niedziela, 19 maja, 2024

Przed sądem w Piasecznie zaatakował policjantów i zwiał, choć miał kajdanki. Po prawie tygodniu złapali go w Wawrze. Sprawa szokuje i rodzi pytania

W środę, w prywatnym mieszkaniu w dzielnicy Wawer policjanci namierzyli i zatrzymali Michał K. Mężczyznę, który niecały tydzień wcześniej uciekł z konwoju, zaatakował policjantów. Jeden z funkcjonariuszy stracił przytomność. Wciąż tajemnicą pozostaje, w jaki sposób eskortowany do sądu więzień zdołał się oswobodzić. Policja chwali się zatrzymaniem. Internauci nie szczędzą gorzkich słów. W sprawie jest wiele pytań.

Ta historia szokuje. Wszystko zaczęło się w czwartek, 22 czerwca. Tego dnia policjanci przewozili z aresztu śledczego do sądu więźnia, Michała K. Zakuli go w kajdanki. Przed budynkiem sądu więzień rzucił się na funkcjonariuszy. Uderzył jednego z nich kajdankami – siła była tak duża, że policjant stracił przytomność. Drugi mundurowy chciał zatrzymać więźnia, ale mu się to nie udało. Szokujący jest fakt, że konwojowany przestępca bez problemu zdołał się oswobodzić, pomimo że miał założone kajdanki. I potem w kajdankach uciekł i zdołał się ukryć. Zaskakuje też, że z konwoju uciekł akurat więzień, podejrzany nie o poważne zbrodnie, ale drobne przestępstwa. Właśnie dopuścił się czynu naprawdę poważnego, za który grozi kara nawet do 12 lat więzienia.

Prawie tydzień poszukiwań

Policja rozpoczęła poszukiwania sprawcy, publikowała jego wizerunek. Ostatecznie w środę po południu, a więc niecały tydzień po ucieczce, funkcjonariusze zatrzymali Michała K. Przebywał on w prywatnym mieszkaniu na terenie dzielnicy Wawer. „Dzisiaj po południu policjanci z Wydziału Poszukiwań i Identyfikacji Osób KSP przy wsparciu policjantów z Wydziału Poszukiwań i Identyfikacji Osób KWP zs. w Radomiu zatrzymali 36-letniego Michała K., poszukiwanego przez Komendę Powiatową Policji w Piasecznie. Intensywna praca operacyjna policjantów doprowadziła do ustalenia miejsca ukrywania się poszukiwanego. Do zatrzymania doszło w prywatnym mieszkaniu na terenie Warszawy-Wawer” – napisała piaseczyńska policja na Twitterze. Komentujący internauci nie docenili „intensywnej pracy”. Komentowali raczej sam fakt, że do ucieczki doszło. Słowa nie nadają się do publikacji. A sprawa będzie mieć dalszy ciąg. Kluczowe są pytania zarówno o to, jak do ucieczki doszło. Jak i o to, czemu ktoś podejrzany o drobne przestępstwa zdecydował się na czyn dużo poważniejszy.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img