do ogromnej tragedii. Był to pierwszy turniej po rozpadzie ZSRR. I ostatni, w którym zagrały 24 zespoły.

Zabity za samobójczego gola

Fachowcy po sukcesie Kamerunu sprzed czterech lat z ciekawością patrzyli w stronę Afryki. I mieli rację, choć tym razem z dobrej strony pokazały się nie „Nieposkromione Lwy” a reprezentacja Nigerii. Zdeklasowała ona mocną Bułgarię z Christo Stoiczkowem 3:0, pokonała Grecję 2:0, uległa jedynie Argentynie. Sensację sprawiła też Arabia Saudyjska, która przegrała z Holandią, ale pokonała Belgię i Maroko, awansując do drugiej rundy. Zawiodła za to drużyna, która miała być czarnym koniem. Kolumbia przegrała 1:3 z mocną Rumunią, a potem 1:2 z gospodarzami ze Stanów Zjednoczonych. Wygrana ze Szwajcarią nie dawała już nic. Z USA samobójczą bramkę strzelił Andreas Escobar. Obrońca już po powrocie do Meddelin wybrał się ze znajomymi do pubu. Był 2 lipca 1994 roku, w MŚ zaczynała się 1/8 finału. Escobara otoczyło kilku mężczyzn. Jeden wyciągnął broń i oddał serię strzałów. Podobno krzyczał gol, gol, gol. 27-letni piłkarz zginął.

Fanatyk, a może narkotykowe klany

Do dziś nie jest pewne, czy zabójca był fanatykiem, wściekłym z powodu porażki swojego zespołu, czy może działał na zlecenie. Kolumbia była w gronie faworytów, ogromne pieniądze na zdobycie medalu postawiły kolumbijskie kartele narkotykowe. Niespodziewana klęska spowodowała, że straciły one ogromne pieniądze. Śmierć 27-letniego piłkarza była jednym z najbardziej tragicznych zdarzeń w ogóle w historii mundiali. Doszło też podczas mundialu do zdarzenia haniebnego i to z udziałem legend futbolu. Drużyną, która po pierwszych dwóch kolejkach zdawała się pewnie zmierzać po złoto, byłą Argentyna. Albicelestes pokonali Greków 4:0 po trzech golach Batistuty i jednym, niezwykłej urody Maradony. W drugim meczu powstrzymali rozpędzoną Nigerię wygrywając 2:1. W cudownych akcjach asystował Maradona, wykańczał Caniggia. I właśnie u Maradony odkryto doping. Piłkarz zostalł zdyskwalifikowany, był to koniec piłkarskiej kariery Diego. Z kadry wypadł też Caniggia. Rozbici Argentyńczycy ulegli Bułgarom 0:2. do 1/8 awansowali, ale smród pozostał. O potężnym osłabieniu zespołu nie wspominając.

Najwięcej goli w meczu, najstarszy strzelec bramki w mundialu

W pierwszej rundzie nie brak było też elementów pozytywnych. Padły rekordy – Oleg Salenko zdobył pięć goli dla Rosji z Kamerunem, pobił rekord Ernesta Wilimowskiego z roku 1938. Miał też na koncie bramkę ze Szwecją (1:3) i choć jego zespół odpadł, został współkrólem strzelców imprezy. Ostatnio o Salence stało się głośno. Były piłkarz potępił rosyjską agresję na Ukrainę, jednoznacznie opowiedział się po stronie Kijowa, nie Moskwy. W meczu Rosja – Kamerun (6:1) honorową bramkę dla „Nieposkromionych Lwów” zdobył Roger Mila. W wieku 42 lat stał się najstarszym strzelcem gola na Mistrzostwach Świata. Drużyna USA spisała się przyzwoicie. Zremisowała ze Szwajcarią, wygrała z Kolumbią, uległa Rumunii, awansowała do 1/8 finału. Tam przegrała 0:1 z Brazylią, co ujmy nie przynosi. Zespół przestał być outsiderem, w kolejnych mundialach Amerykanom zdarzało się dochodzić i do ćwierćfinału. A wśród kibiców soccer (amerykańskie określenie piłki nożnej) przestał być dyscypliną egzotyczną. Duża w tym zasługa turnieju z 1994 roku.

Przebudzenie Italii, a raczej jednego Włocha

W drugiej rundzie wyróżnić można dwa spotkania. Pierwsze, to Włochy – Nigeria, gdzie swój geniusz pokazał Roberto Baggio. Nigeryjczycy grali fantastyczny futbol, wielu widziało w nich zespół, który może powtórzyć rezultat Kamerunu sprzed czterech lat (ćwierćfinał). Ba, niektórzy nawet mówili o pierwszym medalu dla afrykańskiej drużyny. Włosi z kolei grali bezbarwnie i niemrawo. Przegrali z Irlandią, wygrali z Norwegią (po 1:0) oraz zremisowali z Meksykiem. W grupie śmierci wszystkie cztery reprezentacje zdobyły po 4 punkty. Decydowała różnica bramek, odpadli Norwegowie. Włochów nikt jednak nie typował jako kandydata do medalu. I mecz z Nigerią przez długi czas to potwierdzał. Zespół z Afryki był lepszy, dominował, prowadził 1:0. Pod koniec meczu błysnął jednak Baggio strzelając bramkę na 1:1. W dogrywce trafił z rzutu karnego. Do ósemki trafili Włosi. Nie było to ich ostatnie słowo. A Afryka medalu nie ma do dziś, choć do ćwierćfinału dochodziły później Senegal i Ghana.

