poniedziałek, 29 kwietnia, 2024

Strategia pijanego zająca. Znów fundnęli nam lockdown! (KOMENTARZ)

W sprawie COVID-19 jestem „symetrystą”, czyli w sporze toczonym przez obie strony epidemicznego konfliktu jestem po środku. To znaczy po obu stronach widzę kretynów, z których jedni chcieliby cały kraj zamknąć nie patrząc na koszty, że część ludzi umrze z głodu, część na inne choroby a drudzy twierdzą, że żadnego wirusa nie ma, że to ściema, a najlepiej wejść bez środków ostrożności w tłum, w imię wolności lizać klamki etc. Oczywiście to przykłady skrajne, ale i takie postawy spotkałem. Jednak choć kretynów faktycznie jest więcej, tak bywają po obu stronach głosy rozsądku.

fot. Pixabay

I tak – wirus jest zagrożeniem. Ale lockdown dwa jest tragedią. Gdyby  to zależało ode mnie, pozwoliłbym na (w miarę) normalne życie, czyli chodzenie do lasów, kościołów, sklepów (może z bardziej rygorystycznym przestrzeganiem dystansu), wręcz zachęcałbym do spacerów i wychodzenia z domów przy jednoczesnym unikaniu zatłoczonych miejsc. Jednocześnie BEZWZGLĘDNIE nakazałbym środki ostrożności takie jak (ale w miejscach  zatłoczonych, nie w lasach) maseczki bądź przyłbice, rękawiczki, dezynfekcje, trzymanie społecznego dystansu. Tam, gdzie można, stawiałbym na pracę zdalną. Jednocześnie przeprowadziłbym maksymalną liczbę testów, izolowałbym grupy najbardziej zagrożone, specjalną kontrolą objąłbym domy pomocy, szpitale, etc. Jednocześnie służba zdrowia MUSIAŁABY pracować normalnie, to znaczy – oczywiście pracownicy byliby testowani, środki ostrożności by były wprowadzone, ale nie można zapominać, że naszemu zdrowiu zagraża nie tylko COVID, ale też nowotwory, choroby serca, udary, itd. Niestety tu coraz więcej ludzi pozbawionych jest profesjonalnej pomocy. Za przedstawione podejście obrywam i od koronasceptyków, którzy uważają chorobę za ściemę i wyśmiewają WSZELKIE próby walki z nią, jak i od zwolenników nowego lockdownu. Obie grupy są skrajne. Co gorsza rząd, zamiast wprowadzenia sensownego planu walki z epidemią (a takie pomysły były nawet w kręgach rządowych, exemplum plan Sośnierza), próbuje jakby zadowolić obie grupy. Jest niekonsekwentny, a jego strategia może być określona jako strategia pijanego zająca. Bo po kiego grzyba chociażby nakaz noszenia maseczki podczas samotnego spaceru? Przypominają się zakazy wchodzenia do lasów. Niestety – choroba nie zniknie, jest zagrożeniem. Ale naprawdę warto by było, aby nasi rządzący rzeczywiście zajęli się realną walką z zagrożeniem, a nie rozwalaniem gospodarki. Osobną sprawą jest, że czas od pierwszej, do obecnej fali wirusa został zmarnowany. To jednak temat na inną opowieść.

Przemysław Harczuk

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img