sobota, 20 kwietnia, 2024

Republikańska łyżka, królewski widelec. Czemu Polska nie będzie mieć króla?

Po śmierci królowej Elżbiety II  rozgorzały mądrzejsze i mniej mądre dyskusje o znaczeniu monarchii. Wśród tych mniej mądrych były te o przywróceniu króla w Polsce. O ile w Wielkiej Brytanii (i krajach, w których głową jest brytyjski władca) korona jest oczywistością, w naszym kraju postulat jej przywrócenia byłby ekstrawagancją. Jest jedna sytuacja, aby miał uzasadnienie. Jaka?

Na wstępie ważne zastrzeżenie – ideologiczne podejście do monarchii, założenie a priori, że jest formą rządów lepszą, czy gorszą, jest bez sensu. To jak zakładać z góry, że łyżka jest dobra, a widelec zły. Albo odwrotnie. W rzeczywistości – wszystko zależy od sytuacji. Jeśli chcemy jeść zupę – lepsza jest łyżka. Gdy pragniemy spożyć kotleta – widelec. W państwie demokratycznym dobrą formą rządów jest zarówno republika, jak i monarchia konstytucyjna. Ale w zależności od kraju, dana forma może sprawdzać się lepiej, lub gorzej.

Tam monarchia ma większy sens

Panowanie króla, czy księcia sprawdza się w krajach o długiej tradycji monarchicznej. I przede wszystkim tam, gdzie państwo składa się z wielu członów, zamieszkałych przez różne narody. Wielka Brytania jest pod monarchię wręcz skrojona. Pozostałość wielkiego imperium. Do tego samo państwo składa się z Anglii, Szkocji, Walii, Kornwalii, Irlandii Północnej. Dodatkowo król Wielkiej Brytanii jest też głową szeregu innych państw, z Kanadą i Australią na czele. Stoi na czele Commonwealth – wspólnoty państw dawnego dominium brytyjskiego. Jest bardzo ważnym elementem spajającym cały naród. W Wielkiej Brytanii monarchia jest też atrakcją turystyczną, państwu przynosi ogromny dochód. Korona brytyjska jest najbardziej znana, ale kraj łączy w sobie cechy państwa idealnie skrojonego pod monarchię – wielonarodowa i wieloczłonowa wspólnota potrzebuje władcy. Kogoś kto doskonale łączy zróżnicowane społeczeństwo. A oprócz tego mamy ogromne przywiązanie do tradycji.

Monarchii w Europie jest jednak więcej. Ciekawym przykładem jest Hiszpania. Tam króla obalono. Ale po okresie dyktatury generała Franco monarchia wróciła. Na tronie zasiał Juan Carlos (Jan Karol). Gdy abdykował panowanie rozpoczął jego syn, Filip. Monarchia w Hiszpanii ma sens, także stanowi element jednoczący dla podzielonego społeczeństwa. Państwa składającego się z Kastylii, Kraju Basków, Katalonii i paru innych części. Wreszcie Belgia, gdzie władca jest łącznikiem w społeczeństwie Flamandów i Walonów. Są też kraje jednolite, w których jest król. Zazwyczaj to państewka małe, gdzie ważne znaczenie ma tradycja. Księstwo Lichtenstein, Księstwo Monako itd.

A jak jest w Polsce?

Biorąc powyższe pod uwagę nieco śmiesznie wyglądają postulaty przywrócenia monarchii w Polsce. Kraj nasz jest bowiem unitarny, narodowo w miarę jednolity. Do tego tradycja królewska owszem istnieje. Jednak już od czasów jagiellońskich króla wybierano drogą elekcji. Początkowo w ramach jednej dynastii, potem już elekcji wolnej. A ostatni koronowani władcy w naszym kraju, nieuznawani w poczcie (słusznie) byli to monarchowie krajów zaborczych. Ustalenie systemu republikańskiego w 1918 roku było jednym z fundamentów tworzącego się niepodległego państwa po 123 latach niewoli.

Za monarchią przemawiałby jeden argument. Polacy są bardzo podzieleni. Plemienne spory niszczą życie publiczne. Król lub królowa mogliby być elementem jednoczącym. Może jedynym. Ale tu pojawia się kolejny argument na nie. Brak kandydata. Władca musiałby być wybrany przy udziale polityków. Zgodny wybór jest mało realny. A więc osoba wybrana siłą rzeczy byłaby kojarzona z którymś z obozów. Stąd na dziś postulaty monarchii można włożyć między bajki. I pozostawić dość marginalnym, stanowiącym folklor w debacie publicznej ruchom monarchistycznym.

W takiej sytuacji byłby sens

Czy oznacza to, że w naszej historii nigdy nie będziemy mieć króla? Niekoniecznie. Jest jedna sytuacja, w której zmiana formy na monarchię byłaby nie tylko możliwa, ale wręcz pożądana. To wejście Polski w skład federacji z innym państwem bądź państwami. Na przykład – powstaje sojusz Warszawa-Helsinki i wspólne państwo polsko-fińskie. Dwa odrębne kraje, różne narody, inne kultury, połączyć mogłaby właśnie osoba władcy. Gdyby Unia Europejska przekształciła się w federację, też mogłaby przyjąć rozmaite formy. Molocha, działającego pod dyktando Francji i Niemiec. Socjalistycznego superpaństwa. Albo, co jest najtrudniejsze, ale jedyne sensowne przy takiej organizacji – demokratycznej wspólnoty solidarnych i niepodległych państw. Żeby taka wspólnota mogła zaistnieć musiałby być ważny element jednoczący. Na przykład wspólny monarcha.

Na dziś jednak to myślenie nierealne. Postulaty wprowadzenia w Polsce króla na tron są mało rozsądne, niczym jedzenie zupy widelcem. Można to postulować. Można i zrobić. Lepiej jednak pozostać przy łyżce i republice.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img