Ja tam prosty chłopak jestem, na salonach nie bywam. Ale jakoś nie uważam, by fakt reklamowania polskiej firmy przez Roberta Lewandowskiego miał być czymś ośmieszającym kapitana reprezentacji Polski. Co więcej – wolę, żeby nasz zawodnik reklamował rodzimych producentów sprzętu sportowego, niż globalnych gigantów od śmieciowego jedzenia. Zaścianek? Może, ale ja wolę w nim pozostać.
Zbrodnia to niesłychana, Robert Lewandowski zareklamował mało znaną firmę z Wielkopolski produkującą rowery. Zdaniem cytowanych przez Wirtualne Media ekspertów od PR to rozmienianie się na drobne. Bo Messi i Ronaldo to reklamowali gigantów, jak Lays i Coca Cola. A Lewy jak nie rowery spod Poznania, o których nikt nie słyszał, to polskiego producenta koszulek. Troska o „pozycję Lewandowskiego w świecie sportu” jest zaiste wzruszająca. Uważam jednak, że spece od PR bredzą trzy po trzy. Z kilku powodów.
Nie ważne co reklamuje, ale jak gra
Po pierwsze – o tym, czy „Lewy” jest gwiazdą światowego formatu, czy nie, świadczy nie to, jakie produkty reklamuje, ale to, jak gra. I gdzie występuje, jaki reprezentuje sobą poziom piłkarski. Słabością w tym względzie jest więc fakt, że reprezentacji Polski niestety daleko do poziomu Argentyny, czy Portugalii. Więc medal wielkiej imprezy byłby mega sensacją. Wciąż go Biało-Czerwonym życzymy, ale w ostatnich dekadach blisko było tylko raz – w 2016 roku. W przypadku Ronaldo i Messiego brak awansu do strefy medalowej jest porażką. Poza tym „Lewy” stał się legendą Bundesligi. Ligi mocnej, ale w skali globalnej jednak peryferyjnej. Stąd właśnie transfer do Barcy jest w sensie rozpoznawalności zmianą na plus. FC Barcelona to drużyna od Bayernu słabsza, ale klub znacznie większy, znany na całym świecie. Wyniki w nim uzyskane dla rozpoznawalności i oceny kapitana reprezentacji Polski mają znaczenie większe niż to, co w danym momencie reklamuje.
Promocja polskich firm? SUPER
Jeśli – oby! – Biało-Czerwoni sensacyjnie zdobędą jakiś medal, RL9 będzie królem strzelców, w skali globalnej zapunktuje. Jeżeli do tego Blaugrana wygra Ligę Mistrzów, Lewandowski zdobędzie Złotą Piłkę, będzie o nim głośno od Australii, przez Japonię, po USA i Brazylię. Ci, którzy krytykują piłkarza za reklamowanie „prowincjonalnych”, bo polskich firm twierdzą, że gwiazdor się rozdrabnia. Rzecz w tym, że w Polsce nie dorobiliśmy się marek globalnych na poziomie biznesowym, mamy zaś marki globalne w postaci największych sportowców. Roberta Lewandowskiego, Igę Świątek. Uważam, że bardzo dobrze, że prężnie rozwijające się prywatne firmy, podbijające zagraniczne rynki, zyskują ambasadorów w postaci wybitnych sportowców. I może, w przyszłości, dzięki nim globalne się staną. Nawet jeśli nie, wspierać je warto, bo w Polsce jedni chcą promować państwowe molochy, inni zagranicznych gigantów. A jak powietrza potrzebujemy rozwoju rodzimych, mniejszych i większych, PRYWATNYCH firm. W tym sensie działanie Lewego jest wręcz pożądane.
Przezwyciężyć kompleksy
Ale jest też druga strona medalu. Oto krytycy Lewego wskazują, że przecież Leo Messi promował znane na całym świecie chipsy. A znów Cristiano Ronaldo słodki napój. Patrzenie na innych świadczy o jakimś kompleksie. „Skoro Ronaldo i Messi reklamują, to Robert musi jak oni”. Nie, nie musi. Po trzecie wreszcie – ludzie, którzy często ględzą o zdrowym stylu życia, płaczą, że kapitan reprezentacji Polski promuje producenta rowerów i strojów sportowych, a nie chipsów i słodkiego napoju. Chore. Żeby było jasne – nie chodzi o stawianie Lewandowskiemu pomnika. W ostatnim sezonie można mieć do niego zastrzeżenia. Ubiegły rok klamrą spina rzecz piękna (odmowa gry z Rosją, zdecydowana postawa) i paskudna (zachowanie po aferze premiowej, cała otoczka wokół Kataru). W przyszłości pamiętać będziemy łzy w meczu z Arabią po bramce na MŚ. Ale też cieniem kładzie się złapany po mundialu najgorszy kryzys formy w karierze. Krytykować można. Ale nie za promowanie polskich, prywatnych firm. Zaścianek? Może, ale wolę w nim zostać.
Przemysław Harczuk
Link do zdjęcia TUTAJ