sobota, 20 kwietnia, 2024

Pomagać, ale z głową. Nie porywajcie małych ptaków. By nie dziobały was sroki i wrony

Miłość do zwierząt to rzecz, szczególnie w Warszawie, oczywista. Niestety czasem można wylać dziecko z kąpielą. Szczególnie widać to w kwietniu i w maju, gdy mieszkańcy zabierają „potrzebujące” pisklaki i podloty, czyli młode ptaki. Najczęściej pomoc nie jest im potrzebna. A nawet jeśli, nie róbmy tego na własną rękę.

Był ciepły, majowy dzień. Na przystanku ZBARASKA przy ulicy Międzyborskiej mieszkanka Grochowa znalazła samotnego pisklaka wrony. Zadzwoniła po Eko Patrol Straży Miejskiej. Po chwili dwie przechodzące kobiety powiedziały, że obok garaży przy Zbaraskiej znajduje się drugi ptak. Patrol przyjechał, zabrał zwierzęta. Ich rodziców o dziwo nie było w pobliżu. Sytuacja zdarzyła się kilka lat temu. Ale działanie mieszkańców było prawidłowe. Zauważyli, że zwierzaki są zagrożone (na przystanku koło jezdni mogły wpaść pod auto), że nie ma ich rodziców, ale nie brali do domu, nie zanosili nigdzie. Zadzwonili po fachową pomoc. Niestety nie zawsze tak jest. W kwietniu do Ptasiego Azylu przy warszawskim ZOO bardzo wielu mieszkańców przynosi pisklęta i podloty, czyli młodziutkie ptaki. Zazwyczaj zwierzaki te w ogóle nie potrzebują pomocy, po prostu uczą się latać.

Pod żadnym pozorem nie zabieraj do domu! 

Najgorszą rzeczą, jaką możemy zrobić, to zabrać je z naturalnego środowiska. Straż Miejska niedawno informowała, czemu nie należy brać zwierząt na własną rękę. Pierwszą kwestią jest nasze bezpieczeństwo. Jeśli nie chcemy brać udziału w scenach jak w filmie „Ptaki” Alfreda Hitchcocka, nie dotykajmy piskląt. „Niektóre dorosłe ptaki (wrony, gawrony czy sroki), kiedy widzą zagrożenie swoich piskląt, mogą zaatakować człowieka” – informuje Straż Miejska. Faktycznie może ryzyko zgonu jak we wspomnianym filmie nie jest wielkie, ale nieprzyjemne zranienie głowy – już tak. Po drugie, jak informuje Straż Miejska, młode ptaki opuszczają gniazda tuż przed nabyciem zdolności do lotu. Gdy pierwszy skok z gniazda się nie powiódł, pod czujnym okiem rodziców nabierają tej umiejętności na ziemi.

To nauka życia i rozpoznawania zagrożeń. Nie należy w nią ingerować. „Ludzka ingerencja to brutalne przerwanie lekcji, a taki ‘’uratowany” maluch ma małe szanse na przeżycie. Rodzice bardzo często pozostają w bezpośrednim sąsiedztwie z uczącym się potomstwem i utrzymują z nimi kontakt głosowy. Uciekają na widok człowieka, choć czasem mogą atakować, jak np. wrony czy sroki. Czasem wcale ich nie widać, jak w przypadku pustułek. Nie porywaj piskląt” – apelują strażnicy z Ekopatrolu.

Co, gdy pomoc naprawdę jest konieczna?

Oczywiście, czasem należy reagować, ale robić to trzeba z rozwagą, gdy faktycznie jest taka konieczność. W zasadzie w trzech sytuacjach: kiedy pisklę znajduje się w miejscu potencjalnie niebezpiecznym, np. na drodze, jest ranne, lub jesteśmy pewni, że spadło całe gniazdo. A więc gdy zobaczymy pisklę przyjrzyjmy się, czy nie jest na ulicy i nie grozi mu, że wpadnie pod samochód. Czy nie jest ranne. Popatrzmy, czy gdzieś w pobliżu nie leży gniazdo. Jeśli żadna z tych przesłanek nie jest spełniona – odejdźmy. Jeśli któraś zaistniała – nie bierzmy ptaków do domu. Ale zadzwońmy po specjalistyczną pomoc.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img