sobota, 27 kwietnia, 2024

Najbrzydszy (?) w historii z genialnymi przebłyskami. Rzecz o Italia’90

Nudne mecze, zachowawcza gra, irytujące podania do bramkarzy, które niedługo potem zostały zakazane. Ostatni turniej, w którym zagrały ekipy ZSRR, Czechosłowacji, RFN (jako Niemiec tylko zachodnich) czy Jugosławii (obejmującej całą dawną federację, w późniejszych latach grała Jugosławia złożona z samych Serbii i Czarnogóry). XIV Mistrzostwa Świata we Włoszech pamięta się z nudnej gry i… wyjątków, jak genialne zagrania grającego słaby turniej Maradony, pojedynczych spotkań, w tym świetnych półfinałów. Italia’90 to dla wielu pechowców z pokolenia lat 80-tych pierwszy świadomy turniej. Pierwszy z wielu bez Biało-Czerwonych.

Irytujący, ale mający wciąż przebłyski geniuszu Diego Armando Maradona. Król strzelców – gwiazda jednego turnieju – Salvatore Schillaci z Włoch. Wicekról – Tomas Skuhravy z Czechosłowacji. Jugosłowianin, Dragan Stojković. Kamerun z legendarnym Rogerem Millą, jako pierwszy zespół z Afryki dotarł do najlepszej ósemki. Kolumbijski bramkarz Rene Higuita, który zapomniał, że powinnością golkipera jest obrona… To pozytywy. Jak na turniej, uznawany za najbrzydszy w historii całkiem sporo. No i gra genialnych bramkarzy jak Sergio Goycochea z Argentyny, Walter Zenga z Włoch, czy

Sensacyjne Nieposkromione Lwy, Sowieci na deskach

W fazie grupowej sensację sprawiły Kamerun i Argentyna. Afrykańczycy, bo grali fenomenalnie. Obrońcy tytułu – beznadziejnie.  Już w meczu inauguracyjnym Albicelestes przegrali z grającym  w końcówce w „dziewiątkę” Kamerunem 0:1. Gola dla „Nieposkromionych Lwów” zdobył Francois Omam-Biyik. Kameruńczycy wygrali grupę, obrońcy tytułu ledwo z niej wyszli.  Zachwyciła za to drużyna RFN. Wygrała 4:1 z Jugosławią i 5:1 ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, zremisowała 1:1 z Kolumbią. Niechlubną wizytówką turnieju była grupa F, z mistrzem Europy – Holandią oraz Anglią, Irlandią i Egiptem. Synowie Albionu pokonali Egipcjan 1:0. Poza tym były same remisy 1:1 i 0:0.  Egipcjanie odpadli, Synowie Albionu wygrali grupę. Irlandia i Holandia miały tyle samo punktów, identyczny bilans bramkowy. Awansowały, a o ich kolejności (wyżej była Irlandia) zadecydowało losowanie. Klęskę zaliczyli wicemistrzowie Europy, mistrzowie olimpijscy, z ZSRR. Byli czerwoną – nomen omen – latarnią. Przegrali z Rumunią i Argentyną. Wygrali 4:0 z pewnym awansu Kamerunem. Byli ostatni w grupie w swym ostatnim starcie.

Pierwsi Afrykanie w ćwierćfinale, bramkarz dryblerem

W drugiej rundzie rewelacyjny Kamerun zagrał z Kolumbią. Po 90 minutach był remis 1:1, w dogrywce legendarny kolumbijski bramkarz Rene Higuita wyszedł z bramki i zaczął… dryblować na 30 metrze. Kameruńczyk Roger Mila zabrał golkiperowi Kolumbii piłkę, podbiegł parę metrów i wpakował futbolówkę do siatki. To był drugi gol Mili w tym meczu, który przesądził o awansie Kamerunu do ćwierćfinału. Czechosłowacja rozgromiła Kostarykę 4:1, a trzy gole uzyskał Tomas Skuhravy. Prawdziwym hitem miał być mecz Brazylia – Argentyna. Canarinhos zaczęli niemrawo, choć prezentowali ładny dla oka i skuteczny futbol – wygrali ze Szwecją 2:1, po 1:0 z Kostaryką i Szkocją. Gwiazdami byli Careca i Muller, ale zespół nie umywał się do tego sprzed czterech, czy tym bardziej ośmiu lat. Ale i tak byli faworytem. Argentyna bowiem zawodziła na całej linii – przegrała z Kamerunem, wygrała z ZSRR i zremisowała z Rumunią. Nie prezentowała nic z tego, co cztery lata wcześniej. No, prawie nic.

Diego do Caniggii – Brazylia we łzach

Przez całe spotkanie przeważali Canarinhos. Ale w 80 minucie niewidoczny specjalnie w turnieju Maradona zaprezentował błysk geniuszu. Cudownie zagrał do Caniggii, ten szybkim sprintem dopadł do piłki i dał Argentynie prowadzenie, którego obrońcy tytułu już nie oddali. Mecz pogrążył Brazylię we łzach, choć trzeba uczciwie przyznać – Argentyna na awans nie zasługiwała. Ale Brazylia też nie rzucała na kolana. Tego samego dnia wieczorem mierzyły się kolejne wielkie ekipy. Wicemistrzowie świata sprzed czterech lat, 3 zespół Euro – RFN oraz mistrzowie Europy, zespół Holandii. Pomarańczowi nie zachwycali ale na papierze byli bardzo mocni. Przede wszystkim trzej muszkieterowie z Milanu – Ruud Gullit, Frank Riijkaard, Marco van Basten. A także Erwin van Breukelen w bramce, Ronald i Erwin Koemanowie, Danny Blind, Tim Wouters i wielu innych. I Leo Beenhakker na ławce trenerskiej.  Zachwycał zespół z RFN, z Andreasem Brehme, Lotharem Matthäusem, Jurgenem Klinsmannem czy Rudi Voellerem.  Ekipą z ławki dowodził Franz Beckenbauer.

