czwartek, 2 maja, 2024

Zaskakująca niekonsekwencja. To ciężko zrozumieć w rządowej strategii

Można  zrozumieć to, że na początku zamknięto cały kraj. Miało to uzasadnienie. Można zrozumieć, że teraz wprowadza się poluzowania. Ale niekonsekwencji i zaprzeczania sobie zrozumieć zaiste nie sposób.

Na początku, ponoć dla naszego dobra zamknięto lasy. Bo samotnie w nich biegając można się niby było zarazić. Konserwatywny podobno rząd zamknął też kościoły. Znaczy nie – były one otwarte do 5 osób. A więc tak samo potraktowana była mała kapliczka, gdzie 5 osób to tłum, i Świątynia Opatrzności Bożej, gdzie i sto osób tłumu nie zrobi. Jak już podjęto – sensowniejszą – decyzję o tym, żeby te obostrzenia uzależnić od metrażu, wprowadzono poluzowanie od poniedziałku, 20 kwietnia. A więc dzień po zakończeniu oktawy Wielkiej Nocy i ważnego dla katolików święta Miłosierdzia Bożego. Jednego dnia rządzący przyśpieszyć złagodzenia restrykcji nie mogli…  Teraz są wprowadzone kolejne poluzowania i odmrażanie gospodarki. A w tle mają być ponoć bezpieczne wybory. Daleki jestem od tego, żeby całkowicie drzeć łacha z rządzących. Rozumiem, że trzeba było na początku dać ostre obostrzenia, bo inaczej by się służba zdrowia przytkała całkiem (nasza szczególnie). Rozumiem, że teraz trzeba już odmrażać, nawet robione jest to  to zbyt wolno, bo to ostatni moment na ratunek dla gospodarki. Rozumiem, że państwa nie stać było na przeprowadzenie testów dla wszystkich. Ale należało wszystko robić z głową. Wyselekcjonować DPS-y, gdzie ryzyko zakażeń jest największe,  zrobić testy ludziom w kwarantannach domowych, a tego nie zrobiono. Są całe masy ludzi w kwarantannach, w Warszawie, którzy odizolowani byli przez dwa tygodnie, a potem nie mieli ŻADNYCH TESTÓW. Proces powinien wyglądać tak – na pierwsze tygodnie faktycznie ostre obostrzenia. Ale też testy dla ludzi w kwarantannach. Kontrole domów pomocy społecznej i selekcjonowanie zakładów zamkniętych. W tym czasie poszerzenie bazy szpitalnej. Potem jak najszybsze poluzowanie restrykcji, otwarcie gospodarki przy utrzymaniu zasad higieny i pracy zdalnej tam, gdzie jest to możliwe. A po poszerzeniu bazy szpitalnej (zakupie sprzętu, dodatkowych łóżek, itd.) uznanie, że po prostu ta choroba już z nami zostanie. I część z nas niestety zachoruje, część bardzo ciężko. Ale tego nie wyeliminujemy. Należy jedynie zapewnić miejsca szpitalne tak, by nie było dramatycznych wyborów – komu nieść pomoc, a komu nie.

Antoni Zankowicz

 

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img