wtorek, 30 kwietnia, 2024

Odnowa Kościoła konieczna, inaczej zostanie pustynia (WYWIAD)

Realna odnowa Kościoła w Polsce nie wyjdzie od hierarchii, ale od zwykłych ludzi, naprawdę wierzących, którym z jednej strony nie odpowiada ani przesłodzona wspólnota kremówkowa, ani oblężona twierdza. Wizja papieża Benedykta, mówiąca o przekształceniu Kościoła w niewielkie wspólnoty ludzi mocno wierzących jest coraz bliższa spełnienia – z księdzem Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim, prezesem Bractwa Św. Brata Alberta, rozmawia Przemysław Harczuk.

Karol Wojtyła papieżem, Janem Pawłem II, został 16 października 1978 roku. Przez lata był niekwestionowanym autorytetem. Teraz pojawiają się wściekłe ataki, odsądzanie od czci i wiary, z drugiej strony zwolennicy św. Jana Pawła II promują jego przesłodzony wizerunek, z kremówkami, bez nauczania, encyklik. Czy brak prawdziwego obrazu papieża-Polaka nie szkodzi jego wizerunkowi bardziej, niż ataki, oskarżenia, obraźliwe memy?

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: W ocenie Jana Pawła II mamy do czynienia z dwiema skrajnościami, obydwie są w podobnym stopniu złe. Pierwsza to wściekły atak, twierdzenie, że papież-Polak to było samo zło, ad a do z, do szpiku kości. To nieprawda. A ataki te wynikają tylko z faktu, że ich autorzy są nastawienie wrogo do Kościołą, czy do religii. Natomiast z drugiej strony mamy przelukrowany wizerunek, całkowicie pozbawiony ludzkiego rysu – pokazuje się świętego, herosa, postać bez żadnej skazy. Pomija się trudne sprawy, a wręcz zamiata pod dywan. Na terenie samego miasta Krakowa są aż 24 pomniki. Doprowadzono ten kult do absurdu. Autorzy tego kultu naruszyli też odwieczną zasadę, obecną o w Polsce i chrześcijaństwie, że osobie żyjącej pomników się nie stawia. Te absurdy jak lukrowanie, omijanie trudnych spraw, brak wyjaśnień, także do niczego dobrego nie prowadzi. Na pewno taki cukierkowy obraz nie trafia do młodych, bo jest nieprawdziwy. Starcie tych skrajności to problem też dla tych, co są pośrodku – szanują św. Jana Pawła II, doceniają wielkie osiągnięcia jego pontyfikatu. Ale też widzą błędy, chcieliby poznać prawdę na ich temat.

No tak, tylko mamy wizerunek świętego bez skazy, a z drugiej strony twarde oskarżenia, że papież nie reagował w sprawie nadużyć seksualnych w Kościele. Jak dalej szanować takiego świętego?

To nie musi być akurat problem. Przypomnę, że osoby wybitne historycznie, ludzie, którzy przyczynili się do odzyskania niepodległości przez Polskę, podłożyli podwaliny pod tożsamość narodową, także obok zasług miewali gorsze karty w swoim życiorysie, czy publicznej działalności. Chociażby Józef Piłsudski. Czy Tadeusz Kościuszko. Rozmiary, jakie w Polsce przybrał kult św. Jana Pawła II jest przesadny. I od odejścia Jana Pawła II minęło 17 lat. Naprawdę warto przywrócić mu właściwą miarę.

Przyznam, że i ja mogę uderzyć się w piersi – przez wiele lat sam byłem wyznawcą teologii, że sprawy kościelne powinny być załatwiane w środku. Że powinien być jakiś zakon, np. Jezuitów, niczym biuro spraw wewnętrznych czyszczący Kościół z nadużyć, np. wsadzając podejrzanych delikwentów do zamkniętych klasztorów, gdzie trzeba do końca życia pracować, bez kontaktu z ofiarami. Problem w tym, że w Kościele to nie zadziałało. Było przenoszenie seksualnych drapieżców na inne parafie. Ale zmierzam do tego, że młodsi ludzie, urodzeni po 1989 roku na takie pomysły wewnętrznej komisji i autooczyszczenia Kościoła pukają się w czoło. Ale starsi doskonale to rozumieją. Karol Wojtyła był wychowany w takiej teologii, że po prostu brudy należy prać w swoim gronie. Czy to mogło przeważyć na błędy, które papież popełnił?

