Misterny plan przestępczej grupy. Samochód z wypożyczalni, który zaginął. Kradzież fałszywa i całkiem realna. Ostatni członek szajki wpadł kilka dni temu. Oto kulisy wielowątkowej sprawy z Mokotowa, Ostrowii Mazowieckiej i Wołomina.
Jak informuje Komenda Stołeczna Policji, 27-latek z Wołomina pracował jako kierowca w warszawskiej firmie. Na początku października po 15.00 przyszedł do jednej z mokotowskich wypożyczalni samochodów. Wypożyczył toyotę CH-R z napędem hybrydowym. Miał je używać przez dwa dni. Jeździł po Warszawie, potem pojechał do Wołomina. Dwukrotnie przedłużył termin zwrotu pojazdu. Ostatecznie miał go zwrócić 7 października. I wtedy zaczęły się dziać rzeczy dziwne – relacjonuje policja.
Kradzież, której nie było
W czwartek, 7 października o godzinie 9.00 na skrzynkę wypożyczalni przyszło powiadomienie z systemu GPS o krytycznym stanie akumulatora. Kilka sekund później pojawił się komunikat, że praca rejestratora jest zasilana przez baterię, co wskazywało, że akumulator został odłączony – relacjonuje policja. Po około 30 minutach przyszła kolejna wiadomość, że auto jest holowane bez załączonej stacyjki. System wskazywał, że samochód znajduje się na jednej z ulic w Ostrowi Mazowieckiej. Pracownica wykonała zatem telefon do wynajmującego, który oświadczył, że jest w pracy. Samochód pozostawił w Wołominie w pobliżu miejsca zamieszkania i kiedy rano wyjeżdżał, pojazd jeszcze tam stał. Kobieta poleciła mu zgłosić się na Policję celem zgłoszenia kradzieży samochodu – relacjonuje KSP.
Późnym wieczorem, około godziny 23.00 27-latek stawił się w Komendzie Rejonowej Policji na Mokotowie. Powiedział, że samochód ktoś mu ukradł. Mężczyzna złożył obszerne zawiadomienie, podając wszystkie szczegóły.
W tym czasie pracownik wypożyczalni skontaktował się z policjantami z Ostrowi Mazowieckiej, zgłaszając, że GPS wskazuje, że skradziona toyota znajduje się na terenie jednej z tamtejszych posesji. Funkcjonariusze pojechali na miejsce i w przydomowym garażu odnaleźli nadwozie po zdemontowanym już samochodzie. Wstępnie ustalili, że sprawca prawdopodobnie użył urządzenia do zagłuszania sygnału nawigacji satelitarnej, zainstalowanej w aucie, próbując uniemożliwić jego lokalizację. Jak się okazało, nieudolnie – relacjonuje policja.
W poszukiwaniu sprawcy
Jak informuje KSP, funkcjonariusze z Ostrowii Mazowieckiej zabezpieczyli część skradzionego pojazdu. Przeprowadzili jego oględziny i zatrzymali 55-latka – gospodarza posesji do wyjaśnienia. Wyszedł on na wolność następnego dnia. Nie było bowiem dowodów wskazujących na jego udział w przestępstwie. Mężczyzna tłumaczył, że nie miał wiedzy, iż samochód pochodzi z przestępstwa. O pomoc w demontażu auta poprosił go kuzyn.
Kto przestępcą?
Mokotowscy operacyjni ustalili, że 27-latek złożył fałszywe zawiadomienie o przedstępstwie. Prawdziwa była za to kradzież. Dokonali jej dwaj bracia – 32-latek i 28-latek. jego fałszywymi zeznaniami, oszustwem i autentyczną kradzieżą, której dopuścił się 32-latek ze swoim 28-letnim bratem. 27-latek, który wynajął toyotę z wypożyczalni, był ze złodziejami w zmowie. Zaparkował legalnie wypożyczone auto w ustalonym miejscu. Przekazał kluczyki jednemu z braci. A całą misterną akcję zlecił 44-latek – informuje Policja.
27-latek wypożyczył samochód na zlecenie 44-latka, który w kradzież i rozbiórkę samochodu na części zaangażował dwóch braci. Mężczyźni byli przekonani, że ułożyli plan doskonały.
Jako pierwszy został zatrzymany i aresztowany mężczyzna wynajmujący pojazd. Stało się to kilka godzin po fałszywym zawiadomieniu o przestępstwie. Miał na tym zarobić 1000 zł, ale w rezultacie się nie doczekał. Dzień później dołączył do niego młodszy z braci. W przeciągu kolejnych dwóch dni operacyjni zatrzymali 32-latka. 44-letni zleceniodawca przestępstwa wpadł pod koniec października.
Mężczyźni usłyszeli zarzuty. Sąd aresztował ich na 3 miesiące. Grozi im od 5 do 8 lat więzienia – informuje policja.