czwartek, 25 kwietnia, 2024

Pouczająca opowieść o kibelku i smrodzie

Państwo Iksińscy od lat zmagali się z problemem nazwijmy go toaletowym. Ich piony wodno-kanalizacyjne nieremontowane od czasów komuny co i rusz powodowały jakieś problemy. A to zalał ich sąsiad z góry, to znów oni (nie z własnej winy) zalewali innych. Co gorsza, problemy dotyczyły też kanalizacji. Mówiąc wprost – kibel mniej więcej raz w miesiącu wybijał, a niemiłosierny smród uprzykrzał życie Iksińskim, sąsiadom i odwiedzającym piękną, choć zaniedbaną kamienicę gościom. Problem polegał na tym, że w całej dzielnicy nie było żadnego hydraulika – wszyscy fachowcy powyjeżdżali. W efekcie Iksińscy raz korzystali z pomocy pana Mariana – postawnego, dobrze ubranego, co hydraulikiem wprawdzie nie był, ale pracował u Niemca przy kafelkach i pracę hydraulików oglądał, innym razem pana Władeczka, swojskiego, z wąsami na przedzie, co też wprawdzie hydraulikiem nie był, ale za komuny sam sobie radził z  domową robotą. I panowie raz coś faktycznie naprawili, czasem bardzo popsuli, najczęściej zwyczajnie nie robili nic. Ale kaska za pracę płynęła, bo zdesperowani Iksińscy płacili, w desperacji licząc, że choć na starość pożyją przez jakiś czas bez smrodu. Płynęło też morze alkoholu, który naprawiacze kibelków przy  swej ciężkiej pracy gorliwie spożywali. Gospodarze wpadali czasem na pomysł, by nająć kogoś innego. Jednak profesjonalne firmy i fachowcy mieli zajęte terminy i to na lata wprzód. A jak się nawet znajdował ktoś trzeci, to na krótko, bo zaraz panowie Marian i Władeczek, choć na co dzień się nienawidzący, zawierali sztamę. I nowemu delikwentowi najpierw dawali pięścią w twarz, a potem lali czystą do szklanki. I tak się kręciło. Aż panowie się rozbisurmanili jeszcze bardziej. Za swoją pracę żądali już nie tylko kasy, nie tylko wódeczki, ale i honorów, godności, wieszania ich zdjęć na ścianach mieszkania. Umieszczenie facjat Mariana i Władeczka na ścianie, obok zdjęć rodzinnych antenatów, ludzi prawych i szlachetnych panią Iksińską zabolało już bardzo. Szczególnie, że obaj jegomoście, na trzeźwo nawet dający się lubić, po kielichu byli dla niej, jako kobiety nie do zniesienia. Małżeństwo postanowiło powiedzieć DOŚĆ. Pan Iksiński po męsku wytłumaczył zleceniobiorcom, że o ile partaninę jeszcze może wybaczyć, o tyle traktowania żony już niekoniecznie. Wywalił pseudofachowców, prowizoryczne naprawy wykonał sam, a na odległy termin zamówił hydraulików nie udawanych, ale prawdziwych. Po wielkim smrodzie zostało wspomnienie. Wszelkie nawiązania i skojarzenia z bieżącą polityką są celowe, zamierzone, i bynajmniej nie przypadkowe. Oczywiście nie każdy polityk jest taki, jak Władeczek i Marian, ale niestety jest takich wielu. A my zamiast im kibicować, zacznijmy od nich wymagać. To my  jesteśmy ich szefami.

 

 

 

 

 

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img