piątek, 29 marca, 2024

Któżby się tam krajem przejmował? Rzecz o koszmarze klientelizmu

Upadek Rzeczpospolitej Szlacheckiej poprzedziło zubożenie, pauperyzacja średniej szlachty, która praktycznie wyparowała. Została wąska, działająca przez pryzmat swojego interesu magnateria. I znaczie liczniejsza szlachta uboga, uzależniona od panów magnatów. Czy los średniej szlachty z XVIII wieku podzieli współczesna klasa średnia? 

Grupą, która najmocniej przyczyniła się do utraty niepodległości przez I Rzeczpospolitą była nie szlachta, ale magnateria. Po fatalnym, naznaczonym wojnami wieku XVII, nastał wiek XVIII, w którym państwo było zupełnie odmienione. Nie tylko utraciło istotne ziemie, nie tylko osłabło, ale miało zmienioną całą strukturę społeczną. Średnia szlachta, która za Jagiellonów i na początku Rzeczpospolitej Obojga Narodów stanowiła podstawę ustroju, praktycznie przestała istnieć.

Magnaci uzależnili szlachtę

Szlachta jako taka oczywiście istniała, ale była całkowicie spauperyzowana. Wyjątek stanowiła wąska, ale bardzo wpływowa grupa magnaterii. Rodziło to poważne konsekwencje. Przede wszystkim przedstawiciele szlachty, by normalnie funkcjonować, siedzieli zazwyczaj „w kieszeni” magnatów. Wciąż czuli się patriotami, ale patriotyzm wiązali z domem Radziwiłłów, Potockich, itd. Jeśli patron akurat był mecenasem sztuki, gorącym patriotą i działał na rzecz kraju, na rzecz kraju działała cała grupa związanej z nim szlachty. Jeśli ów patron był zdrajcą, albo zwyczajnym warchołem, ojczyźnie szkodzącym, to szkodziła państwu cała grupa jego klientów.

Tak, tak, rok temu pisałem o szlacheckiej hołocie. Przypominam, bo powtarzania nigdy za wiele szczególnie w sytuacji, gdy na naszych oczach historia zatacza koło. Nie ma dziś szlachty, książąt, elekcji, monarchii. Ale rolę tej pierwszej pełnią wszyscy obywatele. A rolę szlachty średniej pełni klasa średnia. Czyli grupa ludzi w miarę stabilnych finansowo, którzy bogaczami nie są, są jednak na tyle niezależni, by nie dać się wciągnąć w żaden typ zależności i klientelizmu. Kraje demokratyczne działają sprawnie tylko tam, gdzie jest silna klasa średnia. Tam gdzie jej nie ma upadają, bądź staja się demokracji zaprzeczeniem. W krajach postsowieckich częstym problemem była oligarchia biznesowa, to znaczy para mafijny układ, w którym lokalni kacykowie trzęśli państwem za pomocą korupcji, czasem zbrodni.

A jak to jest  u nas?

W naszym kraju oligarchia stricte biznesowo-mafijna nigdy nie powstała, choć były jej zalążki. Do dawnej ZSRR nam daleko. Powstała za to oligarchia inna, partyjna. W systemie finansowania partii z budżetu nowym formacjom trudno się przebić, choć kolejne wybory pokazują, że na trzecią siłę polityczną  jest zapotrzebowanie. Ale taka trzecia siła okazuje się potem efemerydą, miażdżoną przez młyńskie koła systemu. Znacznie poważniejszym skutkiem takiego stanu rzeczy jest jednak wytworzenie się i wzmacnianie nowego klientelizmu. Systemu, w którym coraz więcej mamy uzależnionych od konkretnych grup.  Całe rodziny zależą od tego, czy pan Wiesio wygra wybory wójta z panem Zdzisiem, czy też nie. System klientelistyczny zamyka zwolenników obu grup w medialnych bańkach. Partie nie mają już sympatyków ale wyznawców. A obie zwalczające się siły są antyprzedsiębiorcze. Czyli występują przeciwko fundamentowi klasy średniej.

W przypadku PiS przykładem są rozwiązania Polskiego Ładu, czy obrona chorego, patologicznego systemu składek emerytalnych. W przypadku PO warto wspomnieć o polityce Gronkiewicz-Waltz, która przyjazna przedsiębiorcom nie była, a teraz Platforma chce jej wręczyć tytuł honorowego obywatela stolicy. Jedna siła chce budować „potęgę państwa” i „narodowy kapitał” poprzez firmy państwowe. Druga, co było widać w niektórych samorządach i wtedy gdy rządziła, promuje raczej firmy zagraniczne. Polscy przedsiębiorcy, a co za tym idzie klasa średnia, niebawem wyparują. Stąd do upadku kraju tylko krok. Ale któżby się tam krajem przejmował?

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img