piątek, 19 kwietnia, 2024

Konserwatyści i LGBT. Spór nie zniknie. Ale go ucywilizujmy

Wbrew działaniom polityków tzw. lewicy i tzw. prawicy, rozmaitej maści ideologów, którzy na ostrej wojence światopoglądowej chcą zbić swój kapitał polityczny, realne obniżenie temperatury owego sporu jest realne. I pożądane. Oczywiście – różnice zdań nie znikną. Ale można chociaż wprowadzić element wzajemnego szacunku. Patrząc na polityków i ich medialnych funkcjonariuszy, oni złagodzenia żadnego nie chcą.  Aby to było realne, proces musi przebiec poza nimi. W jakich kwestiach może dojść do porozumienia, gdzie nie ma na to szans? (KOMENTARZ)

Nie, to nie będzie artykuł z gatunku – ja tam panie homoseksualistów szanuję, nic do nich nie mam, ale niech… (i tu niech każdy sobie dopisze co chce – śpiewkę tę zna każdy). Ten „argument” to najlepszy wstęp do ucięcia jakiejkolwiek rozmowy. Aby realnie zacząć dyskusję na temat relacji na linii – katolicy – niewierzący, prawica – lewica, konserwatyści – obyczajowi liberałowie, w temacie akurat LGBT trzeba sobie uświadomić kilka rzeczy. Po pierwsze – strona prawicowa, tzw. konserwatywna (tzw., bo z konserwatyzmem wielu dzisiejszych prawicowców nie ma wiele wspólnego) ma bardzo wiele za uszami. Wykluczanie ludzi, ukryta, czasem jawna nienawiść jest w wielu (choć oczywiście nie wszystkich) środowiskach faktem.

Po drugie – agresja ze strony (także części, bo nie wszystkich) środowisk LGBT, czy może lepiej powiedzieć – rewolucyjnych, także ma miejsce. W obu przypadkach nakłada się na nią spór polityczny. Ostry konflikt służy interesom rozmaitych polityków po obu stronach. Po trzecie – co bardzo ważne – spór jako taki zawsze będzie, są tematy fundamentalne, w których środowiska konserwatywne nie dogadają się ze środowiskami lewicowo-liberalnymi w sprawie LGBT. Po czwarte jednak – właśnie z uwagi na to, że spór i różnice zdań będą zawsze, można chociaż postarać się go ucywilizować. Przy odrobinie dobrej woli nie jest to niemożliwe.

Punkt pierwszy – wzajemny szacunek

Wydaje się, że sprawą podstawową jest wzajemny szacunek, którego ewidentnie brakuje. Środowiska konserwatywne jak najbardziej mają prawo nie popierać postulatów LGBT. Ale muszą (i to wynika zarówno z zasad humanizmu, jak i wiary chrześcijańskiej) szanować ludzi, którzy mają takie skłonności. Nie ma mowy o wykluczaniu. Czas odciąć się od stref wolnych od LGBT, od ludzi, którzy jawnie obrażają. Z drugiej strony jednak, należy też jasno powiedzieć, że środowiska LGBT mają prawo głosić swoje poglądy, ale też niech szanują przy tym nas. Non possumus, jeśli chodzi o profanacje świątyń, pomników, parodiowanie mszy świętych itd. Dobrym przykładem jest toczący się przed laty spór o „Tęczę” na pl. Zbawiciela.

Gdy spierałem się z kolegą o mocno lewicowych poglądach, mówiłem mu, że instalacja budzi sprzeciw konserwatystów nie dlatego, że jest, ale dlatego, że stoi na pl. Zbawiciela, przy wejściu do jednego z najważniejszych stołecznych kościołów. „W stolicy kościół stoi na każdym rogu” – powiedział ironicznie mój rozmówca. Otóż nie – jest przynajmniej kilka eksponowanych miejsc, w których nie byłoby żadnej obrazy symboli religijnych. Zresztą po kilku latach jeden z lewicowych polityków przyznawał, że być może „Tęcza” na pl. Defilad, czy Rondzie Wiatraczna byłaby lepszym pomysłem niż przy kościele Najświętszego Zbawiciela. Generalnie – wzajemny szacunek polegać powinien na tym, że wzajemnie się nie obrażamy i nie krzywdzimy. Politycy i część mediów próbuje nienawiść podsycać. Obywatele powinni być mądrzejsi.