Nieposkromione Lwy docenione. Lwy Albionu w najlepszej czwórce

Spotkanie rozczarowało. Podopieczni Beckenbauera wygrali 2:1, wszyscy zapamiętali czerwone kartki Riijkarda i Voellera. Świetni piłkarze nawzajem się… opluli. W kolejnych spotkaniach Rumunia zremisowała z Irlandią 0:0, po rzutach karnych awansowali wyspiarze. Włosi bez odprawili Urugwaj 2:0. Spotkanie Hiszpania – Jugosławia po golach Salinasa i Dragana Stojkovicia w regulaminowym czasie skończyło się remisem. W dogrywce Stojkowić przesądził o wygranej Plavich. Przez cały mecz Belgów z Anglikami Czerwone Diabły przeważały. W ostatnich sekundach dogrywki David Platt przesądził, że bez rzutów karnych awansują Anglicy. Ćwierćfinały to trzy mecze bez historii. Argentyna – Jugosławia 0:0, rzuty karne na korzyść obrońców tytułu. Karne przestrzelili najwięksi – Maradona i Stojković. Włosi pokonali Irlandczyków 1:0 (znów gol Schillaciego). A RFN Czechosłowację również 1:0 po bramce Matthäusa

z karnego. Niesamowite widowisko stworzyli Anglicy i Kamerun. Anglicy prowadzili 1:0, Kamerun wyciągnął na 2:1. Synowie Albionu wyrównali z karnego, w dogrywce również z karnego o ich awansie przesądził Lineker.

Półfinałowe dreszczowce

Pary półfinałowe to grający jak zawsze zachowawczo, ale z elementami pięknej gry Włosi, bezbarwni Argentyńczycy, mocni w pierwszej fazie, ale nieco zwalniający tempo Niemcy z RFN i cholernie fartowni Anglicy. I o ile całe mistrzostwa były nudne, tak półfinały doskonałe. Włosi prowadzili z Argentyną 1:0 po golu Schillaciego. W końcówce drugiej połowy znów przebłysk geniuszu Maradony – świetne podanie do Caniggii i gol na 1:1. Dogrywka nie przyniosła rezultatu. W rzutach karnych przeszli Albicelestes. A bohaterem został golkiper Sergio Goicoachea, który obronił trzy rzuty karne. Drugie spotkanie to starcie RFN z Anglią. Niemcy prowadzili po golu Andreasa Brehme w 60 minucie. Wyrównał Gary Lineker w 80. Rzut karne lepiej wykonywali podopieczni Beckenbauera. O 3 miejsce Włosi pokonali Anglików 2:1. A po chyba najbrzydszym finale w dziejach MŚ RFN ograło Argentynę 1:0, gola z karnego w 85 minucie zdobył Brehme. Sprawiedliwości stało się zadość.

Poziom nie najwyższy, ale szereg indywidualności

Wielkich meczów było jak na lekarstwo, jednak uwagę przykuło wiele indywidualności. Największe gwiazdy to cały niemal team RFN, z Brehme, Matthäusem,  Klinsmannem i Voellerem na czele. Maradona rozczarował jak cała Argentyna, ale miał wielkie przebłyski. Fenomenalnie spisał się Caniggia. Królem strzelców został piłkarz jednego turnieju – Salvatore Totto Schillaci. W drużynie Włoch monolit stanowiła obrona, kierowana przez niepokonanego do półfinału Waltera Zengę. W Anglii osobowościami byli Paul Gascoigne, Gary Lineker czy odkrycie turnieju, David Platt. Doskonaly tudniej rozegrał wicekról strzelców Thomas Skuhravy z Czechosłowacji, czy Dragan Stojković z Jugosławii, w której obok siebie grali m.in. Macedończyk Panczew, Chorwat Prosinecki, Serb Stojković, Bośniak Jozić, czy Słoweniec Katanec. Rok później kraj pogrążył się w krwawej wojnie. Po raz pierwszy w historii do najlepszej ósemki wszedł zespół z Afryki. Kamerun był rewelacją, a największą gwiazdą zespołu okazał się legendarny Roger Mila. Największy sukces w swej historii osiągnęli też dochodząc do ćwierćfinału Irlandczycy.

RFN  z trzecim trofeum

O turnieju dużo mówi też to, że wśród gwiazd jest kilku bramkarzy. Argentyńczyk Sergio Goycochea, który rewelacyjnie bronił karne. Niepokonany do półfinału Walter Zenga z Włoch. Anglik Peter Shilton, pewnie kierujący silną defensywą, a pamietający jeszcze potyczki z kadrą Kazimierza Górskiego i słynny remis na Wembley. Irlandczyk Pat Bonner, Niemiec Bodo Illgner. W pewnym sensie też Rene Higuita, ale on dał się zapamiętać z kuriozalnego dryblingu, nie genialnych interwencji. Trzecie mistrzostwo zdobyło RFN, zrównując się z Brazylią i Włochami. Druga była Argentyna, trzecie Włochy, czwarte Anglia. Królem strzelców został Włoch, Salvatore Schillaci. Wydawało się, że RFN, które zdobyło złoto, zdominuje na lata światową piłkę. Szczególnie po połączeniu z niesłabym przecież NRD. A jednak – zjednoczone Niemcy na medal MŚ czekały 12 lat. A na mistrzostwo lat 24. We Włoszech po raz pierwszy od 1974 roku zabrakło Polaków. To jednak temat na inną opowieść.

 

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img