wtorek, 30 kwietnia, 2024

WIELKANOCNE ZWYCZAJE. Jaja, baby i jelenie. Jak świętowali nasi przodkowie

Nie ulega wątpliwości, że dawni Polacy lubili dobrze podjeść i jak świętowali to pełną gębą, z drugiej strony – jak się miało cały zastęp służby, wielu gości przybywających z najrozmaitszych zakątków kraju i dobre serce to można ten przepych zrozumiećDobre serce ma tu tyle do rzeczy, że dawniej było zwyczajem nakarmienie wszystkich ubogich, sierot, wdów, przejezdnych, osób samotnych i kalekich. Nikt nie odszedł z dworu z pustym brzuchem. Dziś nie mamy dworów i gościńców, ale ludzi ubogich nie ubywa, warto o tym pamiętać (Przypominamy tekst archiwalny, który ukazał się w Nowym Telegrafie Warszawskim) 

W prasie kobiecej zaroiło się od przepisów na baby i mazurki, choć utrudniony to kręci się biznes zajączkowo-kurczakowy. Baranki z białej czekolady nie mają chorągiewek z krzyżykiem, na poczcie chcąc kupić kartkę wielkanocną trzeba się przygotować na nieśmiałe pytanie: „z motywem religijnym czy bez?”. Nie proszę państwa, nie będziemy świętować laickiego festynu cukierniczego, ale Zmartwychwstanie Chrystusa.

Wielkanoc setki lat temu

Jak jest dzisiaj wszyscy mniej więcej wiemy, ale jak Polacy obchodzili Wielkanoc 100, 200 lat temu? Oto  miniprzegląd ciekawostek z polskich tradycji wielkanocnych. „W Siedleckiem utrzymują, że kamienie, którymi ukamienowano świętego Szczepana, zamieniły się w pisanki. Inna legenda głosi, że gdy prowadzono Jezusa na śmierć, pewien ubogi niosący na sprzedaż kilka jajek do miasta, postawił koszyk i pomagał krzyż dźwigać Zbawicielowi, a gdy powrócił do koszyka, ujrzał, że jajka przemieniły się w kraszanki i pisanki”. Tak o narodzinach jednej z najpiękniejszych tradycji wielkanocnych pisał na przełomie XIX i XX wieku Szczęsny Jastrzębowski. Na tym jednak nie koniec. W jednym z greckich podań spisanych około X wieku pojawia się motyw św. Magdaleny, której podobno zawdzięczamy tradycję malowania jajek. W ludowych opowieściach polskich Maria Magdalena wracając od grobu Pańskiego zastaje w swej izbie pomalowane na czerwono jajka.

Uradowana rozdaje te przedziwne znaleziska apostołom głosząc im zmartwychwstanie Chrystusa a one przemieniają się w ich dłoniach w ptaki. Starożytni mówiąc ab ovo zaczynali od początku, czyli od jajka, Krzysztof Kolumb stawiając w pionie ugotowane jajo dokonał rzeczy niemożliwej – przekonał zawistników do swojej racji. W Sant Antoni de Portmany na Ibizie do dziś stoi pomnik kolumbowego jajka – symbol nowatorskiego pomysłu, który kruszy najbardziej opornych. Jajko jest w tradycji chrześcijańskiej symbolem życia więc siłą rzeczy początku, to mocny ładunek jak na coś tak kruchego. Może dlatego niejedno „jajko” zawstydzi mądrością swarliwą kurę. Kiedy ruszymy z koszyczkami do kościołów, spójrzmy na jajka z większą uwagą, nie dość, że są bardzo zdrowe to jeszcze tak dosadnie przypominają nam o cudzie życia. Same pozytywy, niejedno jajo by się zarumieniło.

Zwyczaj poszedł na cały świat

Polacy mają piękny zwyczaj święcenia pokarmów, gdziekolwiek przychodzi nam żyć zachowujemy tę tradycję. Kiedy rozmawiam z Polakami żyjącymi w Niemczech, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie okazuje się, że niejako przekazują ten nasz zwyczaj dalej. Niemiec idący ze święconką do polskiego kościoła nie wzbudza sensacji, tygiel kulturowy ma i dobre strony. W wydanej w 1557 roku Postylli Mikołaja Reja pojawia się fragment nawiązujący do świecenia pokarmów, nie jest długi więc przytaczam w całości: „Kto święconego nie je, a kiełbasy dla węża, chrzanu dla płech, jarząbka dla więzienia, już zły chrześcijanin”. Rej był znany ze swego pragmatyzmu, można więc spokojnie przyjąć, że bycie polskim chrześcijaninem zakłada nie tylko sferę religijną, ale i tradycji. Złośliwi mawiają, że to przesąd, ale złośliwym nikt nie dogodzi a tradycja święcenia, dzielenia się i spożywania poświęconych pokarmów jest czymś tak polskim, że trudno sobie wyobrazić Wielkanoc bez zapachu święconki.