Punkt drugi – kwestia wolności

I tu dochodzimy do sprawy drugiej, zdecydowanie najbardziej kontrowersyjnej. To kwestia politycznej poprawności. Swoistego terroru, który panuje w części krajów Europy Zachodniej. Pod rządami tzw. prawicy w Polsce temat wydaje się abstrakcyjny. Były jednak i u nas projekty karania księży za kazania, czy pomysły kar więzienia za  wypowiedzi. Są kraje, gdzie nie wolno mówić mama i tata. Gdzie karze się za słowo. To NIGDY nie powinno mieć miejsca. Procesy karne za słowa (jakiekolwiek) powinny być zniesione. Zniesławienia, pomówienia, powinny być rozpatrywane w procesach cywilnych.

I tak – jeśli ktoś powie, „każdy homoseksualista to pedofil”, to oczywiście mówi nieprawdę, i urażeni tym homoseksualiści, czy ich organizacje mają prawo go pozywać, żądać odszkodowania. Jeżeli jednak ktoś powie „nie zgadzam się na śluby osób tej samej płci” – to jest to opinia, z którą można się zgadzać bądź nie, ale mieści się jak najbardziej w granicach kulturalnego sporu.  Ale co najważniejsze – nie może być zgody na zamordyzm, blokowanie wolności w żadną stronę. Jeśliby do tego doszło, to prędzej czy później dojdziemy do totalitaryzmu.

Punkt  trzeci – tu zgody nie będzie, ale…

Jest wreszcie sprawa samych głównych postulatów środowisk LGBT. To małżeństwa homoseksualne, adopcje dzieci, związki partnerskie. I to oczywiste – ciężko żądać, by środowiska te zrezygnowały z tych postulatów. Jednocześnie oczywiste jest, że środowiska konserwatywne postulatów tych nie poprą. Ale właśnie spór w tej sprawie może być toczony. Powinien być jednak toczony na zasadzie debaty, a nie nawalanki na ulicy. Po prostu – lewica chce realizacji tych postulatów, prawica ich nie popiera.

Punkt czwarty – kompromis?

Jest wreszcie kwestia jakiegoś pójścia na rękę, gestu ze strony konserwatywnej wobec środowisk homoseksualnych. Bo realnym problemem tych ludzi jest to, że mają utrudnione zasady dziedziczenia majątku. Nie mają prawa do informacji medycznej na temat partnerów itd. Moim zdaniem związki partnerskie nie są dobrym pomysłem, ale ustawa o uproszczeniu procedur spadkowych, czy informacji medycznej, jak najbardziej jest do przeprowadzenia. Można na przykład stworzyć ustawę o cywilnym oświadczeniu woli. Na podstawie takiego oświadczenia ktoś mógłby uczynić inną osobę bądź organizację beneficjentem spadku, jak również osobę upoważnioną do informacji medycznej itd. I mógłby tu wyznaczyć zarówno partnerkę bądź partnera w nieformalnym związku, jak również sąsiada, sąsiadkę, znajomego, a nawet organizację.

Dialog bez polityków i medialnych funkcjonariuszy

Dialog między ludźmi o różnych poglądach jest możliwy. Jednak pod warunkiem, że będzie toczony w niezależnych, budowanych oddolnie mediach. Politycy mają w zaognianiu sporu swój interes. Podobnie jak medialni pałkarze, funkcjonariusze obu stron, którzy braki warsztatowe nadrabiają agresją. Tymczasem rolą prawdziwych mediów powinno być – jak pisał św. Jan Paweł II – dbanie o interes wspólnoty. A niezależnie od poglądów, mieszkamy w kraju nad Wisłą,i niezależnie od różnic  w wielu sprawach porozumienie jest możliwe. Warto chociaż spróbować.

(Tekst spośród najpopularniejszych, które ukazały się w „Nowym Telegrafie Warszawskim”)

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img