W polskim Kościele był jeszcze jeden czynnik – komunizm i klasyczny syndrom oblężonej twierdzy. I to nawet miało pewne uzasadnienie, ale w czasie komuny. Od jej upadku minęły 33 lata. Jest wolność słowa, wolność prasy, swoboda badań naukowych. I nie można dopuszczać do sytuacji, w której Kościół się zamyka naprawdę, bo to już pachnie dulszczyzną. Niestety władze kościelne w Polsce wciąż nie wyszły z tego syndromu oblężonej twierdzy. Wszelka krytyka – uczciwa, nieuczciwa, prawdziwa, nieprawdziwa, nawet prowadzona przez katolików, którzy chcą dobra Kościoła, traktowana jest jako atak na Kościół. A Jan Paweł II wzrastał w tej atmosferze oblężonej twierdzy. Ona go w dużym stopniu ukształtowała. Znalazł się w całkiem innej rzeczywistości w kurii rzymskiej. Niektóre jego działania były błędne. Ale tego nie należy się bać, tylko to wyjaśnić. Źle się stało, że nie zostało to wyjaśnione podczas procesów beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego. Wtedy był najlepszy moment. Ale robiono wszystko, by proces był jak najszybszy. Moim zdaniem z wielką szkodą dla sprawy. I to się okazuje, że to było złe.

Tylko pytanie, co teraz należy zrobić – ataki na Kościół niesprawiedliwe, ocenianie nie fair samego Jana Pawła II też mają miejsce?

Przede wszystkim trzeba sobie jasno powiedzieć – wyjaśnianie, rozwiązywanie tych spraw, nie jest żadnym atakiem na Kościół. Choć oczywiście wrogowie Kościoła będą to wykorzystywać. Ale bardziej szkodzi zamiatanie tego pod dywan. Należy wreszcie to uporządkować. Powiedzieć, w których momentach decyzje papieskie były niesłuszne, w których momentach papież dokonał zaniechania, czyli nie podjął konkretnych działań. A kiedy próbował coś zrobić, ale jego otoczenie mu na to nie pozwoliło. Należy też mieć świadomość, że papież pod koniec życia był już człowiekiem bardzo schorowanym. Coraz częściej się mówi, że powodem rezygnacji Benedykta XVI było to, że widział jako kardynał jak wyglądały ostatnie lata Jana Pawła II, gdy stawał się coraz starszy, a otoczenie zaczynało nim manipulować. I Benedykt miał świadomość, że w pewnum momencie trzeba powiedzieć dość, bo są pewne granice, których człowiek siłą rzeczy nie przekroczy. No, ale właśnie – to wszystko trzeba wyjaśnić. Czytam książkę Marcina Gutowskiego pt. „Bielmo”, są w niej też moje wypowiedzi. Jestem zbulwersowany polaryzacją, która jest wokół Jana Pawła II. Albo jest wściekły atak na Kościół, obrażanie religii, albo próba wybielania za wszelką cenę, przedstawiania wszelkich wątpliwości jako ataku na Kościół. No w ten sposób wyrządza się wielką krzywdę, przede wszystkim Janowi Pawłowi II.

Niezależnie już od tej dyskusji mamy bez wątpienia kryzys w Kościele. Proszę nie tyle o proroctwo, co o prognozę, jak to się dalej może rozwinąć?

Akurat proroctwo wygłosił, już pół wieku temu ksiądz Josef Ratzinger, późniejszy kardynał a jeszcze potem papież Benedykt XVI. On przewidział, że Kościół, jaki był wtedy – instytucjonalnie bardzo silny, mający dominującą pozycję w Europie, pozycję tę straci. Będzie Kościołem mniejszościowym, składającym się z małych wspólnot ludzi wierzących, które będą solą tej ziemi. Myślę, że jesteśmy tego świadkami. Kościół, także w Polsce nie jest już tym Kościołem, który spełniałby misję ewangelizacyjną. Mnie oczywiście bardzo boli to, że hierarchia w Polsce tak zamyka się na dojście do prawdy, działa na zasadzie oblężonej twierdzy. Odnowa Kościoła w Polsce nie wyjdzie od hierarchii, ale od zwykłych ludzi, naprawdę wierzących, którym z jednej strony nie odpowiada ani wspólnota kremówkowa, ani oblężona twierdza. A jeśli mam podać przykłady pozytywne z historii, to czas reformacji i sobór w Trydencie. On stworzył nowe zasady ewangelizacji. W odpowiedzi na dramatyczne wydarzenia, gdy całe narody i kraje odchodziły od katolicyzmu. Dziś jest podobnie. Zmiany są konieczne. Nie polegające na wywróceniu dogmatów, czy liturgii, ale na duchu odnowy Kościoła. Być może zmieni się forma stałych diakonów, może wyświęcanie żonatych księży. Na pewno musi jednak nastąpić zmiana, w przeciwnym razie zostanie pustynia.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img