Ciężko lubić Trumpa, ale cenzura ze strony monopolistów musi niepokoić.
Rozpoczęty impeachment Donalda Trumpa, jak również zablokowanie prezydenta Stanów Zjednoczonych przez media społecznościowe budzą skrajne emocje. Z jednej strony Trump nie jest osobą sympatyczną. Jest tak naprawdę karykaturą wielkich poprzedników z Partii Republikańskiej, z Ronaldem Reaganem na czele. Z drugiej strony zwycięstwo Trumpa było szokiem głównie dla zachwyconego samym sobą amerykańskiego establishmentu, który o wynik wyborów po prostu się obraził. I impeachment to w gruncie rzeczy właśnie próba odwetu ze strony amerykańskich, zadufanych w sobie elit. Ale też faktem jest, że słowa Trumpa o sfałszowaniu wyborów, nawet jeśli ich celem nie było doprowadzenie do szturmu na Kapitol tak właśnie zostały odebrane. Doszło do tragedii, odpowiedzialność za nią ponosi Trump. Tu dochodzimy jednak do kolejnego punktu – zablokowania prezydenta USA w mediach społecznościowych. Teoretycznie prywatne media mogą sobie blokować co chcą. Rzecz w tym, że owe prywatne media są dziś globalnymi monopolistami. A to prowadzi do ponurej konstatacji, że groźnie dopiero zaczyna się robić.
Anna Kotlarska