czwartek, 25 kwietnia, 2024

Zielony konserwatyzm vs bolszewicy w zielonej masce

Postbolszewicy zawłaszczają od lat rzeczy dobre, wtłaczając je w swoją ideologię. Tak było z prawami człowieka, z pokojem, z prawami kobiet. Nie inaczej jest z ekologią i ochroną przyrody. Nie można kwestionować, że dbałość o przyrodę, zwierzęta, jest rzeczą dobrą. Jednak znów dyskusja poszła w skrajności. Fanatycy z jednej strony chcą narzucać weganizm, zakazać jakiejkolwiek hodowli, chcą… praw wyborczych dla zwierząt. Z drugiej strony mamy kretynów, którzy w imię źle rozumianego konserwatyzmu zaczynają twierdzić, że zwierzęta to nic nie czują, należy je zabijać i męczyć. Tymczasem odpowiedzią na działanie radykałów w zielonych maskach powinna być mądra polityka pro ekologiczna.

(Materiał archiwalny, który ukazał się już w „Nowym Telegrafie Warszawskim”)

 Żeby było jasne – niniejszy materiał był planowany wcześniej i nie odnosi się do ostatnich awantur wokół tematów ekologicznych i  dietetycznych. Tu chodzi jednak o problem szerszy – podejście do zwierząt, środowiska jako takiego. Bo widzimy skrajne zideologizowanie po obu stronach barykady. Jak pisaliśmy ostatnio – nie ma czegoś takiego jak „ideologia ekologiczna”, podobnie jak nie ma „ideologii feministycznej”. Są kwestie ochrony przyrody, które prawica nierzadko odpuszcza, a skrajna, postbolszewicka lewica usiłuje wpisać w tryby własnej chorej ideologii. Ze wszystkimi tego konsekwencjami. A więc z jednej strony mamy fanatyków, którzy chcieliby uznać, że – zła jest hodowla zwierząt na futra, ale też zła jest hodowla na mięso, na jajka, czy mleko. Że należy zakazać hodowli przemysłowej (niefajnej, to przyznajemy).

Różne skrajności

Ale trzeba iść dalej – najlepiej zakazać jedzenia mięsa w ogóle, i narzucić weganizm. Niektórzy (na szczęście głosy to marginalne) mówią o konieczności… zjadania dzieci. Bo planeta jest przeludniona. Co w zamian proponuje strona prawa? Niestety nic sensownego. Są prawicowcy, którzy uznają, że skoro lewacy przeginają, to psa można przywiązać do drzewa na łańcuchu i nie ma w tym niczego złego. Maltretowanie zwierząt? Oj tam oj tam, przecież zwierzę nie czuje. Klimat? Nie ociepla się. Otóż nie. Klimat się zmienia, niezależnie od tego, jakie są tego przyczyny. Można dyskutować o formie radzenia sobie z tymi zmianami. Natomiast mądra polityka konserwatywna jest PROEKOLOGICZNA.

Nie trzeba stawiać alternatywy – 2 plus pies/kot kontra 2 plus 4 dzieci. Najlepszy model, to rodzina z kilkorgiem dzieci i gromadką zwierzaków. Można ograniczyć jedzenie mięsa, wybierać je z hodowli ekologicznych, nie przemysłowych. Jajka brać z hodowli wolnowybiegowej, a nie klatkowej. Mleko z małych gospodarstw, nie wielkich mleczarni. Ale między dobrym traktowaniem zwierząt, wdrażaniem proekologicznych rozwiązań, a wprowadzaniem nowego, bolszewickiego zamordyzmu pod zieloną maską jest przepaść. Generalnie – konserwatyzm nie jest sprzeczny z ochroną przyrody.

(NTW)

 

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img