sobota, 20 kwietnia, 2024

Aktywiści żądają na Pradze i Kamionku zwężenia ulic, naziemnych przejść zamiast podziemnych. Przeszli z bębnami ulicami Pragi. Nie wszyscy podzielają ich entuzjazm

Miasto Jest Nasze zorganizowało w czwartek w Dzień Dziecka pierwszą „Pieszą Masę Krytyczną”. Jan Mencwel z MJN nagrał film, na którym przejście podziemnym przejściem zajmuje aż 3 minuty. „Tyle samo zajęłoby stanie na światłach na naziemnym przejściu” – zripostował jeden z internautów. „Bezpieczne bezkolizyjne przejście z nowoczesną windą a ten by chciał pasy bo przejście z wózkiem zajęło całe 3min” – napisał inny. Z kolei mieszkańcy dzielnicy, z którymi rozmawialiśmy, są w tej sprawie podzieleni.

W czwartek ulicami Pragi i Pragi-Południe przeszła pierwsza piesza prawobrzeżna Masa Krytyczna. Jak zapewniali organizatorzy, walczą o „ulicę przyjazną pieszym”. Uczestnicy maszerowali ulicami łączącymi obydwie dzielnice – Targową, Zamoyskiego i Grochowską. Za wigor i tempo marszu odpowiadały bębny Ritmo Bloco – chwalili się organizatorzy, czyli stowarzyszenie Miasto Jest Nasze. Partnerami wydarzenia są: Razem w Warszawie, Lewica w Warszawie i Porozumienie dla Pragi. Jak zachęcali organizatorzy, do udziału w marszu zapraszali wszystkich, „którym na sercu leży bezpieczeństwo pieszych, rozbudowa i poprawa jakości dróg rowerowych, czy wytyczenie potrzebnych przejść naziemnych. Prawa strona Wisły także zasługuje na godną i przyjazną infrastrukturę!” – napisało Miasto Jest Nasze.

Spór o podziemne przejścia

„Takie ulice jak Targowa i Grochowska to koszmar. Brak przejść naziemnych, wąskie chodniki, betonoza. A obok przeskalowane jezdnie, smog, hałas… Zmieńmy to! Jutro o 18:00 spotykamy się przy Dw. Wileńskim. Przejdziemy przez Pragę i Kamionek w Pieszej Masie Krytycznej. Chodźcie!” – napisał z kolei Jan Mencwel, wieloletni lider stowarzyszenia. I nagrał w sieci film, którym chciał zwrócić uwagę na problem. Pokazał, że przejście pod ziemią ulicą Targową z dziecięcym wózkiem zajmuje mu aż 3 minuty. Dlatego powinno być przejście podziemne. Film został zaatakowany przez wielu komentujących.„Bezpieczne bezkolizyjne przejście z nowoczesną windą a ten by chciał pasy bo przejście z wózkiem zajęło całe 3min. Potem jakaś tragedia i znów będzie temat do kręcenia afery – czytamy w jednym w wpisów. Niektórzy pytali, czy czasem nie jest to bezpieczniejsze rozwiązanie. Inni przypominali, że jakby było naziemne przejście, to na światłach też trzeba byłoby poczekać około trzech minut.

Ktoś inny zauważył, że przejście pod Targową przy poczcie jest jedynym miejscem, gdzie nie ma pasów. Tuż za skrzyżowaniem są przejścia, dalej w zasadzie co przystanek. Generalnie w godzinach startu marszu zdecydowanie dominowały komentarze krytyczne. Niczego to nie przesądza – w sieci często liczba komentarzy nie odpowiada rzeczywistemu poparciu dla problemu. Ba, często popularne wpisy zalewane są bezsensownym hejtem. Nasza reporterka zapytała o sprawę przypadkowych mieszkańców Pragi. Są w sprawie podzieleni. – Różnie oceniam działania ruchów miejskich. Niektóre mi się podobają, inne mniej. Jeśli chodzi o ruch uliczny, generalnie jestem na tak. Uważam, że należy ograniczyć liczbę pasów samochodowych, dać więcej ścieżek rowerowych. Ale w sprawie przejść dla podziemnych nie zgadzam się do końca. Bo one pod względem bezpieczeństwa ruchu pieszych na pewno są rozwiązaniem dobrym. Problemem jest jakość samych przejść – bywają bez wind, ciemne i brudne. Ale akurat to na Targowej jest ok – mówi Maria, mama rocznego dziecka z Grochowskiej.

Co na to ludzie

Marsz ma też zdeklarowanych zwolenników. „Uważam, że należy wprowadzić nową organizację ruchu. Płatne parkowanie, węższe ulice, tempo 30 plus” – mówi z kolei Dominik, student. „Przejścia podziemne to relikt z okresu PRL. Nikt już takich nie buduje” – przekonuje. Ostrych słów organizatorom marszu nie szczędzi 65-letni Mirosław, kierowca taksówki. W wolnym tłumaczeniu stwierdza, że lewacy w mieście wydali wojnę kierowcom i normalnym ludziom. Słowa nie nadają się do cytowania wprost. Wreszcie Aleksandra, właścicielka niedużej firmy usługowej. Jej zdaniem racje leżą pośrodku. – Można znaleźć złoty środek, który pogodzi racje pieszych, rowerzystów, kierujących. Zapewni przepustowość ulic, ścieżki rowerowe, przyjazne przejścia. Te podziemne jeśli wyposażone w windy i monitoring są ok. Dramatem są wiadukty nad ziemią, to faktycznie relikt. Na ten temat potrzebna jest debata. Nie wiem, czy spacer ludzi z bębnami gdy ludzie wracają do domu jest dobrym pomysłem. Gdybym wracała autobusem, który staje, bo jest marsz, pewnie po cichu bym klęła – dodaje.

W „Nowym Telegrafie Warszawskim” o organizacji ruchu w mieście i postulacie pogodzenia interesów pieszych, rowerzystów i kierowców piszemy od lat. Nasi autorzy podnosili na przykład, że zamykanie centrum dla ruchu ma sens tylko wtedy, gdy w ślad za tym pójdzie rozwój komunikacji miejskiej, która wciąż pozostawia wiele do życzenia. Pisaliśmy też, że usuwanie betonu czy cegieł z ulic i sadzenie zieleni ma sens w miejscach nowych. W rejonach o charakterze zabytkowym muszą uwzględniać charakterystyczny charakter miejsca. Jako dobre rozwiązanie nasi publicyści wskazywali te rewitalizacje ulic, gdzie na przykład odtwarzano zieleń sprzed wojny. W sprawie przejść podziemnych, naziemnych i wiaduktów zdania jak widać są podzielone. Do sprawy będziemy wracać.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img