wtorek, 30 kwietnia, 2024

Las deszczowy odetchnie. Brazylia wybrała

Luiz Inacio Lukla da Silva, po latach przerwy, podczas których siedział nawet w więzieniu, wraca na urząd prezydenta Brazylii. W drugiej turze nieznacznie wygrał z popieranym przez środowiska wycinające lasy deszczowe urzędującym prezydentem, Jairem Bolsonaro.

Luiz Inácio Lula da Silva reprezentuje środowiska bardziej lewicowe. Określał się jako prezydent prostych ludzi, za którego władzy zdecydowanie poprawiły się warunki życiowe społecznych nizin, zmniejszyły obszary biedy. Nie jest niewiniątkiem. Powiązany z realnymi aferami korupcyjnymi, siedział w więzieniu. Nieznacznie wyprzedził urzędującego prezydenta Jaira Bolsonaro, który także niewiniątkiem nie jest. I wg części ekspertów teraz sam może trafić przez sąd. Ustępującą głowę państwa popierają środowiska wielkiego biznesu, oskarżanego o wycinanie lasów deszczowych. Środowiska radykalnych chrześcijan z protestanckich, skrajnych ruchów para zielonoświątkowych (konkurencyjne dla katolicyzmu).

W pierwszej turze obaj kandydaci zagospodarowali niemal całą scenę polityczną – kandydatka nr trzy zdobyła poniżej 5 proc. głosów. Drugą nieznacznie wygrał Lula. Były obawy, że wynik bkliższy remisowi doprowadzi do zamieszek, a nawet zagrożenia jednej z największych demokracji świata i największej w Ameryce Południowej. Na razie wygląda na to, że sytuacja jest stabilna. Co oznacza wygrana Luli z punktu widzenia Polski? Ocalenie lasu deszczowego ma znaczenie globalne. Negatywnie wiele osób może jednak oceniać korupcjogenność Luli i jego otoczenia oraz mocno lewicowy sznyt. Wreszcie jest jedna rzecz, która obu rywali łączy. To sympatia do Rosji i Władimira Putina. Z tego punktu widzenia wynik niedzielnych wyborów nie ma większego znaczenia.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img