sobota, 27 kwietnia, 2024

Taki to ład…. Nie krytykujmy dnia wczorajszego, bo doczekać możemy gorszego

W Polsce od lat przedsiębiorcom nie było łatwo. Pierwsze lata po wojnie wiadomo, stalinowski terror, ale potem choć zelżał, cały okres PRL był przerąbany. Przełom lat 80. i 90. otworzył nowe możliwości. Ludzie, którzy sami wyszli na ulice, zakładali małe firmy, budowali zręby polskiego kapitalizmu. I to jest piękny mit. Jednak jest też druga strona. Uwłaszczenie nomenklatury, blokada awansu dla najlepszych, a dla drobnych – haracze przestępczej ulicy lat 90. Każdy, kto mieszka w Warszawie, wie o co chodzi. Potem nastąpiła zmiana. Państwo za przestępców się wzięło, ale wzięło też za przedsiębiorców. Na przełomie tysiącleci wielu przedsiębiorców doświadczyło działań niszczącej machiny. A to biurokratycznej, a to co gorsza  działań wymiaru niesprawiedliwości. Tragedie Romana Kluski, Lecha Jeziornego i Pawła Reya (ich historia posłużyła na scenariusz filmu „Układ Zamknięty”), czy wreszcie Mirosława Ciełuszeckiego – to tylko wycinek tamtej rzeczywistości.

Tragedie przedsiębiorców 

Sprawa Ciełuszeckiego jest szczególnie znana naszym czytelnikom, bo opisujemy ją od lat. Następna dekada to z kolei niszczenie drobnego handlu i rzemiosła w Polsce lokalnej. Rozwalanie bazarków, targowisk, drobnego handlu. Czasem na miękko, przez decyzje administracyjne. Czasem na ostro, przez przysłanie agencji ochrony i wyrzucenie z miejsc pracy. Do tego dochodziło medialne szczucie. W zależności od medium szedł przekaz albo o Januszach biznesu i bieda firmach, albo o wypasionych furach w garażu, ukrywanych milionach, wyssanym z mlekiem matki prześladowaniu pracowników itd.

O tym, że nie było to żadne korporacje, a ludzie ci nie obracali milionami, zawodowi propagandyści nie raczyli wspominać. Podobnie o tym, że wielu tych „krwiopijców” nie miała jak prześladować pracowników, bo ich zwyczajnie nie miała. To były rodzinne firmy, w których siedział mąż, żona, czasem syn. I jedno zachrzaniało, drugie zajmowało się księgowością, trzecie jeździło po towar. I oto w 2015 roku doszła do władzy ekipa, która zapowiadała przemienienie wymiaru niesprawiedliwości w Wymiar Sprawiedliwości, a dla drobnego biznesu poprawę warunków. Jak wyszło? Reforma sądów skończyła się wielką awanturą międzynarodową. Procesy trwają jak trwały zbyt długo.

Sądy wolne, bo wolniej działają

Sprawa Ciełuszeckiego wkrótce mieć będzie 20 lat. Dwóch spośród trzech skompromitowanych prokuratorów awansowało za tzw. dobrej zmiany. A trzeci stał się bohaterem tych, co walczą o „wolne sądy”. Oznacza to to, że kto by nie rządził, skompromitowany układ się nie zmieni. A sądy stają się naprawdę wolne – coraz wolniej działają. Wreszcie sprawa drobnego biznesu, którego los mieli obecnie rządzący poprawić. Konstytucja Biznesu była trochę niewypałem, ale miała parę ciekawych rozwiązań, choć wzajemnie się wykluczających. Każde dobre rozwiązanie było psute przez jakiś maleńki, kretyński zapis,  wywalający całą ideę. Aż w styczniu bieżącego roku nastał Polski Ład. Tak bardzo Polski, że płaczą przez niego polscy przedsiębiorcy, nie rozumieją księgowi, a zyskują zachodnie korporacje. Taki to ład, że z chaosu wygrzebać nie może się nikt. Nie krytykujmy dnia wczorajszego, bo zawsze możemy doczekać gorszego…

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img