sobota, 18 maja, 2024

Prawidłowość, o której warto pamiętać. O wyższości Magiery nad Papszunem

Trwa dyskusja nad wyborem selekcjonera reprezentacji Polski. Polak, czy zagraniczny? Z wielkim doświadczeniem, czy perspektywiczny? Bardziej na dłuższy czas, czy strażak? Niezależnie od tego jest jedna prawidłowość. Do tej pory sukcesy osiągali prawie wyłącznie ci selekcjonerzy, którzy otarli się o reprezentację już wcześniej. Byli asystentami, szefami banku informacji, trenerami juniorów bądź młodzieżówek. Ci bez doświadczenia, zazwyczaj ponosili klęski (choć jest wyjątek, może dwa).

I od niego (może od nich) zacznijmy. W ostatnim pięćdziesięcioleciu był jeden, może (ale tu warunkowo) dwa przypadki, w których sukces osiągnął trener bez doświadczenia reprezentacyjnego. Pierwszy to Antoni Piechniczek, który dwa razy awansował na mistrzostwa świata i zdobył medal w 1982 roku. Drugi to Jerzy Brzęczek, który ze słabej grupy awansował do Mistrzostw Europy, ale w turnieju drużyny poprowadzić nie było mu dane. Więc czy uznawać tę kadencję za sukces wyrokować ciężko, za klęskę też jednak uznać jej nie można. Obaj trenerzy nie prowadzili wcześniej reprezentacji, ale drużyny klubowe. Jak to było u pozostałych?

Najlepsi z doświadczeniem w kadrze

Najwybitniejszy Kazimierz Górski – miał zanim objął reprezentację wieloletnie doświadczenie przy kadrze.  Jacek Gmoch był asystentem Górskiego. A w tym stuleciu?  Jerzy Engel (szef banku informacji na Espania 82), awans na mundial po 16 latach. Paweł Janas (asystent kadry olimpijskiej Janusza Wójcika 1992, selekcjoner kadry olimpijskiej pod koniec lat 90.), awans na MŚ 2006. Leo Beenhakker (selekcjoner Holandii i Trynidadu Tobago), z Polską pierwszy w historii awans na mistrzostwa Europy.  Adam Nawałka (asystent Leo Beenhakkera), awans na mistrzostwa Europy, ćwierćfinał w turnieju, awans na mistrzostwa Świata.

Nie żaden przesąd, ale bezsporny fakt

Trenerzy bez doświadczenia w prowadzeniu kadry? Zbigniew Boniek – zawalone eliminacje, ucieczka, męczarnie z San Marino i porażka z Łotwą. Franciszek Smuda – zawalony turniej na własnych boiskach. Niewyjście z „grupy śmiechu”. Waldemar Fornalik – porażka w eliminacjach MŚ 2014. Przy czym – Smuda miał sukcesy z Widzewem, Legią i Lechem. Fornalik to jeden z lepszych polskich szkoleniowców. W ich wypadku zdecydował brak doświadczenia w kadrze. I nie chodzi tu o żadną magię, ani przesąd.

Po prostu, praca z reprezentacją jest zupełnie inna niż z klubem. Mało tego, wspomniane wyjątki potwierdzają regułę. Bo Piechniczek odniósł sukces w czasach zupełnie innych. Gdy kadrę można było powołać na wielotygodniowe zgrupowania. Dziś to są dwa, trzy dni. Jeden trening i od razu mecz. Inny świat. Z kolei w przypadku Brzęczka kadencja jest niedopowiedziana. Ale nawet jeśli uznamy ją za sukces, to pamiętać należy, że selekcjoner był trenerem głownie klubowym, ale w reprezentacji Polski nie tylko grał, ale przez wiele lat pełnił w niej rolę kapitana. A to już rola nieco wykraczająca poza zadania piłkarskie, wymaga bycia  łącznikiem z selekcjonerem. Generalnie jednak sytuacja jest jasna. Większość selekcjonerów z sukcesami miała wcześniej JAKIEŚ doświadczenia trenerskie z kadrą. A największe klęski ponieśli ci bez doświadczenia.

Czytelne wnioski

Co to wszystko oznacza? To, że PZPN doświadczenie w pracy przy kadrze powinien umieścić jako jedno z najważniejszych kryteriów przy wyborze selekcjonera. Przyjąć kilka zasad.

Pierwsza. Trener zagraniczny? Tylko topowy REPREZENTACYJNY szkoleniowiec. Ktoś kto wprowadził Albanię na Euro jest bardziej wartościowy niż wieloletni szkoleniowiec Realu bez doświadczenia reprezentacyjnego.

Jak na tym tle jawił się Leo Beenhakker? Bardzo dobrze. Paulo Sousa? Gorzej. Miał doświadczenie w prowadzeniu portugalskich juniorów. W przypadku Polaka doświadczenie z młodzieżową kadrą byłoby ok. W przypadku zagranicznego – trochę za mało.

Druga. Trener polski? Tylko taki, który pracował już z kadrą (np. juniorską). Doświadczenie klubowe powinno być na drugim miejscu.

Trzecia. Jest trener klubowy, który jest ciekawy na tyle, że warto dać mu szansę? Niech choć przez chwilę popracuje w federacji, z juniorami, jako konsultant kadry etc.

Czwarta. Wracamy do pomysłu z zagranicznym selekcjonerem? Musi być przy okazji zatrudniona grupa polskich trenerów, którzy przy doświadczonym mentorze się uczą.

Oznacza to też, że selekcjonerami mogliby zostać Adam Nawałka (były selekcjoner), Czesław Michniewicz (były selekcjoner młodzieżówki), Maciej Stolarczyk (obecny selekcjoner młodzieżówki), Maciej Skorża (asystent Pawła Janasa w reprezentacji, były selekcjoner olimpijskiej kadry Zjednoczonych Emiratów Arabskich), Piotr Nowak (asystent w reprezentacji USA, trener kadry olimpijskiej USA) czy Jacek Magiera (były szkoleniowiec młodzieżówki U-19).

Nie powinni zostawać nimi (dopóki nie nabiorą w kadrze doświadczenia) Marek Papszun, Michał Probierz, Piotr Stokowiec. Nie dlatego, że są słabi. Ale wcześniej muszą przejść reprezentacyjne szlify. Na przykład w roli asystentów.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img