czwartek, 2 maja, 2024

Zasypywanie przejść podziemnych? Głupota to mało powiedziane. O szkodliwości niektórych form aktywizmu (KOMENTARZ)

Tak zwani aktywiści (paskudne słowo) nie ustają w swej krucjacie na rzecz bezpieczeństwa pieszych i rowerzystów. Problem w tym, że często, podnosząc nawet słuszne kwestie, totalnie przeginają. Jest tak choćby w przypadku sporu o przejścia podziemne. Wyznaczenie „zebr” obok takich tuneli może mieć sens. Ale pomysł zasypania obiektów jest wręcz szkodliwy. Szczególnie w kontekście niespokojnej sytuacji na świecie i tego, co dzieje się za wschodnią granicą.

W ataku rakietowym na Kijów zginęło kilka osób, w tym dziecko. Wszystko dlatego, że schron był zamknięty. Problemy z tego powodu ma dziś mer ukraińskiej stolicy, Witalij Kliczko. Bo ktoś za to, że schrony były nieczynne, odpowiada. W Warszawie z dostępnością schronów jest różnie. Ale wszyscy podkreślają, że w razie zagrożenia można się chować na przykład w metrze, czy tunelach podziemnych. Jak więc traktować postulaty, aby przejścia pod ulicami zasypywać? Ruchy miejskie walczą o to, by tam, gdzie są przejścia podziemne bądź wiadukty nad ulicami wyznaczyć przejścia naziemne, czyli popularne zebry. Ich zdaniem (aktywistów, nie zebr oczywiście) ma to zwiększyć bezpieczeństwo i komfort pieszych. Jednocześnie wielu społeczników chce przy okazji zasypania tuneli pod ulicami.

Jak to jest z tymi przejściami

Naszym zdaniem, o ile wyznaczenie przejść naziemnych w wielu miejscach może być dla miasta i użytkowników korzystne, to likwidacja tych podziemnych byłaby skrajnie głupia. Trąci chorą ideologią, jest niebezpieczne. Przejścia inne niż tradycyjne pasy bywają bardzo niewygodne. Dotyczy to głównie kładek nad ulicami. Wind często nie ma, lub są zepsute. Podjazdy dla osób na wózkach bądź z wózkami dziecinnymi mocno wydłużają trasę. I na pewno wyznaczenie pasów np. na skrzyżowaniu Grochowskiej z Jubilerską czy przy Poligonowej (dawny Rawar) byłoby korzystne. Osobną sprawą są przejścia pod ziemią. One w założeniu powinny być wygodniejsze. Gdy są wyposażone w windy, monitorowane, jest ok. Gorzej, gdy windy nie ma, a wyjście z tunelu jest niewygodne, jak np. przy Dworcu Centralnym. Albo, gdy brak jest monitoringu i oświetlenia, a tunel staje się miejscem, w którym koczują ludzie z marginesu. Wtedy tak – przejście jest niekomfortowe i mało bezpieczne.

Rola nie tylko komunikacyjna

Mitem jest jednak twierdzenie, że wyznaczanie przejść naziemnych zwiększa bezpieczeństwo pieszych. Przeprawy bezkolizyjne groźbę wypadku eliminują, najlepiej zabezpieczona zebra – nie, choć oczywiście w przypadku dobrej sygnalizacji, oświetlenia, bezpieczeństwo jest duże. Ale nadal – dopóki społecznicy chcą po prostu wyznaczenia przejść naziemnych obok tunelu – można to przyjąć. Jedni będą woleli pójść pasami, inni tunelem. Wybór należy do mieszkańca. Pomysł zasypania tunelu jest skrajnie szkodliwy i głupi. Po pierwsze – są osoby, dla których przechodzenie tunelem (pod warunkiem że z windą i rozwiązaniami ułatwiającymi poruszanie się osobom z niepełnosprawnością) jest łatwiejsze. Ale przede wszystkim – podziemne przejścia mogą stanowić niezwykle ważne miejsce w razie wojny, ataku, zagrożenia. Mogą pełnić rolę tymczasowego schronienia. Naprawdę pomysł. Aby w imię ideologii taki obiekt zasypać jest w tym kontekście mega szkodliwy. Generalnie w dyskusji o mieście mamy za dużo ideologii i bicia piany, za mało rozsądku. Pomysł, by zasypywać podziemne tunele jest tu jaskrawym przykładem.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img