wtorek, 16 kwietnia, 2024

Foliarze mają krew na rękach. Trzeba o tym głośno mówić! (KOMENTARZ)

Na przełomie sierpnia i września dla weekendowego wydania Salonu 24 robiłem dwugłos na temat pierwszej Solidarności, 41-lecia Sierpnia 80.

Przestroga dla wszystkich

Rozmawiałem z ówczesnymi liderami, dziś po przeciwnych stronach barykady. Jerzym Borowczakiem, współpracownikiem Lecha Wałęsy, uczestnikiem strajku w stoczni, obecnie posłem PO. Drugą rozmowę przeprowadziłem z Andrzejem Rozpłochowskim, przywódcą strajku w Hucie Katowice, jednym z najważniejszych obok Wałęsy, Borowczaka, Anny Walentynowicz, Bogdana Borusewicza, czy Andrzeja Gwiazdy działaczy dziesięciomilionowego ruchu, dziś zdecydowanym zwolennikiem PiS. Po wywiadzie Andrzej Rozpłochowski powiedział mi, że niepokoi go obowiązek szczepień, że on zaszczepić się nie zamierza.

Byłem zaniepokojony, pomyślałem, że wielu porządnych ludzi ulega foliarskiej propagandzie. A osoby takie jak Andrzej narażone są szczególnie. Oberwali za komuny, siedzieli w pierdlu za poglądy, nie ufają władzy. Nawet gdy władzę tę lubią. Kilka dni temu media obiegła wieść o tym, że Andrzej Rozpłochowski trafił do szpitala. Zachorował na COVID-19.  Stan jest bardzo ciężki, legendarny działacz Solidarności walczy o życie pod respiratorem. W chwili, gdy piszę te słowa, nie wiadomo jak to się skończy. Pozostaje modlitwa – mówią jego przyjaciele. Ale to, co się stało, to także groźna przestroga dla nas wszystkich.

Nieracjonalne

Żeby było jasne sam mam masę zastrzeżeń do działań podejmowanych w walce z COVID-19. Lockdowny uważam za często nieprzemyślane i źle wprowadzone, prowadzące do ludzkiej krzywdy. A w walce z wirusem często przeciwskuteczne. Według ekspertów sens mają lockdowny bardzo krótkie, ale radykalne. Są mniej szkodliwe dla gospodarki, i dobrze powstrzymują rozprzestrzenianie się wirusa. Lockdown wielomiesięczny i ślimaczący się, dziurawy jak ser szwajcarski nie daje wiele. Nie rozumiem czemu na starcie skreślono amantadynę – należy sprawdzać wszystkie środki, które mogą być skuteczne. Ale wątpliwości i zastrzeżenia to jedno, a zaprzeczanie faktom i brednie, że choroby nie ma to drugie.

Im nie chodzi o  żadną wolność

Foliarze jednocześnie nie chcą lockdownów – tu się z nimi zgadzam, jednocześnie też absolutnie nie godzą się na maski i zasadę DDM, kategorycznie nie chcą się szczepić. Tłumaczą to wolnością ale jakoś ciężko przypomnieć sobie, by protestowali na przykład w sprawie niszczonego przez sądy przedsiębiorcy Mirosława Ciełuszeckiego, czy ograniczeniom – poważnym – wolności w innych obszarach. Nie chcą się szczepić ale nie zgadzają się na jakąkolwiek formę certyfikatów. Nawet w miarę łagodną. Polegającą na tym, że idąc gdziekolwiek poddajemy się testowi. A jak jesteśmy zaszczepieni z testu jesteśmy zwolnieni. Foliarze wrzeszczą o dyskryminacji, segregacji. Tymczasem by dostać pracę np. w restauracyjnej kuchni MUSIMY mieć książeczkę SANEPIDU.  Bez niej pracy kucharza nie dostaniemy. I jakoś nikt nie protestuje. Druga sprawa – gdy chcemy pojechać na inne kontynenty, także musimy przejść szczepienie. Jest ono różne w zależności od kraju, do którego się udajemy. I też jakichś masowych protestów nie słychać.

Strach polityków

Nie sposób uciec tu od polityki. Okrakiem bojąc się antyszczepionkowców siedzi PiS (w elektoracie tej partii są i zwolennicy i przeciwnicy szczepień) a reprezentować ich chce Konfederacja. Na krótką metę przyniesie to jej profity na dłuższą pogrąży. Bo foliarstwo dzisiaj to już krew na rękach. Starszy pan, który się nie zaszczepił bo uwierzył w ich propagandę i umarł, kobieta w ciąży, która straciła dziecko przez brak szczepienia. Wreszcie wszyscy ci, którzy umierają na inne choroby, bo lekarze nie są w stanie nimi się zająć. Bo muszą zajmować się chorymi na covid nieszczepionymi. Za te tragedie ktoś odpowiada. I trzeba o tym głośno mówić.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img