piątek, 26 kwietnia, 2024

Przemysław Harczuk w najnowszym „Nowym Telegrafie Warszawskim”: Nie da się. Aż przyjdzie wariat, który o tym nie wie

Mistrzostwa Europy w piłce nożnej to totalny rollercoaster. Niewątpliwie piękny futbol, szczególnie w wykonaniu Włoch, Niemiec, Portugalii, Francji, czy Belgii. Dramatyczne i przerażające sceny, gdy Cristian Eriksen dostał ataku w trakcie meczu, na szczęście został odratowany. Wreszcie – emocje związane z reprezentacją Polski. Najpierw ogromne nadzieje, bo przecież i piłkarski potencjał, i słaby rywal na początku. Potem – fatalny występ z cienką Słowacją, i wszyscy (z niżej podpisanym włącznie) zespół ten przekreślili. Wreszcie – heroiczny bój z Hiszpanią, remis, przedłużający szansę na pozostanie w turnieju. O wszystkim decyduje mecz ze Szwecją, która od Hiszpanów (jako drużyna, nie piłkarsko) jest lepsza, w dodatku zupełnie Polakom nie leży. A jednak, można mieć pewne nadzieje. Niezależnie od nich, trzeba przyznać, że Paulo Sousa już dziś zasługuje na pochwałę za jedną rzecz. Chce nauczyć Polaków innej filozofii gry. Bez strachu, pressingiem, ofensywnie. I jak widać, choć łatwe to nie jest, może przynosić efekty (nawet jeśli Biało-Czerwoni odpadną, należy tę pracę kontynuować). I to pokazuje jeszcze jedno – jak często (nie tylko w sporcie, także w życiu) popadamy w żenujący minimalizm. „Nie da się”, „nie potrafimy”, „nie jesteśmy w stanie”. Powtarzamy to jak mantrę, w końcu zaczynamy w to wierzyć. Aż przychodzi „wariat”, który nie wie, że czegoś nie da się zrobić, i niemożliwego dokonuje. Gdy rozmawiam z przyjaciółmi, nakręconymi na jakąś opcję polityczną – czy to wyznawcami PiS, czy antypis – też widzę ten paskudny minimalizm. PiS zawalił reformę wymiaru sprawiedliwości, skupił się tylko na sądach i na personaliach, upolitycznieniu a nie reformie? Ludzie niewinni, jak Mirosław Ciełuszecki są wciąż prześladowani przez wymiar (nie)sprawiedliwości, a odpowiedzialni za to prokuratorzy awansują już za tzw. dobrej zmiany? Ambasadę RP w Berlinie buduje firma rosyjskiego oligarchy związanego mocno z Kremlem? „No tak, to prawda. Ale wiesz, zawsze PiS to jest lepsza opcja niż PO, bo ci mają aferę reprywatyzacyjną, poszli w kierunku skrajnie lewicowym, do tego związuje się z postkomuną” – słyszę od wyznawców PiS. Platforma nie oczyściła się z afery warszawskiej, gdzie przecież doszło do szeregu ludzkich dramatów, mordu na Jolancie Brzeskiej? Nie realizuje własnych  wypowiedzi, a zamiast  rozsądnej i realnej  reformy sądownictwa oferuje infantylny powrót do tego, co było? Nie zrobiła bilansu otwarcia po swoich, delikatnie mówiąc nieidealnych rządach? „Tak, masz rację. Ale nie ma nic lepszego, zawsze są przeciwwagą dla PiS” – mówią mi fanatyczni wyznawcy antypisu. Tymczasem prawda jest taka, że choć los Pawła Kukiza, ale też formacji typu Nowoczesna pokazuje, że podział na PO, PiS, może jeszcze  dodatkowo PSL z Lewicą jest na stałe, to nie znaczy, że my, jako obywatele Polski, czy mieszkańcy Warszawy, nie mamy nic  do powiedzenia. Musimy jednak – jak chce to wymusić Paulo Sousa od polskich piłkarzy – diametralnie zmienić nasze myślenie. Zachowując poglądy, głosując na kogo tam chcemy, powinniśmy zacząć od polityków wymagać. Budować grupy nacisku – stowarzyszenia, kluby, niezależne media. Tylko w ten sposób można coś osiągnąć. Nie da się?  Owszem. Do czasu, aż przyjdzie wariat, który o tym nie wie.

Przemysław Harczuk

Przemysław Harczuk, redaktor naczelny „Nowego Telegrafu Warszawskiego”, Dziennikarz „Salonu24”

 

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img