czwartek, 18 kwietnia, 2024

Będzie drożej. Najgorsze dopiero przed nami!

W I kwartale podwyżki cen żywności jeszcze przyspieszą. Zniesienie 5-proc. VAT nie przełoży się na zahamowanie inflacji.

Obok cen energii, kosztów użytkowania mieszkania i paliw to właśnie żywność jest jednym z kół zamachowych rozpędzającej się inflacji. Rosną bowiem koszty wytworzenia produktów, opakowań, surowców i półproduktów. Dodatkowo przerwane globalne łańcuchy dostaw powodują, że są też problemy z dostępnością niektórych produktów. Zdaniem Andrzeja Gantnera z Polskiej Federacji Producentów Żywności szczyt podwyżek jest jeszcze przed nami. Rozwiązaniem problemu nie będzie ani zniesienie VAT-u na podstawowe produkty, ani wprowadzenie cen regulowanych.

Coraz droższa produkcja żywności

– Ceny żywności rosną szybko, ponieważ bardzo szybko rosną koszty jej wytworzenia. Głównie energii, niektórych surowców – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Andrzej Gantner, dyrektor generalny i wiceprezes Polskiej Federacji Producentów Żywności.  Dodatkowo mamy bardzo duży wzrost kosztów pracy. Mamy jeszcze podatki wpływające na wzrost cen. Chociażby podatek handlowy czy cukrowy, który bardzo gwałtownie podniósł ceny napojów. – Zasadniczo podwyżki kosztów produkcji producenci często starają się wkładać we własne koszty i wtedy ceny nie rosną. Natomiast tak wielkich podwyżek przy niskiej marżowości, jaką charakteryzuje się produkcja żywności, w żaden sposób nie można już zamortyzować własnymi kosztami.  Trzeba przekładać na ceny produktów żywnościowych.

Wg danych GUS, w grudniu 2021 roku ceny żywności i napojów bezalkoholowych były wyższe niż rok wcześniej o 8,6 proc. Jest to jednak średnia. Za niektóre produkty trzeba było płacić po kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt procent więcej niż w grudniu 2020 roku. Przykładowo mięso drobiowe zdrożało o 30,1 proc., wołowe o 19 proc. Cukier był droższy o 22 proc., tłuszcze roślinne o 24,5 proc., a zwierzęce o 18,6 proc. Dwucyfrowo wzrosły także ceny innych podstawowych produktów, takich jak pieczywo (14,3 proc.), jaja (11,5) czy warzywa (11,6). Po dotychczasowych odczytach widać, że żywność i napoje bezalkoholowe drożeją w coraz szybszym tempie. W marcu 2021 roku artykuły spożywcze (bez alkoholi) drożały o 0,5 proc. W listopadzie już o 6,4 proc., a w grudniu o 8,6 proc. Całoroczna inflacja w tej kategorii wyniosła 5,1 proc.

Najgorsze dopiero nadchodzi

– Najgorsze zobaczymy za chwilę, ponieważ do tej pory widzieliśmy głównie inflację handlową. Ceny rosły z powodu podejścia handlu, który zresztą też ma zwiększone koszty. Natomiast z dużym prawdopodobieństwem w I kwartale tego roku zobaczymy już efekt podwyżek producenckich – przekonuje Andrzej Gantner. – Raczej będziemy mówili o dwucyfrowych wzrostach niż jednocyfrowych.

Na rosnące koszty produkcji nakłada się również sytuacja na rynkach światowych. To niedobór niektórych surowców oraz przerwanie łańcuchów dostaw środków do produkcji żywności. Swój udział w ostatecznych cenach ma też koszt surowców rolnych, podbijany przez kataklizmy spowodowane zmianami klimatycznymi. Na przykład cena kontraktów na kawę w ciągu ostatniego roku się podwoiła. Tymczasem detaliczna cena kawy w polskich sklepach w listopadzie była wyższa tylko o 0,8 proc. niż 12 miesięcy wcześniej. W okresie styczeń–listopad jedynie o 0,2 proc. To może oznaczać, że szczyt podwyżek tego produktu dopiero nadejdzie. – Obawiam się, że nawet obniżka stawki VAT do zera nie spowoduje, że nagle spadną ceny żywności – ocenia.

Akcyza nie obniży, ani nawet nie wyhamuje cen

Rząd stara się powstrzymać wzrost cen administracyjnie, rezygnując z akcyzy na surowce energetyczne czy VAT-u na podstawowe produkty spożywcze. Także  redystrybuując pieniądze do najuboższych (Tarcza Antyinflacyjna i Tarcza Antyinflacyjna 2.0). Jednak zdaniem ekonomistów przy tak wysokiej inflacji ruch ten nie wpłynie znacząco na wyhamowanie wzrostu cen. O ich obniżeniu nie wspominając.

– Ideologicznie rezygnacja z poboru VAT-u na żywność jest bardzo dobra. Szczególnie przy tym, jak mocno inflacja uderza w kieszenie Polaków, szczególnie tych najgorzej sytuowanych. Pobieranie jeszcze dodatkowego podatku wydaje się wręcz niemoralne – ocenia wiceprezes PFPŻ. – Jest jednak podstawowy problem. Gdybyśmy mieli inflację na poziomie 1–2 proc., to zejście z 5 proc. do zera faktycznie moglibyśmy zauważyć w swoich kieszeniach. Szczególnie że mówimy tu o produktach z koszyka podstawowego. W sytuacji tak potężnej inflacji ten ruch z podatkiem VAT właściwie pozostanie niezauważony przez konsumentów. Nie powstrzyma dalszego wzrostu cen.

Koniec wolnego rynku w Polsce?!

Kolejnym pomysłem, o którym politycy zaczęli głośno mówić, jest wprowadzenie cen maksymalnych na najważniejsze produkty spożywcze.  Tak, żeby urzędowo ograniczyć możliwość ich podniesienia ponad wyznaczony poziom. Osoby pamiętające lata 70. i 80. przypominają, jakie są skutki sztucznego utrzymywania niskich cen produktów. Jest to brak tych produktów w sklepach i ich reglamentacja. Na taki ruch w przypadku sześciu podstawowych produktów zdecydowały się już Węgry.

– To byłby koniec wolnego rynku w Polsce i powrót do gospodarki, którą mieliśmy za czasów socjalistycznych. Poza tym ktoś to musi wytworzyć. Jeżeli cena będzie za niska, to przedsiębiorcy przestaną wytwarzać te produkty, bo nie będą w stanie pokryć swoich kosztów. To oznacza, że tych produktów za chwilę zacznie brakować – wskazuje Andrzej Gantner. – Za czasów socjalizmu wszyscy w którymś momencie dostaliśmy kartki, które nam pozwalały kupić tylko określoną liczbę tych produktów. Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek o zdrowych zmysłach chciał wrócić do tego modelu. Szczególnie że ten model kompletnie zbankrutował.

(Newseria)

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img