To już niemal pewne. Adam Nawałka, choć nie podpisał jeszcze umowy, nie został oficjalnie zaprezentowany, może być pewny, że będzie selekcjonerem.
Nowy-stary selekcjoner osiągnął największy sukces w XXI wieku, awansując z reprezentacją Polski do ćwierćfinału mistrzostw Europy we Francji w 2016 roku. Wywalczył awanse na wspomniane Euro (w bardzo dobrym stylu) i na mistrzostwa świata w 2018 roku (w eiminacjach kadra już grała nierówno, ale strzelała dużo goli i prezentowała dość ofensywną grę). Na samym turnieju zaliczyła klęskę, więc Nawałka odszedł z zespołu. Teraz wraca niczym zbawca.
Ma pewne atuty. Dobre wyniki z kadrą. Dobra znajomość z piłkarzami. Chyba najlepiej podejdzie do meczów barażowych, które trzeba będzie rozegrać z marszu.
Są też minusy tej kandydatury. I nie chodzi tu o słynne przesądy – te są niegroźne. Bardziej chodzi o fatalny wynik na mundialu w Rosji, gdzie w tej drużynie coś się wypaliło. O dramatycznie zły epizod w Lechu Poznań potem. I przede wszystkim – brak pracy w zawodzie przez cztery lata.
Mimo wszystko w porównaniu z emerytowanymi obcokrajowcami i kandydaturami z kapelusza i tak wybór Nawałki to optymalny, choć nieidealny wybór.