czwartek, 25 kwietnia, 2024

Z archiwum Telegrafu. „Działacz ekologiczny: Biedacy z prawego brzegu wypiją zatrutą wodę”

Jeśli chodzi o wodę z Wisły na pewno jest bezpieczniejsza od wody z zamkniętego akwenu. A więc mieszkańcy lewobrzeżnej Warszawy, którzy dostają wodę z Wisły są w dużo lepszej sytuacji, niż wielu biedaków po prawej stronie, którzy muszą pić wodę z Zalewu Zegrzyńskiego – przypominamy rozmowę z Jarosławem „Jaremą” Dubielem, działaczem opozycji demokratycznej w PRL (Komitet Obrony Robotników, prezesem fundacji  Wolność i Pokój), wieloletnim aktywistą ekologicznym.

Niedawno udzielił Pan wywiadu dość krytycznego wobec ekologów, którzy owszem walczą o klimat, ale nie potrafią zauważyć, że jako kraj (Warszawa także) toniemy w śmieciach. Z drugiej strony są głosy, że zanim Polska zażąda reparacji od Niemiec, powinna domagać się posprzątania dna Bałtyku z wraków okrętów II wojny światowej?

Jarosław „Jarema” Dubiel: To jest bardzo dobry pomysł! Choć małe sprostowanie – to nie chodzi wyłącznie o wraki. Większym problemem jest leżąca na dnie morza broń chemiczna z czasów zarówno pierwszej, jak i drugiej wojny światowej. To ogromne zagrożenie, szczególnie, że Bałtyk leży na gazie. Gdy w osiemnastym wieku doszło do lekkich ruchów sejsmicznych, tsunami było tak potężne, że statek wyrzucony został kilka kilometrów w głąb lądu. Gdyby dziś doszło do eksplozji gazu w połaczeniu z bronią z dna morza, tragedia byłaby niewyobrażalna. Do tego Bałtyk ma ten problem, że woda staje się zbyt ciepła, przez co pojawiają się sinice. To zresztą problem większości zamkniętych akwenów wodnych. Jak choćby Zalewu Zegrzyńskiego, woda z którego trafia do kranów.

No tak. Niedawno też mieliśmy zanieczyszczenie Wisły po awarii oczyszczalni Czajka. Warszawiacy  piją wodę z Wisły. Czy na pewno kranówka jest bezpieczna?

Jeśli chodzi o wodę z Wisły raczej tak – na pewno jest bezpieczniejsza od wody z zamkniętego akwenu, jakim jest Zalew Zegrzyński. Pamiętajmy, że woda w Wiśle jest ciekiem, więc te sinice nie występują. W przypadku Zalewu, czyli zamkniętego zbiornika, jest już inaczej. A filtrowanie tej wody niewiele w kwestii sinic zmienia. A więc mieszkańcy lewobrzeżnej Warszawy, którzy dostają wodę z Wisły są w dużo lepszej sytuacji, niż wielu biedaków po prawej stronie, którzy muszą pić wodę z Zalewu Zegrzyńskiego.

No dobrze, ale władze Warszawy przekonują, że kranówka jest bezpieczna, bo woda jest filtrowana. Tymczasem tu nie chodzi jedynie o filtrowanie, ale też rury w samych mieszkaniach, na których porasta szlam. Do tego całkiem spora część tych rur zawiera azbest…

To akurat najmniejszy problem. Źle, że ten azbest jest, ale jego szkodliwość w rurach jest znikoma. Azbest jest śmiertelnym zagrożeniem w powietrzu, gdy go wdychamy. A więc znacznie groźniejszy jest w dachach budynków, niż w rurach. Zanieczyszczenie samych rur w domach jest faktem – tu należy obalić kolejny pseudoekologiczny mit.

Jaki?

Mówi się wiele o „oszczędzaniu wody”. Tymczasem, jeśli wody nie używamy zbyt często, wtedy właśnie rury ulegają zanieczyszczeniu. I trzeba je oczyścić, poprzez zużycie bardzo dużych ilości wody. Więc nie używając kranu marnujemy wodę.

To ostatnia kwestia. Kilkanaście lat temu większość warszawiaków kupowała baniaki z wodą, nie ufając kranówce. Dziś mamy podział – jedni zaufali kranówce, ale jak powiedzieliśmy – tu może być kwestia zanieczyszczonych rur. Część kupuje dużo wody, która jest jednak w plastikowych butelkach. Jakie rozwiązanie jest zdrowsze, bardziej ekologiczne?

Zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem jest korzystanie z pojemników wielokrotnego użytku, przynoszenie o domu wody ze źródeł oligoceńskich. Jest ona zdrowsza, a jednocześnie nie zanieczyszczamy środowiska plastikiem.

(Materiał przypominamy w ramach cyklu najważniejszych artykułów, które ukazału się w naszej gazecie) 

fot.. Jallbert Shutterstock, zdj. ilustr.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img