piątek, 3 maja, 2024

Łagodny pies był bez kagańca. Jego panią skuli, rzucili na ziemię. Co dalej?

Nie milkną echa interwencji Straży Miejskiej w autobusie Warszawskiego Transportu Publicznego w Warszawie. 30-latka jechała z psem rasy husky. Zwierzak nie miał kagańca. Pasażerka twierdzi, że strażnicy miejscy brutalnie wyciągnęli ją z autobusu, przysisnęli do ziemi, skuli.  Straż Miejska broni się. Twierdzi, że kobieta była agresywna. Trwa kontrola.

Bezsporne fakty są następujące. 30-letnia kobieta jechała autobusem miejskim z psem rasy Husky (rasa duża, ale raczej łagodna). Pasażerka nie założyła psu kagańca. Kierowca zażądał od niej opuszczenia pojazdu. Ta odmówiła, gdyż rasy Husky nie ma na liście ras niebezpiecznych. Kierujący powołał się na regulamin. Przekonywał, że trzeba zakładać kaganiec wszystkim psom. Na miejsce przyjechała Straż Miejska. 30-latka zażądała przedstawienia konkretnych przepisów. Wtedy funkcjonariusze wyprowadzili kobietę, skuli ją. Wezwali policję. Psa trzymała w tym czasie przypadkowa pasażerka. Zwierzak był spokojny, w momencie gdy mundurowi skuwali jego panią, jedynie szczekał. Na tym kończy się wersja wspólna.

Straż Miejska: Kobieta była agresywna

Według Straży Miejskiej kobieta była agresywna. Naruszyła nietykalność cielesną funkcjonariuszy. Dlatego strażnicy zastosowali środki przymusu bezpośredniego. „Kobieta awanturowała się, znieważała ich i nie wykonywała poleceń, została wyprowadzona z autobusu. Twierdziła, że nie zna przepisów, które nakazywałyby przewożenie psa w kagańcu i na smyczy. Być może tak było, ale nieznajomość przepisów nie chroni przed odpowiedzialnością” – napisała na swojej stronie stołeczna Straż Miejska. Na miejsce interwencji przyjechał wezwany przez SM patrol policji. Przewiózł (wg relacji Straży Miejskiej) kobietę do komendy rejonowej”.  Wersja 30-latki zdecydowanie się jednak różni.

30-latka: Przydusili bez żadnego powodu

Pasażerka twierdzi, że nie była agresywna. Że chciała jedynie poznać przepis, który każe wszystkim psom, a nie tylko ras agresywnych, jeździć w kagańcach. I wtedy została wyprowadzona, przyciśnięta do ziemi tak mocno, że nie mogła złapać oddechu. Policja miała z kolei wyrażać wątpliwość, że drobna kobieta rzuciła się na grupę funkcjonariuszy. Pasażerowie wypowiadali się po stronie kobiety. Opublikowali też filmiki, które bardziej wskazują na  rację 30-latki.  Sprawa jest wyjaśniana. Kontrolę prowadzi m. in. stołeczny ratusz, który nadzoruje stołeczną Straż Miejską.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img