W środę, 4 października Sąd Najwyższy rozpatrzy kasację w sprawie Mirosława Ciełuszeckiego. Po 21 latach skandalicznego procesu przedsiębiorcę sąd prawomocnie uniewinnił. Prokuratura nie daje jednak za wygraną. Choć wszystkie zarzuty sprzed dwóch dekad zostały obalone. Dziś są już tylko wątki poboczne. Nękanie przedsiębiorcy trwa.
Ten proces opisywaliśmy wielokrotnie. Zmieniały się rządy, prezydenci, ministrowie sprawiedliwości. Różne były formy nadzoru nad prokuraturą. Proces trwał. Przedsiębiorcę oskarżono o to, że sprzedał swojej własnej firmie działkę za zawyżoną rzekomo cenę. Pieniędzy nie wziął dla siebie, ale wpłacił z powrotem a konto spółki. Firma zyskała więc cenne nieruchomości (przy samej granicy z Białorusią), pieniądze na jej konto wróciły. Wg prokuratury w 2002 roku było to jednak działanie na niekorzyść firmy.
Po wielu latach kuriozalnego procesu, w którego trakcie biegłemu przelew ELIXIR kojarzył się z płynem, ginęły dokumenty obrony, Sąd Najwyższy pozytywnie rozpatrzył kasację i uniewinnił przedsiębiorcę. Wątki poboczne, dotyczące nieprawidłowego obrotu dokumentami firmy, trafiły jednak do Sądu Apelacyjnego. Ten uniewinnił przedsiębiorcę. Prokuratura złożyła jednak kasację od wyroku. 4 października rozpatrzy ją Sąd Najwyższy. Sytuacja wygląda więc tak, że wszystkie zarzuty sprzed lat zostały obalone. Teraz Sąd Najwyższy ma rozpatrzyć zarzuty dodatkowe, zupełnie poboczne i błahe, szczególnie jak na trwający 21 lat proces. Co może zrobić Sąd Najwyższy? Może oddalić kasację jako oczywiście bezzasadną. Może też jednak skierować sprawę do ponownego rozpatrzenia przez sąd. Wtedy proces jeszcze się wydłuży, jego czas trwania będzie bić rekordy. Wiele miejsca sprawie Mirosława Ciełuszeckiego poświęcimy w najbliższym wydaniu naszej gazety. Powstaje też książka na temat tej wstrząsającej historii.