Maradona Karpat ograł Argentynę bez Maradony

Drugi niesamowity mecz 1/8 finału to starcie Rumunii z Argentyną. Zespół z Europy Środkowej nieźle zagrał już cztery lata wcześniej we Włoszech (1/8). Teraz pokonał Kolumbię 3:1, uległ Szwajcarii 1:4 i wygrał 2:0 z USA. W zespole było kilku świetnych piłkarzy, jak Florin Radiuciou, Dan Petrescu, Ilie Dumitrescu. Przede wszystkim jednak reżyser gry, „Maradona Karpat” George Hagi. Argentyńczycy jak wspomnieliśmy zaczęli doskonale, po dopingowej wpadce ulegli Bułgarom 0:2. A jednak pozbierali się, i z Rumunią zagrali dobre spotkanie. Ale ich rywale zagrali spotkanie genialne. Wygrali 3:2 i awansowali do najlepszej ósemki. Pozostaje zastanawiać się, co by było, gdyby nie dopingowa afera w argentyńskim zespole. Całkiem możliwe, że to Albicelestes podnieśliby Puchar Świata. W pozostałych meczach 1/8 finału Stany Zjednoczone przegrały 0:1 z Brazylią, Szwecja ograła 3:1 Arabię Saudyjską. Niemcy pokonali 3:2 Belgów, Hiszpanie Szwajcarów 3:0. Holandia awansowała pokonując Irlandię 2:0. Bułgaria rzutami karnymi wyeliminowała Meksyk.

Bułgaria odprawia mistrzów Świata

W ćwierćfinale Niemcy grały z Bułgarią. Obrońcy tytułu nie zachwycali, ale grali swoje. 1:0 z Boliwią, 1:1 z Hiszpanią, 3:2 z Koreą Płd., 3:2 z Belgią. Byli murowanym faworytem, naszpikowanym gwiazdami. Od 1954 roku tylko dwa razy, w 1962 i 1978 nie byli w najlepszej czwórce. A w 1982, 1986 i 1990 grali w finale. Ostatni wygrali. Bułgarzy mieli w tym czasie czterech muszkieterów. Byli to Kasimir Bałakow, Ljubosław Penew, Emil Kostadinow i przede wszystkim gwiazda FC Barcelony, Christo Stoiczkow. Penew na turniej nie pojechał – leczył nowotwór. Bułgarzy przegrali z Nigerią aż 0:3, ograli Greków 4:0 i rozbitych po aferze dopingowej Argentyńczyków 2:0. W 1/8 w rzutach karnych odprawili Meksyk. Jednak faworytami byli Niemcy. Gdy Mattheos strzelił z rzutu karnego na 1:0, wszystki wydawało się przesądzone. A jednak – najpierw Stoiczkow wyrównał na 1:1. Potem Jordan Leczkow ustalił wynik na 2:1 dla Bułgarii. Mega sensacja stała się faktem.

Kanarki pożarły pomarańczę

Brazylia grała z Holandią. Canarinhos byli mega pragmatyczni. Ograli Rosję 2:0, Kamerun 3:0, zremisowali ze Szwecją 1:1. W 1/8 zaliczyli skromne 1:0 z USA. Gwiazdy zespołu to Dunga, Leonardo, Romario i Bebeto. Do drużyny wchodził (siedział na ławce) Ronaldo (nie mylić z CR7, chodzi o zawodnika, który w latach 90. uważany był za jednego z trzech największych obok Pele i Maradony). W Holandii brakowało kontuzjowanego (ostatecznie zakończył karierę) van Bastena. Byli jednak Frank Rijkaard, Ronald Koeman, Dennis Bergkamp, bracia de Boer, Marc Overmars. W eliminacjach Pomarańczowi wyszli z grupy z Norwegami, eliminując Anglików, Polaków, Turków i San Marino. Na mistrzostwach pokonali Arabię Saudyjską i Maroko, przegrali z Belgią a w 1/8 pokonali Irlandię 2:0. Z kolei w walce o półfinał obie ekipy stworzyły wielkie widowisko. Było 2:0 po golach Romario i Bebeto. I 2:2 po trafieniach Bergkampa i Arona Wintera. Zdecydował gol Branco dla Brazylii z rzutu wolnego.

