Polityka wobec zieleni miejskiej w stolicy jest co najmniej dziwna. Z jednej strony miasto wiele mówi o zazielenianiu. Z drugiej wycinane są stare drzewa. Żeby było jasne – nie jest to kwestia wyłącznie jednej władzy, czy nawet jednej opcji. Brak planu i działanie na opak widzimy od wielu lat. I tak – mamy na przykład zabudowywanie klinów napowietrzających, szalejącą deweloperkę, zabudowywanie kolejnych wolnych przestrzeni. Betonozę totalną. I mamy pomysły takie, jak sadzenie wysokich bardzo drzew w okolicy miejskich zabytków. Tak, by zabytki te drzewa przesłoniły. Jak twierdzą ekolodzy, posadzenie kilku drzew, gdy wycięte zostaną ich setki, nie daje nic. Poza dobrym samopoczuciem urzędników. No, i zasłonięciem „niepoprawnego” zabytku. Dwie pieczenie przy jednym ogniu? (MK)
fot. ODH