piątek, 17 maja, 2024

Kościół w kryzysie, jak w XVIII wieku. Wtedy się odrodził… QUO VADIS ECCLESIA? (ANALIZA)

W wieku XVIII Kościół katolicki w Rzeczpospolitej Obojga Narodów, a konkretnie Kościół w jego hierarchicznym (nie apostolskim) wydaniu był instytucją skorumpowaną. Złożony z ludzi niewierzących, wrogich Polsce. Przyczynił się walnie do utraty niepodległości, a na szubienicach, wśród zdrajców dyndali biskupi. W wieku XIX wielu przedstawicieli Kościoła oddało życie za wiarę i za Ojczyznę, działalność wielu duchownych kształtowała polskość, patriotyzm, miała wpływ na rozwój chociażby ruchu ludowego. Dziś mamy powtórkę z historii. Tej gorszej. Czy znów nastąpi odrodzenie?

Potworny kryzys Kościoła, kryzysy obyczajowe, skandale seksualne i zbrodnia pedofilii z jej obrzydliwym kryciem, słabości pontyfikatu Franciszka, z jego fatalną decyzją uderzającą w jedną, konkretną, konserwatywną frakcję w Kościele, są dla katolików bolesne. W Polsce dodatkowym problemem jest fatalna kondycja hierarchii, sojusz ołtarza z tronem i pełzająca laicyzacja.

To, że Kościół katolicki i szerzej całe chrześcijaństwo, cała cywilizacja, są w kryzysie, jest oczywiste. Afery seksualne z pedofilskimi na czele, ich krycie, były powszechne na całym świecie. Do tego mamy sprawy takie, jak ujawnienie zbrodni popełnionych przez ludzi Kościoła (w zasadzie Kościołów – bo także uczestniczyli w tym protestanci, a wszystko działo się przy wsparciu władz) w Kanadzie. Do tego dochodzi rozdwojenie na Kościół liberalny i konserwatywny, a ostatnio niezrozumiały cios papieża w konserwatystów. Laicyzacja postępuje w całym świecie zachodnim, a w Polsce jest nieco przypudrowana, ale jej skala będzie dla katolików bardziej bolesna niż na „letnim” pod względem religijnym Zachodzie. W naszym kraju afery obyczajowe dopiero wyjdą. I będzie to prawdziwy Armagedon. Dla chrześcijaństwa nadchodzą czarne dni. Nie będzie to jednak koniec. Przynajmniej w skali globalnej, gdyż są miejsca, gdzie wiara w Chrystusa przeżywa prawdziwy rozkwit. Azja, Afryka. Tam następuje zdecydowany wzrost religijności. I teoretycznie może zdarzyć się tak, jak przewidywali jakiś czas temu niektórzy autorzy futurologicznych opowiadań – że zlaicyzowany będzie dawniej katolicki Zachód, a z ewangelizacyjnymi misjami przybywać do Europy będą mieszkańcy przeżywającej religijną wiosnę Afryki. A może zdarzyć się jeszcze inaczej – że zmiany klimatu przyspieszą na tyle, że wędrówka ludów z Południa sprawi, że nowi przybysze będą tu zaszczepiać nową, ale szczerą wiarę. Tu oczywiście nie sposób nie stawiać pytań o Polskę. W wieku  XV Polska i Litwa stawiły czoła siłowej pseudochrystianizacji (w rzeczywistości kolonizacji pod znakiem krzyża) a polski filozof – Paweł Włodkowic – podczas soboru w Konstancji wygłosił słynny traktat o nienawracaniu pogan mieczem. Był to niezwykle cenny wkład w chrześcijańską filozofię. I jego przypomnienie jest ważne szczególnie dziś, gdy wychodzą na jaw skandaliczne, wynikające z kolonializmu zbrodnie w krajach takich jak Kanada. Jednak Kościół w Polsce miał i czas bardzo ponury – to wiek XVIII, gdy to ówcześni biskupi, często niewierzący, antypolscy, mający na koncie „wyskoki” obyczajowe, a i faktycznie polityczne zdrady, przyczynili się walnie do rozbiorów Rzeczypospolitej. Walka o niepodległość w XVIII i XIX wieku przez pewien czas odbywała się niejako w opozycji do Kościoła. Dopiero ciężka praca szeregu zwykłych ludzi, wielkich świętych doprowadziła do tego, że Kościół znów zaczął być postrzegany jako fundament polskości. I odegrał niewątpliwie pozytywną rolę  czy to w wojnie z bolszewikami, czy w czasie okupacji, czy w okresie PRL. Ale dziś znów wydaje się, że mroczny czas wrócił. Jednak od pracy wiernych świeckich, a także zwyczajnych, uczciwych księży zależy, czy Kościół na ziemiach polskich odrodzi się sam, czy może będzie potrzebować ewangelizacji przybyszów z Południa.

fot. Pixabay

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img