Nie byłem wielkim fanem zatrudniania Czesława Michniewicza, choć doceniam jego warsztat. Nie jestem zwolennikiem jego zwolnienia. Nie, nie dlatego, że Legia przegrywa w lidze. Ale dlatego, że kluczową rzeczą jest moim zdaniem stabilizacja. W Legii za Mioduskiego jest z tym bardzo duży problem.
Był trenerem Jacek Magiera. Były piłkarz Legii, wieloletni trener akademii. W Legii uratował sytuację w Lidze Mistrzów, wyszedł z grupy do Ligi Europy. A w Ekstraklasie zdobył mistrzostwo. W kolejnym sezonie przyszedł kryzys i bach, trener zwolniony.
Potem byli Chorwaci bez warsztatu, niestabilny emocjonalnie (delikatnie mówiąc) Portugalczyk. Wreszcie Vuković, który sukces osiągnął. I tu właśnie zwolnienie było nieco kontrowersyjne. Ale – Michniewicz zdobył mistrzostwo w świetnym stylu. W Lidze Europy wygląda to dobrze.
Ok. W lidze – dramat. Ale czy to Michniewicz decydował o transferach? No właśnie nie. Tu zawalił prezes. Od początku widzieliśmy też brak chemii między trenerem a władzami klubu. Tak, tak, była ta ekipa bankietowa. Trener nie miał już w pewnym momencie wpływu na piłkarzy. Ale to też może być powodowane tym, że piłkarze mają świadomość, iż trener nie jest przez prezesa klubu kochani.
Generalnie – Legia kolejny raz zmienia trenera i to w czasie gdy ma fatalną pozycję w lidze i przed sobą decydujące mecze w pucharach. I ponoć teraz nowy trener ma być tymczasowy, tylko do końca rundy. Ale co, jeśli okaże się, że trener tymczasowy (czego życzymy) poprawi sytuację w lidze, wyjdzie z grupy w Lidze Europy? Zwolnią? A może zatrudnią noweg i ten nowy wtedy w Lidze Europy przegra a w Ekstraklasie też nie wygra?
Jedno jest pewne – strategii w działaniach prezesa nie widać. Co będzie dalej, zobaczymy.