piątek, 26 kwietnia, 2024

Dopiero po latach w pełni pojmiemy wagę tego tytułu

Przemysław Harczuk

Niektórzy wiedzą (pisałem to w Telegrafie przedstawiając się kilka lat temu), a inni niekoniecznie, jestem połowicznym słoikiem. Znaczy – tata mieszkał wiele lat w Warszawie, brat tu się urodził i wychował, Grochów, Kamionek, Praga, to nasze rejony, ale urodziłem się 200 kilometrów stąd i tam dorastałem. Jako dzieciak miałem z jednej strony podwórko nastawione wrogo do  Legii, za to rodzinę – pro legijną. I, jak to u dzieci bywa, o tym, komu kibicuje się na lata, decydują detale, czasem chwila. U mnie był to dwumecz z Sampdorią, trafienia Kowala, półfinał europejskich pucharów. Było pozamiatane – TYLKO LEGIA. Potem już troszkę starszy pamiętam  kuchnię dziadków, wcześniej miejsce zabaw, wtedy miejsce smutne – był dzień po pogrzebie babci, miesiąc po pogrzebie dziadka. To tam słuchałem w radiu meczu, w którym Legia rozklepała Wisłę 6:0, zdobywając pierwsze od 1970 roku mistrzostwo Polski. A potem… a potem jechałem za granicę, z innymi dzieciakami na letni obóz. Kupiliśmy jakąś gazetę, z wykazem par pucharowych. I nie było Legii i ŁKS. O co chodzi? Komórek nie było, dopiero po powrocie tata opowiedział mi o wystąpieniu Ryszarda Kuleszy, o odebraniu mistrzostwa itd. Jako dzieciak siedziałem z wypiekami na twarzy, bo tata „w sprawie Legii” dzwonił do swojego kolegi, dziennikarza „Przeglądu Sportowego”. Oczywiście ojciec, nauczyciel akademicki doskonale wiedział, co da (czyli, że nic nie da) taka rozmowa, bardziej dzwonił do kumpla, żeby sobie ponarzekać i odnowić znajomość. Ja w dziecinnej naiwności wierzyłem, że coś da się zrobić. Ale tata – zawsze imponujący stoickim spokojem, nawet w czasie meczów, wtedy był poruszony, mówił – pamiętaj, Polacy przegrają już wszystkie mecze w eliminacjach mistrzostw Świata. I stało się – po dobrym początku eliminacji Polacy bez legionistów przegrali jesienią wszystko. Oczywiście, po latach patrzy się mniej romantycznie. Liga uczciwa nie była. Ale odebranie mistrzostwa akurat wtedy było nieuczciwością, bo kupczyli wszyscy, ukarano Legię, bez procesu, postępowania dowodowego, by pokazać siłę i dokopać warszawce. Legia dostarczała potem wzruszeń, też bywało, że byłem na nią obrażony, a do piłki z wiekiem nabrałem bardziej spokojnego podejścia. Ale zadra z 1993 roku była we mnie jak chyba w każdym, kto pamięta ten czas. I właśnie teraz, w środę 28 kwietnia, wszystko się zmieniło. Legia Warszawa została oficjalnie PO RAZ PIĘTNASTY (wliczając odebrany tytuł – szesnasty) mistrzem Polski. Teraz nie ma znaczenia dopisywanie tamtego, skradzionego tytułu – bo oficjalnie nawet bez niego i tak mamy tych tytułów najwięcej. Do tego – Legia ma wszelkie dane, by tytuły zdobywać dalej. Stało się coś bardzo dla Legii ważnego i myślę, że dopiero po latach tegoroczny tytuł zostanie należycie oceniony.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img