Znów Baggio, tym razem i Roberto i Dino

O Hiszpanach z tamtego czasu mówiło się „grają jak nigdy, przegrywają jak zawsze”. I faktycznie – La Furia Roja zazwyczaj grała pięknie, do medalu brakowało niewiele. Ale w USA w fazie grupowej Hiszpanie nie oczarowali specjalnie swą grą. Zaliczyli remisy z Koreą Południową i Niemcami, zwyciężyli z Boliwią. Jednak 1/8 to już popis – pewne 3:0 z solidną przecież Szwajcarią. Włosi jak wspomnieliśmy zaczęli niemrawo. Ale w meczu z Hiszpanami najpierw mocnym strzałem znienacka, z ataku pozycyjnego popisał się Dino Baggio. Wyrównał Salinas, a decydującą bramkę zdobył znów Baggio, ale tym razem Roberto. Włosi zameldowali się w półfinale. I, co najważniejsze, z Hiszpanami zagrali znacznie bardziej przekonująco niż w poprzednich meczach. Komentatorzy, którzy wcześniej nie wymieniali Italii w gronie faworytów zaczęli przypominać o roku 1982, gdy Włosi także zaczęli przeciętnie, a od drugiej fazy się odmienili i wywalczyli złoto. W drugiej turze zaczął wtedy strzelać Paolo Rossi. Tak, jak teraz Roberto Baggio.

Skandynawowie powstrzymali Rumunów

Ostatnią parę stworzyli rewelacyjni Rumuni ze Szwedami. Ekipa Trzech Koron zremisowała z Kamerunem 2:2, wygrała z Rosją 3:1 i zremisowała z Brazylią 1:1. w 1/8 finału pokonała 3:1 Arabię Saudyjską. Wiele osób liczyło, że po pokonaniu Argentyny Rumuni zdobędą medal wielkiej imprezy. Przez większą część meczu był bezbramkowy remis. Dopiero w 78 minucie gola dla Szwedów zdobył Thomas Brollin. Wyrównał w 88 minucie Florin Radiuciou, W dogrywce ten sam zawodnik, w 101 minucie dał prowadzenie Rumunii. Od kolejnych turniejów przez pewien czas obowiązywała złota bramka. To znaczy ten, kto strzelił gola w dogrywce, wygrywał. Rumunom pozostało pluć sobie w brodę, że zasada ta nie obowiązywała jeszcze w 1994 roku. Bowiem w 115 minucie Kennet Andersson wyrównał na 2:2. W rzutach karnych padł remis 4:4 (nie strzelili Hakan Mild i Dan Petrescu). W dodatkowej kolejce trafił Henrik Larsson, a nie strzelił Miodrag Beklodedici. Do półfinału przeszli Szwedzi.

Świetny turniej, słabiutkie półfinały

Panuje pogląd, że to półfinały świadczą o tym, jaki był turniej. Patrząc na turniej w USA Można polemizować z tą tezą. Mistrzostwa Świata we Włoszech w 1990 roku były kultem defensywnej gry, a półfinały zachwyciły. W Stanach Zjednoczonych na odwrót. Cały turniej był na wysokim poziomie. Ale półfinały zawiodły. Zagrali w niej dwaj trzykrotni triumfatorzy – Brazylijczycy, mistrzowie z lat 1958, 1962 i 1970. Włosi, triumfatorzy z lat 1934, 1938, 1982. Szwedzi to wicemistrzowie z 1958, trzeci zespół z 1950 i czwarty z 1938. Dla Bułgarów półfinał był największym sukcesem w ich reprezentacyjnej historii. Włosi po jednostronnym spotkaniu ograli Bułgarię 2:1. Znów dwa gole zdobył Roberto Baggio. Honorowe trafienie z rzutu karnego uzyskał Christo Stoiczkow. Brazylia ograła 1:0 Szwecję, bramkę zdobył Romario. Totalnie jednostronny był mecz o trzecie miejsce. W „finale pocieszenia” Szwedzi już do przerwy prowadzili z Bułgarami 4:0. I utrzymali ten wynik do końca, zajmując trzecie miejsce.

Czwarty triumf Canarinhos

Emocji nie zabrakło w wielkim finale. Choć gole nie padły w regulaminowym czasie i dogrywce, mecz był szybki, a obie drużyny miały dogodne sytuacje do zdobycia bramki. Po raz pierwszy w historii Mistrzostw Świata o tytule decydowały rzuty karne. Te lepiej wykonywali Brazylijczycy. W zespole Italii przestrzelił między innymi wielki Roberto Baggio… Canarinhos po raz czwarty zostali Mistrzami Świata, stając się znów liderem w rankingu zdobywców najważniejszego trofeum. Wciąż imponowali techniką, jednak ich gra była daleka od bajecznej widowiskowości ekip z lat 50, 60, 1970, czy nawet drużyny z lat 1982 i 1986. Ekipa Carlosa Alberto Pereiry była jednak pragmatyczna do bólu i swój cel osiągnęła. Drugie miejsce zajęli prowadzeni przez Arriggo Sacchiego Włosi, trzeci byli Szwedzi, czwarte miejsce zajęli Bułgarzy. Królami strzelców zostali Christo Stoiczkow (Bułgaria) i Oleg Salenko (Rosja). Najlepszym piłkarzem turnieju został Brazylijczyk Romario.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img