piątek, 29 marca, 2024

Śmierć chłopca w tramwaju na Pradze. Śledztwo prokuratury

Drzwi się zatrzasnęły, uwięziły nóżkę chłopca, tramwaj ruszył. Ludzie zaczęli krzyczeć. Ktoś pociągnął za hamulec bezpieczeństwa, ale on nie zadziałał od razu. Podobnie jak inne zabezpieczenia. Czteroletni chłopczyk zginął na oczach przerażonej babci i pasażerów. Podczas pracy na miejscu tragedii łez nie kryli nawet przyzwyczajeni do strasznych widoków policjanci.

Nie milkną echa koszmarnego wypadku, do którego doszło w piątek, 12 sierpnia o 11.40, na ulicy Jagiellońskiej. Podczas wysiadania z tramwaju zginął czteroletni chłopczyk. W sobotę, 13 sierpnia, ruszyło prokuratorskie śledztwo w tej sprawie. Dotyczy wypadku ze skutkiem śmiertelnym.

Koszmar na Jagiellońskiej

To, co wydarzyło się w piątek, nie mieści się w głowie.  Babcia z wnuczkiem wysiadali z tramwaju linii 18 jadącego w kierunki Żerania. Drzwi się zatrzasnęły i uwięziły czterolatka, a tramwaj ruszył. Pojechał kilkadziesiąt metrów w kierunku przystanku Bataliony Platerówek. Chłopczyk zginął. Służby pod nadzorem prokuratora pracowały na Jagiellońskiej do późnych godzin wieczornych, a jak  informował „Super Express”, łez nie kryli nawet pracujący na miejscu tragedii, przyzwyczajeni do różnych sytuacji, policjanci. W sobotę prokuratura wszczęła oficjalne śledztwo. Prowadzi je w kierunku wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Na razie nikomu nie stawia zarzutu.

Odtworzono przebieg tragedii

Śledczy i podlegli im policjanci badają okoliczności zdarzenia. Jeśli chodzi o przebieg, ustalili, że babcia wyszła jako pierwsza. Gdy wychodził chłopczyk, drzwi się zamknęły, zatrzaskując nóżkę dziecka. Tramwaj ruszył i pojechał kilkadziesiąt metrów w kierunku przystanku Batalionu Platerówek. Przerażona babcia była na ulicy, patrząc na śmierć wnuczka. Także przerażeni pasażerowie zaczęli krzyczeć, jak przekazała rzecznik prokuratury jeden z nich pociągnął za hamulec awaryjny. Niestety, nie zadziałał on od razu. Śledczy badają, dlaczego. Nie wiadomo, czemu nie zadziałał nie tylko hamulec bezpieczeństwa, ale też system zapobiegający zatrzaśnięciu pasażera oraz  blokujący jazdę tramwaju przy otwartych drzwiach.

Tramwaj starego typu

Jak poinformowała rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Katarzyna Skrzeczkowska, śledczy na razie nie przesłuchali motorniczego. Ani w charakterze świadka, ani oskarżonego. Wiadomo na razie, że kierujący jest doświadczonym pracownikiem Tramwajów Warszawskich. Pracuje w nich od 14 lat. W chwili wypadku był trzeźwy i, jak podkreśliła prokurator, „czysty”. To znaczy, że nie znajdował się pod wpływem żadnych środków odurzających. Prokuratura sprawdza natomiast, czy motorniczy w chwili, gdy doszło do tragedii nie oglądał czegoś na smartfonie, bądź nie rozmawiał przez telefon. Niezależnie od tego, nawet bez rozproszonej uwagi mógł nie widzieć wysiadającego chłopca. Skład, w którym doszło do tragedii to tramwaj starego typu, w którym z przodu nie bardzo widać to, co dzieje się w drugim wagonie. A właśnie z tylnego wagonu wysiadała babcia z wnuczkiem. Do sprawy będziemy wracać.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img