poniedziałek, 29 kwietnia, 2024

No i (chyba) po mistrzostwie. A o puchary też będzie ciężko… Bolesny remis przy Łazienkowskiej

Historia futbolu zna zwycięskie remisy, jak choćby 1:1 z Anglią na Wembley, który zapewnił drużynie Kazimierza Górskiego pierwszy po wojnie awans na mistrzostwa Świata. Czy ostatnie 0:0 z Walią, którego efektem były zwycięskie karne i awans do mistrzostw Europy. Niestety, podział punktów z Jagiellonię nie jest dobry dla żadnej z drużyn. Dla Legii to jednak prawdziwa klęska praktycznie przekreślająca marzenia o mistrzostwie Polski.

Przed spotkaniem było jasne, że wygrana sprawi, iż Legia doskoczy do ścisłej czołówki i zmniejszy stratę do Jagiellonii do czterech punktów. Porażka to całkowity koniec szans – 10 punktów straty na siedem kolejek przed końcem, to różnica praktycznie nie do odrobienia. W Białymstoku mogliby już powoli szykować się do świętowania tytułu. Remis nie zadowalał żadnej ekipy. Sprawiał utrzymanie różnicy siedmiu punktów między Legią a liderem. Przewaga Jagiellonii nad Śląskiem topniała jednak do dwóch „oczek” a nad poznańskim Lechem do czterech. Stąd jasne było, że obie ekipy zawalczą o pełną pulę. Legia zagrała osłabiona, bez pauzującego za czerwoną kartkę Pawła Wszołka. Bartosz Kapustka, bohater z Zabrza usiadł na ławce rezerwowych. Jako pierwsi ruszyli goście, w 4 minucie bardzo groźną akcję strzałem próbował zakończyć Nene. Na szczęście uderzenie zablokował ofiarną interwencją Patryk Kun. Po uderzeniu piłką przez chwilę zwijał się z bólu na boisku.

Dobry mecz, ale to za mało…

Po pierwszej akcji gości do przodu ruszyli legioniści. Najpierw strzał Josue z rzutu karnego świetnie obronił Zoran Alomerović. Po chwili kapitan Legii kapitalnie podał do Tomasa Pekharta. Czech trafił w poprzeczkę, dobitka poszła w trybuny. W 29 minucie Marc Gual w sytuacji sam na sam z bramkarzem trafił w Alomerovicia. Minutę później Hiszpan przeprowadził indywidualną akcję. Zakręcił w polu karnym obrońcami gości i strzelił, nie dając szans golkiperowi Jagiellonii. Było 1:0. Do przerwy piłkarze Legii mieli już zdecydowaną przewagę, mogli podwyższyć wynik. Jednak do szatni schodzili ze skromnym, ale zasłużonym prowadzeniem 1:0. Pierwszy kwadrans po zmianie stron to spora przewaga gości i głęboka obrona legionistów. Na szczęście gospodarze bronili się dość umiejętnie, nie dopuszczając do zbyt wielu strzałów, a jeśli już do nich doszło, to albo były niecelne (Kristofer Hanssen) lub na posterunku był Dominik Hładun (po strzale Jesusa Imaza).

Po mniej więcej 60 minucie podopieczni Kosty Runjaicia otrząsnęli się, znów przejęli inicjatywę. Stworzyli sobie kilka sytuacji. Wspomnieć warto choćby o mocnym uderzeniu Josue, które obronił Alomerović, czy akcji Elitima, po której bliski podwyższenia wyniku był Rafał Augustyniak. Obrońca Legii nie trafił jednak w bramkę. Wyglądało to dobrze, jednak w tym sezonie prawie nie ma meczu, w którym obrona legionistów czegoś „nie odwali”. Nie inaczej było tym razem, choć gościom trzeba oddać, że stworzyli naprawdę ładną akcję. W środku pola piłką przejął Dieguez, który uruchomił niewidocznego jak dotąd Dominika Marczuka. Młodzieżowy reprezentant Polski popędził prawą stroną, dośrodkował w pole karne do zupełnie niepilnowanego Jesusa Imaza. Ten nie dał szans Hładunowi. Mimo prób żadnej z drużyn nie udało się już rozstrzygnąć wyniku na swoją korzyść. Legia Warszawa zremisowała z Jagiellonią 1:1 w meczu 27 kolejki PKO BP Ekstraklasy. Do lidera traci 7 punktów. Za tydzień w Częstochowie zagra z Rakowem.

Legia Warszawa – Jagiellonia Białystok 1:1

1:0 Marc Gual 30’
1:1 Jesús Imaz 83’

Legia Warszawa: Dominik Hładun – Radovan Pankov (67’ Artur Jędrzejczyk), Rafał Augustyniak, Steve Kapuadi – Ryoya Morishita (86’ Gil Dias), Jurgen Çelhaka (80’ Qëndrim Zyba), Juergen Elitim, Patryk Kun – Josué, Tomáš Pekhart (66’ Bartosz Kapustka), Marc Gual (80’ Maciej Rosołek)

Jagiellonia Białystok: Zlatan Alomerović – Michal Sáček (79’ Jarosław Kubicki), Mateusz Skrzypczak, Adrián Diéguez, Bartłomiej Wdowik – Dominik Marczuk (90’ Dušan Stojinović), Taras Romańczuk, Nené (90’ Tomasz Kupisz), Jesús Imaz, Kristoffer Hansen (54’ José Naranjo) – Afimico Pululu (80’ Kaan Caliskaner).

Arbiter główny: Szymon Marciniak

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img