czwartek, 2 maja, 2024

Nieoczekiwany efekt kryzysu. Globalizacja właśnie się kończy?

Kryzys energetyczny, wojna i pandemia przyspieszyły proces deglobalizacji. Do Europy może wrócić produkcja do tej pory nieopłacalna – uważają eksperci.

Pandemia i wybuch wojny w Ukrainie zaburzyły łańcuchy dostaw w globalnej gospodarce. Świat znów podzielił się na bloki, a drożyzna i możliwe braki surowców sprzyjają dalszej regionalizacji. To oznacza, że do Europy może wrócić produkcja niektórych towarów, która do tej pory nie była tutaj opłacalna. Jednak planowanie poważnych inwestycji w sytuacji niepewności gospodarczej, szybko rosnących cen, kosztów, coraz wyższych stóp procentowych, jest bardzo trudne. Dlatego wiele firm wstrzymuje się z decyzjami, spodziewając się w najbliższym czasie kryzysu gospodarczego. Na dłuższą metę swoich szans upatrują w długoterminowych trendach, takich jak zeroemisyjność.

Ceny ropy odwróciły trend

„Wzrost cen paliw powoduje deglobalizację. Skracamy łańcuchy dostaw, większa część produkcji przenosi się do Europy. Modele biznesowe są bardziej nakierowane na działania regionalne, a nie globalne” – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes dr Paweł Kłobukowski z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. „Dla firm ma to duże znaczenie. Pojawią się olbrzymie przestrzenie i rynki w Europie, których do tej pory nie było, gdyż produkcja była nieopłacalna. Po ataku Rosji na Ukrainę ceny ropy i ceny paliw na stacjach benzynowych błyskawicznie wzrosły. Sprzyjało temu umocnienie się dolara. Przełożyło się to na wzrost cen wszystkich produktów i rosnącą inflację na świecie. Na przełomie lutego i marca cena ropy WTI podskoczyła z ponad 90 dol. za baryłkę do przeszło 120 dol., czyli o jedną trzecią. Właściciele samochodów mogli zatęsknić za czasami, gdy obawiali się, że zobaczą na stacjach benzynowych ceny z „piątką” z przodu. Bo zobaczyli „ósemkę”. Podrożało paliwo lotnicze, a przewoźnicy podnieśli ceny biletów.

Deglobalizację pogłębia podział świata

Tendencja deglobalizacji zapoczątkowana przez pandemię została pogłębiona przez podział świata na ośrodki: z jednej strony Chiny konsolidujące wokół siebie kraje azjatyckie i Rosję, z drugiej świat zachodni skupiony wokół Stanów Zjednoczonych i Europy, które jednak rozdziela odległość. Ten trend widać także w podróżach. „Coraz więcej analityków podkreśla, że prawdopodobnie skrócą nam się loty. Będą bardziej regionalne, mniej kontynentalne. Więksi gracze na rynku lotniczym coraz większą wagę przywiązują do lotów lokalnych. Tam wygrywają tanie linie, które są w stanie zoptymalizować ten proces. Rośnie rola małych lotnisk i powinna rosnąć rola możliwości szybkiej komunikacji” – mówi dr Paweł Kłobukowski. „Tanie linie optymalizują koszty, strategie i w ten sposób lepiej zarabiają. Tym samym trochę wypierając tradycyjnych przewoźników, co skutkuje tym, że tamci mają niższą opłacalność. Prawdopodobnie zmniejszą liczbę lotów międzykontynentalnych.

Ceny ropy spadły poniżej 100 dol. za baryłkę. Na jesieni może ona jednak znów podrożeć w obliczu przewidywanego braku gazu z Rosji i niemożności znaczącego zwiększenia wydobycia. Jak podaje GUS, ceny paliw, choć w lipcu nieco spadły wobec czerwca, były wyższe niż rok wcześniej. O ponad 36 proc. Podobnie nośniki energii, które były w lipcu droższe o 37 proc. w porównaniu do sytuacji sprzed roku. Wprawdzie energia elektryczna podrożała o 5,1 proc., ale energia cieplna o 14,3 proc., gaz jest o prawie 45 proc. droższy, a opał – o 131 proc. Wzrost cen energii jest poważną barierą utrudniającą działalność polskim firmom. Pokazało to lipcowe badanie koniunktury PIE i BGK. Po raz pierwszy od początku roku ten czynnik wyprzedził niepewność sytuacji gospodarczej w odpowiedziach firm (76 proc. vs. 72 proc.). 49 proc. badanych firm twierdzi, że ceny energii są barierą o bardzo dużym znaczeniu, zaś 27 proc. – o dużym znaczeniu.

Czeka nas bardzo ciężka zima

Właściciele firm i menedżerowie obawiają się kryzysu tej zimy. Dlatego wstrzymują się z dalekosiężnymi inwestycjami. Szybkimi krokami nadchodzi spowolnienie gospodarcze. Nawet Stany Zjednoczone mają już techniczną recesję (dwa z rzędu kwartały spadku PKB). Dostęp do kredytów jest utrudniony. Kredyty są drogie ze względu na stopy procentowe. Tymczasem inflacja nie odpuszcza. Możliwości przekładania na klientów wzrostu kosztów powoli się wyczerpują. Jeżeli zima będzie mroźna, niewykluczone są blackouty, a wraz z nimi przestoje w pracy i produkcji. W tej sytuacji przedsiębiorcy starają się zminimalizować ryzyko. „Firmy spodziewają się, że ten kryzys nastąpi w ciągu roku. Będziemy mieli pewnego rodzaju tąpnięcie. Możliwości planowania w takiej perspektywie są bardzo trudne” – wyjaśnia ekspert Wydziału Zarządzania UW. „Wiele firm przyjmuje strategię. Przenosi ryzyka na późniejszy czas. Po to, żeby się przekonać, jak będą wyglądały długofalowo łańcuchy dostaw. To jest największe zagrożenie. Tak duże zmiany łańcuchów dostaw, jakie obserwujemy obecnie, od dłuższego czasu się nie zdarzały”.

 

Duży wpływ na modele biznesowe będą też miały skutki zmian klimatycznych i strategie zmierzające do ich niwelowania. „Firmy starają się dostosować do zmian klimatycznych i na tym zarobić. To jest jedno ze stanowisk – budujemy coraz więcej OZE, stajemy się coraz bardziej odpowiedzialni, zieloni, ale też na tym zarabiamy. Drugie stanowisko to jest podejście typowo PR-owe, czyli firmy starają się pokazać swój wizerunek jako firmy ekologicznej.  Starają się podjąć pewne działania, też czasami bardzo skrajne, żeby pokazać, że są w stanie to zrobić” – mówi dr Paweł Kłobukowski. „Widzimy w firmach tendencje do pokazywania światu, że są w stanie to osiągnąć. Są w stanie przeciwdziałać zmianom klimatycznym, czasami lepiej niż państwa. Bo korporacje są bardzo skuteczne w pewnych swoich działaniach, które prowadzą do zeroemisyjności” – podsumowuje.

(Newseria)

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img