sobota, 27 kwietnia, 2024

Mord Bohdana Piaseckiego. Jak służby PRL nie chciały znaleźć sprawców?

Działalność Bolesława Piaseckiego – zarówno przed wojną, jak i w czasie PRL – budziła skrajne oceny. Dlatego, gdy porwano nastoletniego syna polityka, brano pod uwagę, że to zemsta za aktywność polityczną szefa PAX. Tym bardziej, że komunistyczne służby wręcz ostentacyjnie torpedowały poszukiwania chłopca i sprawców. Zwłoki brutalnie zamordowanego Bohdana znaleziono po niemal dwóch latach, ale winni bestialskiej zbrodni nigdy nie ponieśli kary.

Przed ’39 r. Bolesław Piasecki był przywódcą Ruchu Narodowo-Radykalnego „Falanga”, po wojnie założył Stowarzyszenie „Pax”. Został posłem, choć wcześniej głosił antykomunistyczne hasła.

Z małżeństwa z pierwszą żoną Haliną Kopeć (zginęła w Powstaniu Warszawskim) miał dwóch synów, Bohdan urodził się w 1941 roku, jako nastolatek był uczniem katolickiego liceum św. Augusta.

22 stycznia 1957 r., tuż przed godziną 14, chłopak zakończył lekcje. Wyszedł z trzema kolegami przed gmach szkoły, a wtedy podszedł mężczyzna, który zapytał Bohdana, czy nazywa się Piasecki. Po usłyszeniu potwierdzenia, nieznajomy pokazał jakiś dokument (pozostali uczniowie nie dostrzegli jaki) i kazał iść ze sobą. Wsiedli do stojącej w pobliżu taksówki – czarnej wołgi, i odjechali. Wtedy nastolatek był widziany po raz ostatni.

Jego koledzy wyczuli, że dzieje się coś złego, na wszelki wypadek zapisali numer rejestracyjny odjeżdżającego samochodu: „T-75-222”.

Po kilku godzinach było już wiadomo, że Bohdan został uprowadzony. Tego samego dnia Bolesław Piasecki odebrał bowiem wiadomość od porywaczy, że w urzędzie pocztowym zostawili na poste restante list – a w nim postawili żądania za uwolnienie nastolatka: 4 tysiące dolarów i 100 tysięcy złotych. Wyznaczyli miejsce i czas przekazania okupu – po dwóch dniach w „Kameralnej” przy ulicy Foksal.

Wysłannikiem był ksiądz Mieczysław Suwała, wieloletni przyjaciel Piaseckiego. W restauracji duchowny telefonicznie otrzymał nowe instrukcje, później następny adres, i tak kilka razy. Okup nie został jednak odebrany.

Podczas kolejnej rozmowy z Piaseckim, bandyci podnieśli wysokość okupu, bo rzekomo odkryli, że księdza Suwałę obserwowali milicjanci. Później scenariusz się powtórzył. Choć podano kilka miejsc przekazania pieniędzy, to kontakt z kidnaperami nie został nawiązany. Wprawdzie w następnych dniach Piasecki otrzymywał nowe wiadomości, ale po 28 stycznia porywacze więcej się nie odezwali.

W tym samym czasie trwały poszukiwania Bohdana i przestępców. Oczywiście, najpierw uwagę skoncentrowano na taksówce, do której wsiadł chłopak. O dziwo, to współpracownicy szefa PAX, a nie milicjanci odkryli, że jej użytkownikiem był Ignacy Ekerling, pracownik Miejskiego Przedsiębiorstwa Transportowego.

Mężczyzna twierdził, że podczas zwykłego kursu wiózł dwóch mężczyzn, później dosiadł się chłopiec, wysadził ich przed gmachem sądu przy ówczesnej alei Świerczewskiego i więcej nie widział.

Relacja Ekerlinga była jednak pełna sprzeczności, nie potrafił też podać rysopisów pasażerów. Przede wszystkim jednak odkryto, że nie siedział za kierownica taksówki, bo nie rozpoznali go ani szkolni koledzy Bohdana, ani inni naoczni świadkowie. Czyli musiał pożyczyć auto porywaczom, a więc znał ich tożsamość. Pomimo przełomowej informacji funkcjonariusze biorący udział w śledztwie nie poszli tym tropem. Później działy się rzeczy jeszcze dziwniejsze.

Wiosną 1957 r. Ekerling nagle sprzedał cały dobytek i mieszkanie, dostał paszport i planował wyjazd z Polski – co bez zgody ówczesnych służb byłoby niemożliwe. Dopiero po interwencji Bolesława Piaseckiego, taksówkarza zatrzymano na przejściu granicznym.

„Nieudana ucieczka Ekerlinga nie zakończyła bynajmniej sabotowania śledztwa. W niewyjaśnionych okolicznościach zaczęły ginąć dowody rzeczowe. Najpierw „przypadkiem” skasowano taśmę, na której zarejestrowana była pierwsza rozmowa telefoniczna z jednym z porywaczy. Później znikł list kidnaperów, na którym znajdowały się odciski palców, a w ślad za nim protokół z pierwszej wizji lokalnej, w której brali udział wszyscy ważni świadkowie” -pisał prof. Antoni Dudek w książce „Ślady PeeReLu: ludzie, wydarzenia, mechanizmy”.

Nawet znalezienie w jego mieszkaniu notatek z nazwiskami mieszkańców domów, do których kierowano księdza Suwałę, nic nie dało. Miał też zapisane nazwiska kilku milicjantów oraz ubeków.

Ekerling nigdy nie stanął przed sądem, bo akt oskarżenia prokuratura wycofała tuż przed terminem pierwszej rozprawy. Mężczyzna wyszedł na wolność. Ekerling zmarł w 1977 roku – nie ujawniając prawdy.

8 grudnia 1958 roku, czyli niemal dwa lata po porwaniu, dwóch robotników pracujących w schronie naprzeciwko gmachu sądu zobaczyło, że wejście do jednego z pomieszczeń jest zabite gwoździami. W środku znaleźli zmumifikowane zwłoki – to były szczątki Bohdana Piaseckiego. Chłopiec został w brutalny sposób zamordowany, w klatce piersiowej nadal tkwił wbity sztylet.

Ciało znaleziono w budynku, w który mieszkał Jan Kossowski, znajomy Ekerlinga i pracownik milicji. Jesienią 1957 r. wyjechał do Izraela. Polskę opuścili także inni funkcjonariusze, których nazwiska znaleziono w notatkach taksówkarza.

Komunistyczne służby nawet nie próbowały poznać prawdy. Niestety, tajemnicy porwania i mordy 16-letniego chłopca nie udało się wyjaśnić także podczas śledztwa Instytutu Pamięci Narodowej.

Łucja Czechowska

Na zdj. Budynek przy al. Solidarności 82a (d. Świerczewskiego), to tu znaleziono ciało Bohdana Piaseckiego fot. Adrian Grycuk/WIkipedia Autorstwa Adrian Grycuk – Praca własna, CC BY-SA 3.0 pl, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=70759927

 

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img