wtorek, 16 kwietnia, 2024

Siedem wymiarów (nie)sprawiedliwości. Dlaczego sprawa Ciełuszeckiego jest skandalem

Haniebny proces przedsiębiorcy Mirosława Ciełuszeckiego  trwa już prawie 20 lat. Obciąża zarówno sądownictwo  III RP jak i prokuraturę dobrej zmiany. W skrótowym artykule przypominamy dlaczego sprawa ta jest skandalem.

W czwartek, 25 listopada, o godzinie 12.00, odbędzie się rozprawa w Sadzie Apelacyjnym w Białymstoku. To sprawa „odpryskowa” w procesie Mirosława Ciełuszeckiego. Oto kilka aspektów sprawy, od przewlekłości postępowania, poprzez jego przebieg, po absurdalne zarzuty.

Po pierwsze – maltretowanie człowieka

Zostawmy na chwilę rozważania na temat winy, bądź niewinności Mirosława Ciełuszeckiego. Nie patrzmy na to, czy czynów, które zarzucała mu prokuratura przedsiębiorca się dopuścił, czy nie. Bo największym skandalem jest fakt, ze proces trwa lat prawie dwadzieścia i końca tej sprawy nie widać. Rzecz dotyczy przestępstwa gospodarczego, zagrożonego karą kilku lat więzienia. A więc gdyby został skazany po szybkim procesie, odsiedział wyrok np. trzech lat pozbawienia wolności, potem mógłby zacząć życie budować na nowo. Generalnie – podstawowym naszym prawem, jest prawo do UCZCIWEGO I SZYBKIEGO PROCESU. Jak człowiek zrobi cos niezgodnego z prawem, nagannego – musi odpowiedzieć. Ale po procesie z prawem do obrony, wysłuchania stron. I przede wszystkim musi być to proces szybki. Jesteś winny? Ponosisz karę. Niewinny? Uniewinniają Cię. Przewlekłość postępowania nie powinna mieć miejsca.

Po drugie – rażące błędy procesowe

Także pomijając samą winę, bądź niewinność Mirosława Ciełuszeckiego – w tej sprawie szokują rażące błędy prokuratury, sądu, biegłych. Po kolei – ktoś (prokurator, sędziowie, biegły?) zgubił dokumenty. Dane firmy Mirosława Ciełuszeckiego. „Przypadkiem” były to dowody obrony. Znajdowały się na komputerze stacjonarnym. Nie w laptopie, na tablecie, przenośnym dysku, ale w stacjonarnym, dużym komputerze. Wiadomo, iż sprzęt ten zaginął. W procesie opinie wydawali biegli niekompetentni (przelew ELIXIR kojarzył im się z płynem) albo… nieuprawnieni. Choćby Janusz M., który uprawnień biegłego był dyscyplinarnie pozbawiony.

Po trzecie możliwość pułapki prawnej

Powyższe argumenty wskazują, że nawet jeśli Ciełuszecki byłby winny, sprawa i tak jest potężnym skandalem. Teraz przyjrzyjmy się samej historii. W Polsce prowadząc biznes trzeba być trochę saperem. Łatwo o błąd. Prawo zmienia się co i rusz. Ciełuszecki o tym wiedział. Więc, planując transakcję (chciał sprzedać swoja działkę swojej firmie, by podnieść kapitał spółki) zwrócił się do profesjonalnego rzeczoznawcy, który wydal w sprawie opinie. Wg niej planowana transakcja była zgodna z prawem. Potem prokuratura uznała inaczej. Czyli można stwierdzić, że przedsiębiorca został wpuszczony w pułapkę. Prokuratura zarzuciła mu działanie na niekorzyść firmy, oszustwo itd. Tymczasem, co przyznał przy rozpatrywaniu kasacji Sąd Najwyższy, nawet jeśli dane działanie byłoby bezprawne, ale przedsiębiorca podejmował decyzję  na podstawie opinii prawnej, wg której działał zgodnie z prawem, nie wolno go uznać za winnego.

Po czwarte – działanie na nie(korzyść) spółki

Ciełuszeckiego prokuratura oskarżyła o działanie na niekorzyść własnej spółki. Mirosław Ciełuszecki był jej głównym właścicielem, prezesem zarządu. Oczywiście – może się zdarzyć, że ktoś działa na szkodę własnej firmy. Jak było w tym wypadku? Cieluszecki sprzedał (na podstawie opinii prawnej, wg której wszystko było zgodne z prawem) swoja działkę, swojej firmie. Pieniądze z transakcji przekazał… z powrotem (z nawiązką) na konto SWOJEJ FIRMY. A wiec spółka Farm Agro Planta kupiła działki (więc zdobyła cenne nieruchomości) nie tracąc przy tym ANI ZLOTOWKI. Bo pieniądze (z nawiązką!) wróciły na jej konto, a kapitał spółki został podwyższony. JESZCZE RAZ PODKRESLMY – w wyniku DZIALALNOSCI „NA NIEKORZYSC” spółka Ciełuszeckiego zyskała działki na granicy z Białorusią z terminalem przeładunkowym, i zwiększyła kapitał.  Ciekawa to szkoda, polegająca na zwiększeniu kapitału!

Po piąte – nieruchomości w istocie bardzo cenne

Jednym z argumentów oskarżenia było sprzedanie działki za ponoć zawyżoną cenę. Rzecz w tym, że  oskarżyciele brali pod uwagę ceny zwykłych działek na podlaskiej wsi. Tymczasem działki Ciełuszeckiego znajdowały się na granicy z Białorusią. Znajdował się na nich terminal przeładunkowy torów szerokich na wąskie.

Po szóste – podatki zapłacone

Na transakcji nie stracił też  Skarb Państwa – bo przedsiębiorca zapłacił od niej odpowiednie podatki. Od kwoty rzekomo zawyżonej.

Po siódme – czy można oszukać samego siebie?

Najbardziej absurdalnym zarzutem jest jednak rzekome oszustwo. Ciełuszecki miał wprowadzić w błąd prezesa firmy. Rzecz w tym, że owym prezesem był… on sam. I właśnie tego dotyczy czwartkowa rozprawa przez Sądem Apelacyjnym w Białymstoku.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img