Potwierdziły się prognozy mówiące o tym, że w komunikacji miejskiej w stolicy zwiększy się tłok. Autobusy i tramwaje, jeżdżące według wakacyjnych rozkładów jazdy są przeładowane. Czy ZTM zmieni decyzję i zwiększy liczbę połączeń?
Nowy rozkład jazdy budzi szereg kontrowersji. Przypomnijmy, że od 1 września ruszył rok szkolny. Jednak w transporcie publicznym w Warszawie wciąż w dużej mierze obowiązują rozkłady wakacyjne. Według takich rozkładów jeżdżą wszystkie tramwaje i duża część autobusów. Od początku protestowały ruchy miejskie, przekonujące, że mniej kursów to większy tłok. A większy tłok to zwiększenie zagrożenia pandemicznego (słynne było hasło – tnijmy połączenia, bo IV fala idzie zbyt wolno). Ale też ryzyko, że ludzie z zatłoczonej komunikacji przesiądą się do własnych aut, taksówek bądź tańszych Uberów.
Jak sardynki w puszce
Obawy w dużej mierze się potwierdziły. Wprawdzie nie ma jeszcze (nie może być) danych o wpływie tłoku w komunikacji na zakażenia wirusem, czy danych o przesiadaniu się ludzi na taksówki bądź samochody, tłok i przeładowanie w autobusach i tramwajach jest faktem.
– Jechałam wczoraj w godzinach szczytu z dzieckiem do szkoły. Czułam się jak sardynka w puszce – relacjonuje Marta, mieszkanka Grochowa, która do pracy na Ochotę jeździ tramwajem numer „9”. – Moim zdaniem przynajmniej najpopularniejsze tramwaje powinny jeździć częściej. Ja nie obawiam się o siebie i zakażenie, jestem zaszczepiona. Ale tłum często jeździ bez maseczek, a w nowej fali chorować mają podobno dzieci. Ale już pomijając to – sam komfort podróży też ma znaczenie. Jeśli człowiek rano jedzie do szkoły, czy pracy, w przeładowanym autobusie, na jego psychikę też to wpływa negatywnie. A przecież płacimy za bilety – mówi.
Z tramwaju do samochodu?
Otrzymaliśmy kilka sygnałów od czytelników, którzy twierdzą, że z komunikacji przesiądą się na samochody. ZTM na swojej stronie w chwili publikacji rozkładów przekonywał, że na bieżąco śledzi natężenie ruchu w tramwajach, w razie potrzeby zwiększy liczbę kursów. Na razie jednak nic nie wskazuje, by pomimo niezadowolenia części pasażerów miał już teraz wprowadzać zmiany.