czwartek, 2 maja, 2024

W obronie św. Jana Pawła II, ale nie skostniałych struktur

Jan Paweł II w Sejmie 1999 fot. CC BY-SA 3.0 pl, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=116942

Po filmach o kardynale Stanisławie Dziwiszu, ale i wcześniejszych doniesieniach o pedofilii w Kościele komentatorzy podzielili się na kilka grup. Pierwsza uważa, że wszelkie ujawnianie tego typu informacji jest szkodliwe dla Kościoła, który jest atakowany jako święta instytucja. Druga grupa atakuje religię jako taką, z zasady, z pozycji niemal zbliżonych do komunistów. To dwie skrajne postawy, bo jedna jest po prostu motywowana nienawiścią do chrześcijaństwa, a druga fałszywą jego obroną. Dla Kościoła bardziej szkodliwa jest chyba nawet ta druga postawa – bo kłamstwo nie prowadzi do wiarygodności. Ale są też dwie inne grupy komentatorów, które uważają, że dla dobra Kościoła należy go oczyścić, ale wśród nich podział dotyczy stosunku do świętego Jana Pawła II. Jedni uważają, że papież nie mógł nie wiedzieć o nadużyciach pedofilskich, mówienie, że był odcinany od dostępu do informacji to bajeczka o dobrym carze i złych czynownikach. Druga grupa mówi jasno – ojciec święty nie wiedział o tym, że nadużycia są, albo inaczej – wiedział, ale od głównych informacji był mocno odcinany. I wiele wskazuje na to, że właśnie ta ocena jest najbliższa prawdzie. Dlaczego? Koronnym argumentem jest sprawa abp. Juliusza Paetza, gdzie wielu świeckich i księży pisało do Watykanu, a dopiero osobiście Wanda Półtawska – przyjaciółka ojca świętego – przekazała mu szokujące informacje. Tak było też z wieloma innymi zdarzeniami. Żeby było jasne – obrona św. Jana Pawła II w tej kwestii jest też ciężkim oskarżeniem – zarówno wobec przynajmniej trzech hierarchów – kard. Stanisława Dziwisza, abp. Angelo Sodano (sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej) a w Polsce wobec byłego prymasa i nuncjusza abp. Józefa Kowalczyka. Nie negując świętości ani wielkości Papieża Polaka jako nienajlepszą ocenić należy jego politykę personalną. Wreszcie – to pokazuje najlepiej na pewną skostniałość i niedostosowanie struktur Kościoła katolickiego. Papież zarządza miliardem (!) ludzi na świecie. A skoro tak, to oczywiste, że tak po ludzku jedna osoba tego nie może ogarnąć. To nie jest ograniczony do Europy Kościół z XVII wieku. Dziś to olbrzymia struktura, zróżnicowana, o charakterze globalnym. I wydaje się, że zarządzanie ową strukturą jest koniecznością. Bez tego żadnego oczyszczenia nie będzie. A kolejni papieże, nawet najlepsi z najlepszych staną się owej struktury ofiarami.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img