Z jednej strony jest wirus, który faktycznie zabija, z drugiej przez skupienie sią głównie na COVID zaniedbane jest leczenie innych ciężkich chorób. Wszystkiego dopełnia tragedia polskich firm, które już zaczynają padać, a czający się za rogiem kryzys skończyć się może katastrofą, jakiej nie pamiętamy od dekad. Na łamach „Nowego Telegrafu Warszawskiego” krytycznie odnosimy się zarówno do środowisk, które podważają istnienie pandemii (sam mam znajomych, którzy chorobę przeszli ciężko, bądź stracili najbliższych) jak i tych, którzy chcieliby całkowitego lockdownu i nie potrafią zrozumieć dramatu rodzin, które na obostrzeniach tracą wszystko. Dziś jednak nie czas na płacz nad rozlanym mlekiem, ale ostatni moment na to, by ratować sytuację. Po pierwsze – bezwzględnie należy otworzyć gospodarkę, umożliwić działania firm, przy zachowaniu rzecz jasna środków ostrożności. Po drugie, trzeba zmienić strategię szczepień. Pomysł, by w pierwszej kolejności szczepić seniorów jest tylko z pozoru logiczny. Lepszą strategią wydaje się zapewnienie seniorom ochrony, izolacji, zakupów do domu, a w pierwszej kolejności skupienie się na szczepieniu ludzi w wieku produkcyjnym, właścicieli firm, handlowców, służb mundurowych, kasjerek w sklepach, przy jednoczesnym zadbaniu o bezpieczeństwo seniorów i pozostanie ich w bezpiecznym dystansie. Jednocześnie należałoby przeprowadzić masowe testowanie – osoby z przeciwciałami, a więc ozdrowieńcy chwilowo na COVID uodpornieni spaść powinni na kolejki koniec. Po prostu – nie możemy sobie pozwolić na dłuższe przerwy w działalności zakładów pracy. A jednocześnie nie możemy sobie pozwolić na lekceważenie wirusa. Należy też oprócz szczepień (osobiście akcję popieram) wdrożyć „plan b”, czyli postarać się o wynalezienie, tudzież przetestowanie leków (z legendarną już amantadyną na czele) tak, by oprócz szczepionki na wirusa było także lekarstwo. To naprawdę ostatni moment na zmianę strategii.
Przemysław Harczuk