Na temat przyszłości Unii i roli w niej Polski konieczna jest debata. Wspólnota ma liczne zalety, ale też liczne wady. Kłopot w tym, że przy takim rozgrzaniu emocjonalnym społeczeństwa, podgrzewanym przez strony politycznego sporu, sensowna dyskusja nie jest możliwa
Spór o werdykt Trybunału Konstytucyjnego w sprawie polexitu pokazał na rozedrganie politycznych plemion w Polsce. Jedni zaczęli krzyczeć o polexicie, drudzy w odpowiedzi o niemieckiej agenturze i obronie niepodległości. Na wojnie jak na wojnie, strony nie biorą jeńców a prawda zabita została jako pierwsza. Warto więc kilka dni po kontrowersyjnym orzeczeniu spojrzeć na sprawę na chłodno.
Jak to jest z tymi wyrokami
Po pierwsze – wyroki sądów konstytucyjnych przeciwne wyrokom TSUE zapadały i wcześniej. W Niemczech, we Francji, we Włoszech, w Hiszpanii, w Rumunii. Więc samo wydanie wyroku nie prowadzi do polexitu. Tu rację ma strona prorządowa.
Po drugie – wyrok polski jest jednak wyjątkowy, bo mówi OGÓLNIE o prawie unijnym, wyroki w sądach konstytucyjnych innych państw dotykały konkretnych ustaw. Poza tym wyrok polskiego TK zapada w czasie ostrego sporu o kształt naszego sądownictwa i o sam Trybunał. Konfliktu rządu z Unią Europejską. I w tym kontekście spór ten zaostrza. I choć do polexitu nie doprowadzi, to na pewno pozycji Polski nie wzmocni, wystawia kraj na strzał.
Po trzecie – demonstracja zwolenników pozostania w Unii mówi o obronie Polski w UE. Jednak, choć pozycja naszego kraju osłabnie (i tak jest słaba) raczej z UE nie wyjdziemy. Za dużo interesów mają inne kraje (dla Niemiec jesteśmy głównym partnerem handlowym), do tego aż 90 proc. Polaków chce pozostania we Wspólnocie.
Po czwarte – strona rządowa mówi z kolei, że demonstrowali za Unią zwolennicy Niemiec. „Niemcy wywołali burdy w Polsce”. To dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że argumentem za decyzją polskiego TK jest podobna decyzja Trybunału w Karlsruhe.
Co dalej?
Reasumując – Polska z Unii Europejskiej raczej nie wyjdzie, a na pewno nie wyjdzie szybko. Wyrok TK wydany został w celach politycznych. Miał podgrzać atmosferę wojenną w Polsce i zrobił to. Bo nagle liczą się głównie dwie strony sporu – antyrządowa, krzycząca o PiS wyprowadzającym nas z UE i prorządowa, mówiąca „my nie wyprowadzamy z UE, bronimy niepodległości”. W sensie dyplomatycznym pozycja Polski ulegnie osłabieniu, choć silna i tak nie była. A na temat przyszłości Unii konieczna jest debata, bo Wspólnota ma liczne zalety, ale też liczne wady. Kłopot w tym, że przy takim rozgrzaniu emocjonalnym społeczeństwa, podgrzewanym przez strony politycznego sporu, sensowna dyskusja nie jest możliwa.