Ja nie potrafię i mam dowód na to, że dawni Polacy też nie potrafili: „Pożywanie święconego jajka jest treścią, głównym symbolem obchodu, jak przy łamaniu opłatka na Wigilię kolędową, gospodarstwo częstuje niem każdego gościa, życząc szczęśliwego Alleluja i wszelkich pomyślności w życiu. Zwyczaj to starożytny, sięgający owych wieków, kiedy oddawano jeszcze cześć siłom natury. Kościół go zachował, bo myśl jego tłómaczył [oryginalna pisownia – red.]. W wielu miejscach, gdzie nawet nie wiedzą o zwyczaju święconego, dzielą się jajkiem. (…) Ale mniejsza o ginący w imię wieków i podań zwyczaju święconego, dość, że to nasz ojczysty, staroświecki a jeszcze więcej, że uświęca gościnność, że gromadzi ludzi i łączy ich z sobą nie w imię przedsiębiorstw i spekulacyi, ani rachub politycznych, ale jakimś serdecznym, przyjacielskim i patryarchalnym węzłem. Co za szkoda, jeżeli go ochrzcimy mianem przesądu i wygonimy z pośród nas jako zbytek barbarzyństwa”.

4 dziki na śniadanie

Tym razem cytat był dłuższy a jego autor Lucyan Siemieński (ur. 1809) twardo stanął na straży polskich tradycji i przypomniał bogate opisy dawnych wielkanocnych uczt na polskich dworach i domach szlacheckich. Siemieński przyrównuje pełne przepychu i fantazji śniadania wielkanocne do wielkich dzieł artystycznych, do rzeźby zachwycającej oko i podniebienie. Autor przywołuje ducha śniadań u Sapiehów w Dereczynie organizowanych za króla Władysława IV. Powołując się na podania dawnych kronikarzy Siemieński opowiada o czterech dzikach faszerowanych wybornym mięsiwem, o dwunastu „ złocistorogich” jeleniach upieczonych nad rusztem a wypełnionych nadzieniem z zajęcy, cietrzewi itp. Cztery dziki symbolizowały pory roku a jelenie miesiące, śniadanie wielkanocne było więc mówiąc potocznie naszpikowane nie tylko szynkami i kiełbasami, ale i symboliką przemijającego czasu. Nie trudno zgadnąć, że i pozostałe dania spełniały podwójną funkcję: smakową i symboliczną.

I tak u Sapiehów mieliśmy 52 ciasta (ile tygodni w roku) i aż 365 lukrowanych bab! Drodzy Państwo, jeżeli tyle jedzono to ile musiano pić? Sporo, to nie ulega wątpliwości. Dość powiedzieć, że samego miodu dla czeladzi zwieziono 8400 kwart, dodam, że staropolska kwarta była równa 1,125 litra. Miłosierne gesty Zwykły lud świętował skromniej, ale do przygotowania święconki dokładano wielkiej staranności. W kobiałkach były pisanki, owalne pierogi (placki), serduszko białego sera, pętko kiełbasy, wędzonka i sól. Zamożniejsi dokładali do tego standardowego zestawu puszystą babę, prosiaka z jajkiem lub chrzanem w otwartym ryjku. Kobiałki tonęły w bieli ręczników (serwety były zarezerwowane dla dworu) i zieleni bukszpanu. Ksiądz skrapiał ustawione w półkole kobiałki wodą ze szczyptą soli, w nocy starsi wyruszali na rezurekcję. Nie ulega wątpliwości, że dawni Polacy lubili dobrze podjeść i jak świętowali to pełną gębą.

Ubogich nie ubywa

Z drugiej strony – jak się miało cały zastęp służby, wielu gości przybywających z najrozmaitszych zakątków kraju i dobre serce to można ten przepych zrozumieć. Dobre serce ma tu tyle do rzeczy, że dawniej było zwyczajem nakarmienie wszystkich ubogich, sierot, wdów, przejezdnych, osób samotnych i kalekich. Nikt nie odszedł z dworu z pustym brzuchem. Dzisiaj ludzie dobrej woli i miłosiernego serca zostawiają w kościołach i ośrodkach pomocy trwałe produkty spożywcze, które są później rozdzielane między potrzebujących. Taka forma pomocy zawsze poprawia samopoczucie obdarowującego i może być połączona z jałmużną wielkanocną. Nie mamy dworów i gościńców, ale ludzi ubogich nie ubywa, warto o tym pamiętać, szczególnie w czasie przedświątecznej krzątaniny. Wołczebne czyli wykupne Lucyan Siemieński wspomina zwyczaj „chodzenia po włóczebnem” czyli zbieranie po domach różnych smakołyków z wielkanocnych stołów.

Autor przytacza piosenkę, z którą odwiedzali gospodarzy mali chłopcy z Mazowsza zbierający święcone na dziecinną ucztę: „Jako mały żaczek, jako robaczek, w szkole nie bywałem, różczki nie widziałem. Różczki zielonej, z drzewa łomionej, nie wiele umiem. Ino państwu powiem: na Wielkanoc rano z grobu zmartwychwstano. Rączkę podnoszę, włóczebnego proszę. I my, czyli zespół redakcyjny zakończymy wierszem. Bez obaw, nie przyjdziemy do Państwa po włóczebnem, ale korzystając z okazji życzymy wszystkim naszym czytelnikom zdrowych, radosnych i ciepłych rodzinną atmosferą Świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Radosnego Alleluja! Oby nam łaskawe nieba, Darów swoich nie szczędziły Oby nam nie brakło chleba, Ani życia, ani siły, – Byśmy byli litośnymi, W Bogu mogli się weselić, I wszystkiem z nieszczęśliwymi Jak tem jajkiem się podzielić! (z literatury humorystycznej XIX wieku) Tekst powstał w oparciu o encyklopedię Zygmunta Gloggera.

 

(artykuł sprzed kilku lat, z gazety Telegraf24, poprzedniczki „Nowego Telegrafu Warszawskiego)

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img