czwartek, 16 maja, 2024

„Straszny czas” vs wielka tęsknota

Rzecz o planowym zohydzaniu świąt

Boże Narodzenie to straszny czas. Jak wytrzymać spotkanie z rodziną. Co zrobić, by wykpić się od wyjazdu na święta. I spędzić te dni w samotności – od takich cytatów aż roi się w polskim internecie w okresie przedświątecznym. (Między świętami a Nowym Rokiem przypominamy nasz wciąż aktualny artykuł sprzed kilku lat)

Jeśli coś mnie w czasie przedświątecznym denerwuje, to trzy rzeczy. Wszechobecna komercja, wylewająca się z ekranów, reklam, sklepowych witryn. Komercja i motywy świąteczne już na kilka tygodni przed Wigilią. Drugą wkurzającą rzeczą jest celowe pomijanie tego, jakie jest charakter tych świąt.

Krasnal zamiast Dzieciątka

Boże Narodzenie bez Dzieciątka, Żłóbka, tradycji. Za to z krasnalem z czerwonym nochalem, zimowymi wakacjami, itd. Wreszcie – wkurza mnie to powszechne narzekactwo. Że święta są be, wstrętne, że trzeba spędzić czas z ludźmi, których się nie lubi itd. To wkurza jednak w pierwszej chwili, w późniejszej – smuci. Bardzo smuci. Bo komerchę można krytykować, służy ona jedynie nabiciu portfeli. Odzieranie świąt z sacrum krytykować trzeba, bo chodzi tu o chorą ideologię. Narzekanie na święta, czas spędzany z rodziną, to w gruncie rzeczy głos rozpaczy ludzi, którzy nigdy nie mieli prawdziwych świąt. I nie chodzi tu tylko o wymiar religijny. Również dla niewierzących czas spędzony z choinką, bliskimi, przy rodzinnym stole powinien być czymś wspaniałym, dobrze się kojarzącym. Jeśli kojarzy się źle – z wódą, kłótnią, chamskimi pytaniami wrednych ciotek, to znaczy, że rodzina w porządku nie była.

Ja znam święta inne. Od najmłodszych lat wiązały się z radością. Poczynając od spotkania z rówieśnikami, poprzez prezenty, choinkę, atmosferę kolęd i opłatka, po ulubione dania, podjadane przez dzieciaki w kuchni. W wieku starszym to okazja do wspomnień. O tych, których już z nami nie ma. Znam też rodzinne (i nie tylko rodzinne) opisy Wigilii na Syberii, pod okupacją, w stanie wojennym. Na wymuszonej emigracji. Święta jakieś inne, smutne, ale na swój sposób piękne, wyrażające tęsknotę za światem, w którym chciałoby się być. W Boże Narodzenie zawsze ze smutkiem myślało się o chorych spędzających ten czas w szpitalach, osobach samotnych, bezdomnych.

Zatracony prawdziwy sens

Myśl o tym, że dla kogoś największe marzenie, tesknota jest „strasznym czasem”, przed którym należy uciekać, aż nie mieści się w głowie. I świadczy o tym, że w tych rodzinach musiało być coś nie tak. Zachlani degeneraci, zamieniający święta w ich parodie, domowi kaci, zmieniający niebiański klimat w piekło. Pseudożyczliwi upierdliwcy, którzy zasypują młode małżeństwa pytaniami „a kiedy dzieciaki”, podczas gdy na przykład młodzi przechodzą traumę, po stracie ciąży. Albo dzieci mieć nie mogą. Tak, to się zdarza. Ostatnie nawet w tzw. dobrych domach.

Ale to nie wina tradycji, Bożego Narodzenia, Świąt. Bo nie jest winą Bożego Narodzenia, że ktoś zamiast świętować woli się nachlać. Ani nie jest winą świąt, że ktoś jest sprawcą przemocy domowej. Wreszcie – to, że wścibska osoba z rodziny dopytuje o nasze intymne sprawy, świadczy o tej osobie, a nie o czasie, który przeżywamy. I zamiast obrażania się na święta, warto może pomyśleć jakie powinny te święta być. I postarać się sprawić, by kolejne pokolenia albo – gdy mieliśmy szczęście – doświadczyły tego samego piękna, co my. A jeśli ktoś nie miał szczęścia, zawsze może postarać się, by jego dzieci doświadczyły takich świąt, które nie były mu dane.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img