Całkiem niedawno w trakcie Igrzysk Olimpijskich zamierał ruch na ulicach, a wszyscy w domach śledzili występy Biało-Czerwonych. Od kilku, a może nawet kilkunastu lat emocje te są znacznie mniejsze.
Na spadek popularności igrzysk składa się wiele czynników. Po pierwsze – są mniej atrakcyjne, wiele sportów w dobie szybkich relacji, błyskawicznego przekazu stało się passe. Idea olimpijska mocno przygasła z uwagi na afery dopingowe, komercjalizację sportu, a także politykę – organizacje igrzysk zimowych w Moskwie i letnich w Pekinie są na to najlepszym dowodem. A w kategoriach komercyjnych igrzyska przegrają mistrzostwami w piłce nożnej. Dość powiedzieć, że w turnieju piłkarskim startują młodzieżówki, a najlepszych nie zobaczymy. Boks olimpijski to dziś karykatura tego sportu. Przykłady można mnożyć. W czasie PRL, gdy Polacy startowali w Igrzyskach na ulicach polskich miast zamierał ruch. W latach 90-ych Igrzyska przyniosły także wiele radości. Jedyny medal piłkarzy w roku 1992, sukcesy indywidualne (kapitalne starty w Atlancie, czy udane w Sydney). Od Aten z Polakami było gorzej, a liczne afery i sprawy polityczne mocno nadwątliły prestiż współczesnych olimpiad. Do tego dochodzi przesunięcie Igrzysk z uwagi na pandemię, zawody z obostrzeniami i bez kibiców. Na pewno śledząc to, co dzieje się w Tokio wielu z nas robi to z innym nastawieniem, niż w czasie, gdy kadra Wójcika mierzyła się z Włochami w fazie grupowej (3:0), Australią w półfinale (6:1) oraz finale z Hiszpanami (2:3). Inne były emocje, gdy w Atlancie nasi bili medalowe rekordy. Dziś niby oglądać będziemy, ale smak igrzysk już nie taki, jak przed laty.
fot. Autorstwa Arne Müseler / www.arne-mueseler.com, CC BY-SA 3.0 de, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=85907689