czwartek, 28 marca, 2024

Akcja na polskiej granicy to był wstęp

Po ataku Putina na Ukrainę, nie mam już wątpliwości, że zamieszanie z migrantami na polskiej granicy to był wstęp do rosyjskiej agresji. Kiedy w sierpniu ubiegłego roku, granicy pojawili się migranci, zwani wtedy „uchodźcami”, wielu mieszkańców wschodniej części województwa podlaskiego miało obawy ale sporo było takich, którzy czuli dla nich sympatię i współczucie. Różnie też oceniane były działania Straży Granicznej i innych służb mundurowych. Ludzie są tu gościnni, wrażliwi na biedę i z opowiadań dziadków znają czasy „bieżeństwa”, gdy większość mieszkańców tych stron została bieżeńcami czyli, w jakimś sensie, uchodźcami. Mieszkańcy początkowo narzekali też na uciążliwości, związane z licznymi kontrolami policyjnymi.

Jednak po jakimś czasie ludzie zaczęli sobie zdawać sprawę, że to nie są żadni uchodźcy. Bo kto to jest uchodźca? Przede wszystkim człowiek, który ucieka przed represjami, któremu grozi śmierć, więzienie, tortury i inne straszne rzeczy z powodu jego poglądów politycznych, wyznawanej wiary, pochodzenia rasowego czy etnicznego itp. Uchodźcami można też nazwać ludzi, którzy uciekają przed rozmaitymi katastrofami humanitarnymi jak wojna i głód. Tymczasem mieszkańcy czasem widzą migrantów, zwanych „uchodźcami” a częściej widzą rzeczy, które porzucili w lesie czy w przydrożnych rowach – całkiem dobre ubrania, power banki, namioty i śpiwory. To są ludzie dobrze wyposażeni i wcale nie wyglądają na ofiary kryzysów humanitarnych.

Może jeszcze w sierpniu i wrześniu zdarzały się wśród migrantów, nieliczne jednostki, naprawdę prześladowane w swoich krajach, które znalazły się w tym złym towarzystwie. Uważam, że obecnie wszyscy, którzy próbują nielegalnie przekroczyć granicę, wiedzą co jest grane, że są wykorzystywani jako „broń” w hybrydowej wojnie Łukaszenki i Putina. Mieszkańcy też zdają sobie z tego sprawę i dlatego sympatia do migrantów minęła. Rośnie za to sympatia i poparcie dla działań służb mundurowych. Miejsce zbiórek dla migrantów zajęły zbiórki dla obrońców granic. Dzieci ofiarowują policjantom i żołnierzom swoje rysunki i grają z nimi w piłkę a panie robią im kawę i herbatę. Z kolei policjanci zaczęli starać  się, by kontrole były jak najmniej uciążliwe. W samochodach z tutejszymi rejestracjami tylko szybko sprawdzają bagażniki. Przyjeżdżający z zewnątrz do przygranicznej  strefy „zakazanej” muszą oczywiście uzasadnić konieczność swojego przyjazdu. Początkowo zdarzali się nadgorliwi funkcjonariusze, ale teraz prawie wszyscy zachowują się racjonalnie.

Chociaż początkowo, zdania na temat sytuacji na granicy, były podzielone, to obecnie przeważająca większość mieszkańców popiera działania służb mundurowych.

Klaudiusz Wesołek

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img