piątek, 29 marca, 2024

Nie ujadanie NATO, ale odwieczne bestialstwo Rosji

Krytykujesz tych ruskich, atakujesz Putina, a przecież każda wojna jest zła, Amerykanom też zdarzały się różne złe rzeczy. W Wietnamie, Iraku, Afganistanie” – zaczepiła mnie ostatnio znajoma. Takie głosy się zdarzają. I wynikają z totalnego niezrozumienia tego, z czym mamy do czynienia. A, że nie rozumieją tego też niektórzy zachodni politycy, a nawet – o zgrozo! – papież, warto parę rzeczy uporządkować. Tak – to prawda, każda wojna jest tragedią. Ale wojna w obronie własnego kraju, napadniętego przez bandziorów jest koniecznością i obowiązkiem. Tak, jak koniecznością i obowiązkiem jest obrona rodziny, gdy bandzior napadnie nasz dom. Po drugie – tak, to prawda. Podczas wojny dochodzi do eskalacji przemocy nieraz po różnych stronach walk. Ale w ŻADNYM RAZIE nie można stawiać znaku równości między napadniętymi i agresorami. Co do zasady obrońcy stają w obronie własnych rodzin. Należy się im  szacunek i wsparcie. Po trzecie, tak, to prawda – Amerykanom, Brytyjczykom, Francuzom, innym żołnierzom krajów demokratycznych zdarzało się na froncie złamać prawo. Czasem zdarzały się i działania zbrodnicze. Ale jest jedna zasadnicza różnica. Gdy zbrodni dopuszczają się żołnierze amerykańscy, sprawa jest nagłaśniana. W ich kraju wybucha afera. Media wręcz o tym krzyczą. Trwa poszukiwanie winnych. W USA w czasie wojny w Wietnamie powstał cały ruch antywojenny. Gdy żołnierze z krajów zachodnich dopuszczą się jakichś bezprawnych działań, są pociągani do odpowiedzialności. W Rosji zbrodniarze z Buczy dokonali masakry na ludności cywilnej podkijowskiego miasta (Bucza to tak jak Konstancin dla Warszawy). Nie tylko nikt ich nie oskarżyl, ale Putin ich jeszcze odznaczył. Oni mogą militarnie się ośmieszać, ale w jednym nie ustępują – w zadawaniu bólu, gwałtu, cierpienia. Gwałcenie kobiet i dzieci, zabijanie cywilów, rabunki – to znak rozpoznawczy rosyjskiej armii. Było tak za carów, zarówno tych najgorszych psychopatów – tyranów, jak Iwan Groźny, Piotr Wielki, Katarzyna II, Mikołaj I czy Aleksander III, groźnych wariatów, jak Piotr III czy Paweł I, wreszcie niby światłych reformatorów – Aleksander I, Aleksander II, Mikołaj II. Było tak za bolszewii Lenina i Związku Sowieckiego Stalina. W rzekomo łagodniejszym ZSRS Chruszczowa, Breżniewa, Czernienki, Andropowa. Ale też w czasach guru zachodnich demokratów Gorbaczowa, który – o czym mało kto chce pamiętać – krwawo tłumił niepodległe dążenia Litwinów. „Poczciwy pijaczyna” Jelcyn wysyłał wojska na krwawą rzeź do Czeczenii, utorował Putinowi drogę do władzy. wreszcie Putin, jaki jest każdy widzi. To nie ujadanie NATO, ale odwieczne bestialstwo było faktycznym powodem rosyjskiej inwazji.

 

 

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img