czwartek, 25 kwietnia, 2024

Andrzej Zarębski: Szczepienia nie muszą być obowiązkowe. Ale… rzecz o granicach

Ostry spór wokół szczepień przerodził się już wręcz w konflikt społeczny na ogromną skalę. Obok totalnych świrów z obu stron, są też głosy rozsądku, a spór dotyczy tego, co jest ważniejsze – osobista wolność, czy dobro ogółu. Przeciwnicy szczepień (ci normalni, nie chamy każdy zgon, nawet przejechanie przez samochód oceniający jako efekt przyjęcia preparatu) powtarzają jeden argument – kto chce się szczepić, jego sprawa, nie wolno nikogo zmuszać. Osobiście uważam tak: jeśli szczepionki chroniłyby jedynie przed zachorowaniem, ale nie przed zarażaniem innych, faktycznie byłyby sprawą indywidualną. Jeżeli jednak chronią też innych, to są wskazane, w myśl zasady – Twoja wolność kończy się na końcu mojego nosa. Ale – i tu mogę się zgodzić – szczepienia całkowicie obowiązkowe też mogą być z różnych względów problematyczne. Rozwiązaniem pośrednim mają być paszporty  covidowe. I tu znów pytanie o zakres wolności. Jedni mówią o segregacji, która ma być niedopuszczalna. Drudzy o odpowiedzialności. „Skoro się zaszczepiłem, a będzie kolejna fala, to jakim prawem ja mam potem podlegać takim samym obostrzeniom jak ci, którzy się nie szczepią?”. I też ciężko odmówić takiemu rozumowaniu logiki. Rozwiązanie najlepsze to z jednej strony przekonywanie do szczepień, z drugiej – zasada prosta – wejścia do instytucji, knajp, itd., są dla każdego. Ale każdy musi przejść testy. Chyba, że jest zaszczepiony. Jest więc zostawiony wybór. Czy jest to dyskryminacja niezaszczepionych? No nie. To jak  z pierwszą klasą w pociągu – jak ją wykupisz jedziesz, jak nie, jedziesz w drugiej. Tu też – zaszczepisz się – nie musisz mieć testów, bo są wtedy bez sensu. Nie chcesz się szczepić? Twoja sprawa, ale test musisz przejść. Proste, ale nie dla naparzających się uczestników rodzimej wojenki.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img