poniedziałek, 6 maja, 2024

Nie tylko Trzaskowski może się cieszyć. Wygrani i przegrani wyborów w stolicy (ANALIZA)

Wyniki wyborów (na razie sondażowe, ale ogólny trend raczej się nie zmieni) w Warszawie są znane. Choć wszyscy ścigali się w wyścigu do ratusza, to jednak cele poszczególnych kandydatów były inne. Kto je zrealizował, a kto poniósł klęskę?

Kilka tygodni temu pisaliśmy, że kandydaci startujący w wyborach na prezydenta Warszawy walczą o różne cele. Rafał Trzaskowski był niekwestionowanym faworytem, stawką była jednak wygrana w pierwszej turze. Gdyby doszło do dogrywki w tak platformianym i antypisowskim mieście jak Warszawa, wielu mogłoby podważać pozycję Trzaskowskiego. Wiceprzewodniczący PO cel jednak zrealizował, drugiej tury nie będzie. A wynik może wpłynąć na decyzję o ewentualnym starcie prezydenta stolicy na prezydenta RP.

Bocheński gorzej od Jakiego, Biejat lepiej od Lewicy

Celem Tobiasza Bocheńskiego było doprowadzenie do drugiej tury, a w niej osiągnięcie jak najlepszego wyniku. Na tej podstawie kandydat PiS miał się mocno wypromować. Mówiono nawet o potencjalnym starcie na prezydenta RP. Celu zrealizować się nie udało. Były wojewoda mazowiecki uzyskał zaledwie 18,5 proc. poparcia. To o ponad 10 proc. mniej, niż 5,5 roku temu zdobył Patryk Jaki. Przy większej liczbie kandydatów. Ten wynik raczej przekreśla możliwość promowania Bocheńskiego na „nowego Andrzeja Dudę”.

O ile 18,5 proc. w wyborach dla kandydata PiS jest klęską, to 15,8 proc. dla kandydatki Lewicy jest jej sukcesem. Przed wyborami pisaliśmy, że Magdalena Biejat walczy o podium i dwucyfrowy wynik. Cel osiągnęła, dostała też znacznie lepszy wynik niż jej formacja w całym kraju. Nie można wykluczyć, że wybory samorządowe, które miały promować w kontekście elekcji prezydenckiej przedstawiciela PiS, staną się promocją kandydatki Lewicy.

Wipler skończył karierę Korwina?

Trudno mówić o sukcesie, gdy kandydat uzyskał zaledwie niecałe 4 proc. W dodatku znacznie mniej niż jego formacja. Z drugiej strony celem kandydata Konfederacji było uzyskanie niezłego wyniku procentowego powyżej 5 proc. (to się nie udało), ale też wyprzedzenie Janusza Korwina Mikke. I ten cel Przemysław Wipler zrealizował.

Klęską jest za to wynik Janusza Korwina Mikke. W wyborach parlamentarnych przegrał z żoną Krzysztofa Bosaka. Potem odszedł z Konfederacji. I celem było wyprzedzenie kandydata tej partii. Zamiast tego jest półtora procent. I raczej dowód, iż JKM jest poza grą.

Wreszcie kandydat najmniej znany, Romuald Starosielski. Od początku było jasne, że nie ma najmniejszych szans na odegranie znaczącej roli. Celem było jednak zaprezentowanie się szerszej grupie odbiorców. Ten cel kandydat zrealizował.

Oni wygrali, oni przegrali w tej kampanii

Rafał Trzaskowski – sukces. Wygrał w pierwszej turze, zdecydowaną przewagą. Potwierdził, że jest jednym z liderów KO i głównym kandydatem tej formacji w wyborach prezydenckich za rok.

Magdelana Biejat – sukces. 15,8 proc., więcej niż Lewica w całym kraju. Trzeci wynik i spora popularność. Ma szanse na to, by w przyszłości liderować Lewicy.

Tobiasz Bocheński – porażka. 18,5 proc. w przypadku kandydata PiS to klęska. Wynik gorszy niż kandydaci PiS w poprzednich kampaniach (Jacek Sasin był w drugiej turze, a Patryk Jaki zdobył prawie 30 proc. poparcia). Bocheński chyba wypisał się z roli kandydata w „dużych” wyborach 2025.

Janusz Korwin Mikke – totalna porażka. Emeryturę czas zacząć.

Przemysław Wipler – ani sukces, ani porażka, „sukcesik”. Wynik obiektywnie słaby, jednak zdecydowanie lepszy niż JKM, któremu chyba zakończył polityczną karierę

Romuald Starosielski – ani sukces, ani porażka. Wynik na poziomie błędu statystycznego, ale kandydat chciał się pokazać w kampanii, i to zrobił.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img